Siedzimy trochę zmarznięci, popijamy herbatę i wpatrujemy się w biel. Wszystko dookoła jest zatopione w chmurach, nie widać zupełnie nic. – Nigdzie nie znajdziesz tarasu z takim widokiem, nasz jest najlepszy w całych górach – z przekorą mówi Kostas, po czym zaczyna pokazywać. – Na wprost jest grań szczytowa, jeszcze pokryta śniegiem, a z lewej, o tam, widać kawał wybrzeża.
Dotarłem tu przed chwilą i na razie mogę sobie tylko wyobrazić, co jest dookoła. Kostas zapewnia mnie, że do wieczora się przejaśni. Pracuje tu już od roku i zna codzienny rytm pogody.
Schronisko Christos Kakalos stoi przyklejone do krawędzi ogromnego Płaskowyżu Muz. Jest małe i ma swój klimat. U góry wspólna sala z łóżkami, a na dole kuchnia i salon, w którym można ogrzać się przy piecu i pogadać.
Christos Kakalos był miejscowym góralem, doskonale znał góry i poprowadził pierwszą wyprawę na Mitikas, główny wierzchołek w masywie Olimpu (2918 m n.p.m.). Najwyższy szczyt Grecji oficjalnie został zdobyty przez Kakalosa i dwóch Szwajcarów nieco ponad 100 lat temu, w 1913 roku.
Masyw Olimpu
Z Riwiery Olimpijskiej ruszyłem wcześnie rano. Drogę na szczyt można rozpocząć w kilku różnych miejscach masywu, jednak najpopularniejszy i najłatwiej dostępny szlak E4 ma swój początek w miasteczku Litochoro.
Wiosna to najlepszy czas, żeby wybrać się w greckie góry. Jest przyjemnie chłodno i wszystko niesamowicie pachnie. Masyw Olimpu jest bardzo zróżnicowany, to 500 km2 wspaniałej przyrody objętej ochroną Parku Narodowego Olympus, najstarszego greckiego parku utworzonego w 1938 r. Jest on połączeniem potężnych skalistych turni, sosnowych lasów, głębokich wąwozów i łąk.
Pierwsza część drogi do Prionii prowadzi doliną przez makia, czyli wiecznie zielone, porośnięte ziołami i aromatycznymi krzewami łąki. Buzuje tu życie. Szlak przecinają krystalicznie czyste strumienie.
Wyżej wszystko się zmienia. Pojawia się las, a potem już tylko sine, ostre skały. Robi się zimno, nadciągają chmury. Coraz bardziej stroma droga wiedzie przez duże śnieżne pola. Najwyższą grań całego masywu tworzy kilka szczytów wznoszących się na ponad 2900 m n.p.m. Wierzchołki dominują w krajobrazie. Chwilami wyłaniają się zza chmur – wtedy widać ich urwiste ściany.
Fot. Shutterstock.com
Miejsce spotkań greckich bogów
Udało się chwilę przed zachodem słońca. Jeszcze popołudniem, w zupełnej mgle, Kostas poprowadził mnie z Płaskowyżu Muz na szczyt Profiti Ilias (2803 m n.p.m.).
– Cerkiew wybudowano tu już w XVI wieku, jest najwyżej położona w całej Grecji. Musimy ją nieustannie reperować, często uderzają tu pioruny – opowiada na szczycie i pokazuje szeroką na dwa metry dziurę obok.
Kiedy wychodzimy z cerkwi, w jednym momencie wiatr rozwiewa chmury. Wyłania się płaskowyż z dwoma punkcikami schronisk po przeciwległych stronach. Przed nami wyrasta niemal pionowa szczytowa grań Olimpu zwana Portes, czyli Wrota.
To tu miały znajdować się mityczny Pantheon – miejsce spotkań greckich bogów, i ich kryształowe pałace. I chociaż wiele wieków temu przestała to być święta góra, to turyści pojawili się tu całkiem niedawno.
Olimp przechodził z rąk do rąk. Po bogach okoliczne jaskinie zamieszkiwali prawosławni mnisi. Z czasem zaczęli budować kaplice i monastyry. W czasie wojny ukrywali się tu partyzanci i dopiero potem rozpoczęła się turystyczna eksploracja.
Najwyższy szczyt Grecji
Jeszcze przed świtem wstaję, żeby przygotować się do całodniowej trasy na Mitikas. O poranku jest zupełna cisza, niebo świeci błękitem, żadnej chmury. Przygotowuję śniadanie i prowiant na cały dzień. Z tarasu widać wybrzeże Riwiery Olimpijskiej, fale błyszczą w porannym słońcu, a daleko na horyzoncie miga Półwysep Chalcydycki.
Udaję się ze schroniska w stronę pionowej ściany Portes i tylko kozice przypatrują mi się ze zdziwieniem. Wąski ośnieżony szlak prowadzi pod szczyt od strony północnej. Na dużym kamieniu farbą wypisano nazwę szlaku – Kaki Skala, czyli Zła Drabina.
Wspinaczka faktycznie wygląda jak wchodzenie po zepsutej drabinie. Jest bardzo stromo i trzeba uważać na każdy krok. Miejscami jest bardzo ślisko, w żlebie zalegają śnieg i lód. Pod granią łączącą szczyty Skolio i Skala w najtrudniejszych miejscach można asekurować się łańcuchami. Dalej eksponowana trasa wiedzie nad 500-metrową przepaścią Kazania (Kocioł) i tutaj większość nieprzygotowanych turystów zawraca.
Fot. Shutterstock.com
Po dwóch godzinach wspinaczki, jeszcze przed południem, staję na szczycie. Jestem sam. Niebo jest zupełnie czyste. Słupek ozdabia grecka flaga, a zaraz pod nią powiewa polska. Po chwili dociera grupka turystów, staje na szczycie i słychać polskie „Łał, ale widoki!”. Z przodu błyskają fale, a na horyzoncie zbierają się gęste chmury. To chyba najlepszy moment w górach. Wszystko piecze i boli, a ty kładziesz się wymęczony na rozgrzanych skałach. Wieje lekki wiatr, dookoła ogromna przestrzeń.
Trekking w masywie Olimpu – informacje praktyczne
Dojazd
Z Salonik i Aten kursują autobusy do Litochoro. Szlak rozpoczyna się w miasteczku, do Prionii idzie się ok. 5 godz. Można też wjechać do Prionii samochodem, zostawić auto na parkingu i stamtąd ruszyć w górę – do pierwszego schroniska Spilios Agapitos jest ok. 4 godz. Do Christos Kakalos idzie się 2 godz. dłużej.
Noclegi
W całym masywie Olimpu jest kilka schronisk, które oferują noclegi i proste posiłki. Można też zabrać namiot, jednak biwakować należy tylko w wyznaczonych miejscach.
Christos Kakalos i Giosos Apostolidis na Płaskowyżu Muz to najwyżej położone schroniska na Bałkanach (2700 m n.p.m.). Tam są też najpiękniejsze widoki (www.olympus-climbing.gr).
Kiedy jechać
Sezon trwa od maja do końca października, ale najlepszy termin to późna wiosna, choć w górach do końca czerwca może jeszcze zalegać śnieg. Trzeba pamiętać też o popołudniowych burzach w rejonie szczytu.
Biegi w górach
W masywie Olimpu co roku odbywa się pięć biegów na dystansach od 22 do 100 km, które cieszą się zainteresowaniem biegaczy z całego świata.