Dzień lepiej zacząć od kawy i solidnie wypłukać wspomnienie snu. Przez dziewięć najbliższych nocy można o nim zapomnieć, zwłaszcza że odsypianie w ciągu dnia też nie wchodzi w grę – szkoda byłoby przegapić dzienną porcję rozrywki.
Przyglądam się więc uważnie karcie w Cafe Central. Menu na szczęście jest ilustrowane, bo wybór nie ogranicza się do espresso i cappuccino. Ba! Tych na próżno tu szukać. W Maladze serwuje się aż dziewięć rodzajów kawy, poczynając od solo, czyli mocnej czarnej, kończąc na nube, która w dosłownym tłumaczeniu oznacza chmurę, co przekłada się na szklankę mleka z odrobiną kofeiny.
NA TEMAT:
Feria de Malaga to święto dla zaawansowanych. Trwa osiem dni i dziewięć nocy, a jego tradycja sięga XV w. W sierpniu 1487 r. hiszpańskie wojska Izabeli I Kastylijskiej i Ferdynanda II Aragońskiego zdołały odbić miasto z rąk Maurów. Od tamtej pory, co roku w sierpniu, mieszkańcy Malagi wychodzą na ulice, by hucznie uczcić pamięć tych zwycięskich dni.
Feria de Malaga przed zachodem słońca
Od samego rana mieszkańcy i turyści zmierzają w stronę głównej ulicy starego miasta – Marques de Larios. Kobiety i dziewczynki z dumą noszą wzorzyste sukienki z falbanami, a we włosy wpinają sztuczne kwiaty. Młodzi dbają o bardziej praktyczne akcesoria. Na szyjach lśnią naszyjniki w postaci niewielkich kieliszków zawieszonych na rzemyku. Dzięki temu nie przegapią żadnej okazji, by napić się słodkiego wina Cartojal.
Do tańca pierwsi rwą się starsi Hiszpanie. Ani im w głowie siedzieć godzinami przy stole, pochłaniając kolejne porcje tapas. Siwowłose damy wirują z wdziękiem w tradycyjnym tańcu sevillanas, odmianie flamenco popularnej podczas fiest i karnawałów, a srebrzysta czupryna nie powstrzymuje mężczyzn od porywania tancerek w objęcia. Gdy słońce coraz usilniej próbuje przebić się przez zasłony rozwieszone między kamienicami, tańczą już wszyscy. Jedna nuta wystarczy, by poderwać się z krzesła.
Tradycyjny taniec sevillanas podczas Feria de Malaga, fot. Karolina Tomas
W ramach przerwy od zabawy zaglądam do Muzeum Picassa, a chwilę później do domu, w którym się urodził. Podziwiając prywatne zbiory malarza, można stracić poczucie czasu. Marques de Larios zdążyła opustoszeć. Po ulicy kręcą się już tylko osoby odpowiedzialne za porządek.
Po zachodzie słońca
Być może centrum miasta ucichło, ale Malaga nie śpi. Trzeba przecież przygotować się do nocy. Przy kolacji Sandra, rodowita Andaluzyjka, pokazuje w telefonie zdjęcie sukienki, którą założy na tę okazję. Czekała kilka miesięcy, by w końcu się w niej pokazać. Za parę godzin ruszy z przyjaciółmi w stronę dzielnicy Cortijo de Torres, gdzie po zachodzie słońca przenosi się cała impreza.
Tutaj Feria de Malaga przybiera bardziej formę festynu. Jest więc wesołe miasteczko, są kolorowe światełka i niekończące się rzędy casetas, czyli zaimprowizowanych barów. Pozbawione dachów składają się tylko z wątłych ścian. By znaleźć wolny stolik, często trzeba przekroczyć niejeden próg. Łatwo zasłuchać się w dźwiękach flamenco i nie zauważyć, że słońce już wzeszło.
Najwyższa pora, by zamówić najmocniejszą z dziewięciu kaw.
Dzielnica Cortijo de Torres w Maladze, fot. Karolina Tomas
Feria de Malaga 2018
Tegoroczna edycja rozpocznie się 11 sierpnia i potrwa do 19 sierpnia. Najbardziej świąteczny charakter ma 19.08 – dzień św. Ludwika z Tuluzy, dla mieszkańców Malagi to dzień wolny od pracy (w tym roku wypada w niedzielę). Udział w imprezie jest darmowy.
Więcej informacji: www.feria.malaga.eu.