REYKJAWIK

Reykjavik – Pierwszy przystanek wycieczki na Islandię. Co zobaczyć w mieście i w okolicy?

Karolina Bogusławska, 24.11.2016

Widok na Reykjavik, stolicę Islandii

fot.: shutterstock.com

Widok na Reykjavik, stolicę Islandii
Reykjavik mało kiedy stanowi cel wycieczki na Islandię. Gości przyzywa tu dzika przyroda Północy i kosmiczne krajobrazy wyspy. Jednak to stolica jest pierwszym przystankiem niemal każdej wyprawy. Sprawdźcie, co zobaczyć, by aklimatyzacja na Islandii upłynęła wam przyjemnie.   zrobiło się ostatnio głośno. Mówiono, że kraj zbankrutował. W Reykjaviku o kryzysie słychać jednak tylko w kawiarniach. Miasto dalej żyje swym sennym, wyspiarskim rytmem

Mieszkam w Reykjaviku zaledwie kilka lat, a mam wrażenie, że jestem jego nierozerwalną częścią. „Jak mogłam żyć gdzie indziej”, zastanawiam się czasem, patrząc na krajobraz za oknem. Łatwo przyzwyczaić się do tych widoków, oceanu, który oblewa miasto z trzech stron, fiordów, wrzynających się w ląd, czy w końcu Esji – góry oszukującej oczy, zmieniającej swój kształt w zależności od pory dnia, roku, gęstości powietrza i zachmurzenia. W Reykjaviku trudno odwrócić się od przyrody. Bez przerwy przypomina o swojej sile, uczy pokory, czyniąc z Islandczyków najbardziej świadomy ekologicznie naród na świecie.

Islandia. Panorama Reykjaviku

Islandia. Panorama Reykjaviku, fot. shutterstock.com

Mieszkańcy miasta twierdzą, że są najbliżej nieba. Trudno się z tym nie zgodzić, czasem wydaje mi się, że mogę dotknąć chmur, które groźnie kłębią się nad miastem. Gdy przegoni je silny wiatr znad Atlantyku, światło polarne bawi się kolorami. Nad głową widać wszystkie tonacje błękitu, od lazuru po stalową szarość.

NA TEMAT:

Co zobaczyć w Reykjaviku?

Kiedy przyjeżdżają do mnie goście, idziemy najpierw oglądać panoramę miasta ze szczytu nowoczesnego budynku Perlan, we wnętrzu którego ujarzmiono gorące podziemne źródła. To stąd pobiera się wodę rozprowadzaną potem do domów w Reykjaviku. Integralną częścią obiektu jest sporych rozmiarów ogród zimowy (Vetrargardur), gdzie pośród islandzkich chłodów rosną palmy kokosowe, bananowce i rumienią się figi. Z ogrodu na taras widokowy ukryty pod olbrzymią szklaną kopułą prowadzą kręte schody. Warto wejść na górę, usiąść przy restauracyjnym stoliku i podziwiać skarby wyspy – czapę lodowca Snæfellsjökull, fiordy zachodnie czy półwysep Snæfellsness. Restauracja obraca się w ciągu godziny o 360 stopni, każde miejsce jest więc dobre. Zawsze gdy tam przychodzę, czuję się jak w wieży Babel. Słuchać Niemców, Anglików, Hiszpanów, Amerykanów, Polaków. Wszyscy spieszą się, łapczywie robią zdjęcia i znikają w cieniu ogrodu.

W Reykjaviku ma się często wrażenie, że wszystko jest tymczasowe: statki przypływają i odpływają, turyści wracają do hoteli, by potem ruszyć w głąb kraju, zdobyć lodowiec czy nieczynny wulkan. Tę atmosferę przystani pośród oceanu łatwo poczuć na pchlim targu Kolaportið (Tryggvagötu 19). Też jest szybko i głośno. To stąd powinno się przywieźć pamiątkę z Islandii. Starą lampę w wyblakłe słoneczniki albo plastikowego rekina z wytartą nazwą wyspy. Z Kolaportið blisko do najstarszej części centrum. Małe, obite blachą drewniane domki pomalowane w najbardziej wymyślne barwy przytulają się do brzegu jeziora Tjörnin. Czuć tu sielską atmosferę wielkomiejskiej prowincji. Ubrani w eleganckie płaszcze tubylcy dostojnie przemierzają drogę na swoich wysłużonych jednośladach. Co chwila słychać „Halló!” – większość osób zna się przecież z widzenia, w końcu w Reykjaviku mieszka niewiele ponad 100 tysięcy ludzi.

