Ibiza. Ziemia obiecana. Od lat 70. mekka hipisów – tu bawili się m.in. Bob Dylan, członkowie grupy Pink Floyd, King Crimson czy Nina Hagen. Niedostępna dla turystyki masowej, stanowiła ucieczkę od cywilizacji i świata konsumpcji. Dopiero z czasem Ibiza staje się bardziej osiągalnym celem wakacji.
Mekka hipisów
Zaczyna się era lat 90., gdy wyspa zyskuje miano „stolicy światowego clubbingu”. Słynne kąpiele w pianie i nieustanna zabawa to obecnie najczęstsze skojarzenia z trzecią co do wielkości wyspą hiszpańskiego archipelagu Balearów. – Właściwie nie ma co się dziwić – mówi Dominique, mieszkanka Ibizy, z pochodzenia francuska. – Na Ibizie wciąż znajdują się legendarne kluby, jak Pacha, Amnesia czy Privilege, goszczące najlepszych DJ-ów na świecie. Jednak Ibiza to nie tylko imprezy – dodaje. – To co mnie zatrzymało na wyspie to atmosfera, poczucie wolności, piękno przyrody i tutejsi ludzie. Zamierzałam zostać tu miesiąc, a mieszkam od kilku lat.
Zastanawia mnie, co sprawia, że większość osób, które spotykam na Ibizie, to ludzie tak ładni i zadbani? Mam wrażenie, że nikt tu nie ma problemów z nadwagą i wszyscy emanują zdrowiem. Czy to dzięki naturalnemu stylowi życia, który zapoczątkowali hipisi? Jedno jest pewne: aktywnym wypoczynkiem zajmują się tu w równej mierze osoby po pięćdziesiątce, jak i młodzież, a więc pokolenie lat 70. wciąż nadaje ton. Ciekawe że tak mało osób wie o tym drugim obliczu wyspy: są tu doskonałe ośrodki odnowy biologicznej, świetne zaplecze sportowe, trasy rowerowe i szlaki dla pieszych wędrówek. Młodych i aktywnych też oczywiście sporo, jakby odwiedzający wyspę turyści wreszcie obudzili się po nieustającej imprezie i z lekkim poczuciem winy stwierdzili, że najwyższy czas wziąć się za siebie. Skoro już tu jestem, sama mam zamiar postąpić podobnie.
Joga i SPA
Pierwszego dnia wybieram się do środkowej części Ibizy, by zwiedzić agroturystyczne SPA. Jadąc po bezdrożach, docieram do małej piaszczystej ścieżki prowadzącej do ośrodka o nazwie Atzaro. „Gospodarstwo” agroturystyczne w niczym nie przypomina naszych zajazdów: bujna roślinność, bananowce, baseny otoczone palmami i wielkie zadaszone łoża. Wybieram się na lekcję jogi, po której wskakuję do basenu, by następnie w otoczeniu rajskiej przyrody i gustownych wnętrz zjeść równie wyrafinowany posiłek. Nawet przystawki wyglądają jak dzieła sztuki. Chrupiące pieczywo z kozim serem, rukolą i figami, ozdobione orzechami włoskimi i octem balsamicznym smakuje równie dobrze jak lekko surowa ryba, podana na rozgrzanym kamieniu. Pocieszam się, że zdrowe (i pięknie podane) jedzenie nie tuczy.
Plaże Ibizy
Co jeszcze sprawia, że każdy tu pięknieje w oczach? Odpowiedź brzmi – mikroklimat. Do niewątpliwych atrakcji Ibizy należą salines, czyli baseny solankowe, oraz otoczone lasem sosnowym piaszczyste plaże. Parujące baseny wypuszczają do powietrza mnóstwo minerałów. A dzięki temu, że tereny te zostały włączone do Parque Natural de ses Salines, w okolicy nie ma hoteli, a w rezerwacie żyje ponad 200 gatunków ptaków i roślin.
Oszałamiający zapach lasu sosnowego to znak, że dotarłam na miejsce. Mijając solanki, dochodzę do plaży Playa des Cavallet, na której mnożą się szkoły nurkowe i wycieczki katamaranem. Dalej piach zastępują drobne kamyczki, na których z kolei wygrzewają się nudyści.
Mijając zatokę, kierujemy się w stronę wieży obronnej. Tu piasek zamienia się w skały, a łagodne nadbrzeże w strome urwiska. Na skałach rozłożyli się plażowicze, którzy cenią ciszę, spokój i chcą mieć trochę więcej intymności. Co chwilę zatrzymuję się, by zrobić kolejne zdjęcie: tu wrak łodzi, tam drzewo oliwne na tle poszarpanych chmur.
Doskonała na długie spacery i ciągnąca się ok. trzech kilometrów trasa prowadzi do kolejnej piaszczystej plaży, Platja de ses Salines. Ze względu na liczne zjeżdżalnie, wypożyczalnie rowerków wodnych, pontonów i możliwość nauki pływania na windsurfingu, tę plażę upodobały sobie młode rodziny z dziećmi.