Islandia. Ulica w Reykjaviku

Islandia. Ulica w Reykjaviku, fot. shutterstock.com

Warto odwiedzić tu najstarszy dom w mieście – Fógetinn z 1752 roku. Oczywiście historia Reykjaviku jest znacznie dłuższa. W 874 roku osadę założył norweski wiking Ingólfur Arnarson. Z racji znajdujących się w okolicy gorących źródeł i gejzerów nazwał to miejsce Reykjavik, co w wolnym tłumaczeniu znaczy „dymiąca zatoka”. Dziś pomnik Arnarsona stoi przed urzędem prezydenta i premiera. To niejedyny wiking, z którego dumni są Islandczycy. Na głównym placu muskuły pręży Leif Ericcson, który pięć wieków przed Kolumbem odkrył Amerykę. Traktowany jest przez wyspiarzy jako założyciel ich państwa. Na placu Austurvoellur znajduje się także nowoczesny kościół Hallgrimskirkja z 75-metrową wieżą, z której rozciąga się widok na całe miasto. Niedawno Reykjavik wzbogacił się też o prawdziwą perłę nowoczesnej architektury. Przypominający bryłę lodu budynek opery, powstał na wzgórzu Borgaholt tuż obok równie awangardowego architektonicznie kościoła ewangelickiego-augsburskiego.

Błękitna laguna - najdziwniesze termy na świecie

Jednak to nie architektura jest atrakcją Reykjaviku. 40 kilometrów od miasta znajduje się tak zwana Błękitna Laguna – nowoczesne i naturalne baseny termalne przykryte obłokami pary. Bez względu na pogodę można się tu wylegiwać w naturalnie ogrzewanej mlecznej wodzie.

Błękitna Laguna z góry

Błękitna Laguna z góry, fot. shutterstock.com

Jadąc dalej, jest jeszcze ciekawiej; zanim wjedziemy do centrum, rozlewa się olbrzymie pole lawy, które wygląda, jakby ziemia buntowała się przeciwko mieszkającym tu ludziom i za wszelką cenę chciała upodobnić się do jakiejś niegościnnej planety. To w tej okolicy Hollywood kręcił swoje największe przeboje – „Batman: Początek”, „Lara Croft: Tomb Raider” czy przygody Jamesa Bonda.

Miejsca na imprezę w Reykjaviku

Islandczycy wbrew powszechnej opinii to bardzo rozrywkowy naród. Rytuałem każdego weekendu jest tak zwany runtur, czyli przemieszczanie się coraz bardziej chwiejnym krokiem od baru do baru. To imprezowanie ma w sobie coś z dekadencji. Moi znajomi wspominają, jak 20 lat temu obowiązywała w Islandii prohibicja. Chcąc odreagować jakoś półroczne ciemności, wyspiarze upijali się wódką z ziemniaków pachnącą kminkiem.

Dziś na szczęście możemy już pić piwo. Polecam szczególnie Kaffibarin (Bergstadastraeti 1), którego właścicielem jest reżyser kultowego „101 Reykjavik” Baltasar Kormakura. Można tam wypić najtańsze piwo w mieście, jedyne 400 koron za pół litra trunku. Warto zajrzeć też do klubu Boston (Skolavordustig 15), w którym Björk nagrała teledysk do utworu „The Triumph of Love”. Trzeba usiąść w tym miejscu i poobserwować islandzką młodzież. To bardzo otwarci ludzie, którzy zdążyli już odwiedzić pół świata. Gdzieś z głośników z pewnością dobiegać będzie muzyka. Gra kolejny miejscowy zespół marzący o wielkiej karierze.

Przysmaki kuchni Islandii

Ale życie nocne to nie tylko muzyka i piwo. To również szaszłyki z wieloryba serwowane w jedynej tawernie w porcie (Frakkar, Baldursgata 14), homary (Humarhusio, Amtmannsstigur 1) czy też baranina, która nie ma sobie równych na świecie (Argentina, Baronsstig 11a). W Islandii jest przecież dwa razy więcej owiec niż ludzi. Kuchnię islandzką ukształtował klimat. Ograniczona ilość pożywienia i jej wąski asortyment sprawiły, że nic nie mogło się zmarnować. Nawet maskotka wyspiarzy – lundi, czyli maskonur – trafiła na ruszt.

Polub nas na Facebooku!

Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.