Z kolei plażowicze spragnieni imprezowego szaleństwa powinni wybrać się na Playa den Bossa. Pełna barów, klubów i strzeżonych kąpielisk jest najdłuższą na wyspie piaszczystą plażą.
Gdzie bywają gwiazdy?
W międzyczasie dzwoni Dominique: – Pora na lunch – oznajmia. – Zabieram cię do Blue Marlin, jednego z najbardziej znanych klubów na wyspie. Niepowtarzalność tego lokalu położonego w zatoce Cala Jondal tkwi w szczegółach. Z drzew zwisają kryształowe żyrandole, w powietrzu unosi się chilloutowa muzyka, a w oddali widać łoża z baldachimem, gdzie można zamówić sobie masaż. Dookoła sami piękni, opaleni ludzie w każdym wieku. Ponoć chętnie bywają tu sławy, m.in. Tim Burton, Sylvester Stallone czy Leonardo DiCaprio. Kto by się im dziwił? Przyszłabym tu choćby dla samego jedzenia. Na początek dostajemy pięknie podany sos alioli, w którym maczamy pieczywo, następnie soczyste sushi, a z kolei jako danie główne na naszym stole lądują pieczone okonie morskie i karmazyny. Na deser flao, czyli sernik z malinowym musem.
Ibiza aktywnie
Część Ibizy zwiedzam na rowerze, zaczynając od małej miejscowości Santa Gertrudis de Fruitera, słynnej z dwóch ulic mieszczących... 22 lokale gastronomiczne. Zwiedzam słynny Bar Costa, który w latach 70. gościł lokalnych hipisów. Właściciel Baru interesował się malarstwem i wielokrotnie zamiast pieniędzy za wydawane posiłki przyjmował obrazy, które do dnia dzisiejszego zdobią przestrzeń lokalu.
Ponownie wsiadam na rower i, wybrawszy trasę dla średnio zaawansowanych, kieruję się w stronę północno-zachodniego wybrzeża. Jednak widok rosnących fig, pistacji i migdałów nakazuje kolejny postój. Zachowuję się jak dziecko, ale nic nie smakuje tak dobrze jak zerwany ukradkiem, prosto z drzewa, owoc.
Mijając plantacje winogron, docieram do jednej z czterech winnic na Ibizie, Sa Cova. Okazuje się, że z pochodzących ze szczepu winogron Monastrell wyrabia się wino różowe. Pełen aromatu, 13-procentowy trunek pasuje do ryżu oraz wszelkich past.
Wokół Ibizy
Kolejny poranek i tym razem wiem, że będzie to idealny dzień na wyprawę kajakową. Spokojne morze i bezchmurne niebo oferują doskonałą widoczność na zatoce Cala d’Hort, skąd widać wyspę Es Vedra, cel większości kajakowych wycieczek. Na temat wyspy krąży wiele legend m.in., że w jej okolicy miało miejsce kuszenie śpiewem statku Odyseusza przez morskie syreny, a także iż wyspa jest miejscem urodzin kartagińskiego wodza Hannibala. Niegdyś zamieszkana była przez ludzi, obecnie żyją na niej dzikie kozy. Żeby było ciekawiej, wyspa jest także miejscem przepowiedni Nostradamusa. Według jego zapisków, Es Vedra będzie jedynym miejscem na ziemi, które przetrwa koniec świata.
Podczas gdy instruktor kajakarstwa Jose, opowiada tę anegdotę, jedna z uczestniczek naszej kajakowej grupy nagle znika z horyzontu. Apokaliptyczna chwila trwa jednak krótko: okazuje się, że jej kajak przewrócił się do góry dnem i po chwili zmoknięta wynurza się zza burty, zapewniając nas, że wszystko w porządku.
***
Po południu, z kajaka przesiadam się na statek w porcie Sant Antoni De Portmany. Opalona i ubrana na biało kobieta zaprasza mnie na pokład. Jest zarazem kapitanem, jak i właścicielem statku. Jak podpowiadała mi Dominique, większość interesów na Ibizie prowadzą kobiety. Być może siła Matki Boskiej Śnieżnej, patronki wyspy, w dalszym ciągu spływa na jej mieszkanki?
Statek cumuje przy wypełnionym ludźmi nadbrzeżu Platges de Comte. Każdy, tak jak ja, czeka na spektakularny zachód słońca. Jak niemal wszędzie na wyspie, wszystkiemu towarzyszy dobra muzyka, serdeczna atmosfera i piękni ludzie. To zadziwiające, że właśnie ta wyspa przyciąga tyle osób z wyczuciem rytmu, dobrym gustem i dbałością zarówno o swój rozwój duchowy, jak i fizyczny. Zaczynam podejrzewać, że nawet cudowny mikroklimat i zdrowy tryb życia nie są za to odpowiedzialne. To są po prostu potomkowie tych kuszących syren, które ściągały tu marynarzy.