Jesteś z Austrii czy Szwajcarii? Jakiś inny akcent... – zapytał mnie z ciekawością kelner przyjmujący zamówienie w jednej z kawiarni. – Z Polski... – przyznałam nieśmiało, chociaż nie powinnam się dziwić. Pytanie, skąd pochodzi rozmówca, jest niezwykle popularne w Niemczech, a szczególnie tu, w Hamburgu. „Duma północnych Niemiec” przyciąga setki tysięcy ludzi z całego świata. Może trzy czwarte mieszkańców to rodowici Niemcy, reszta jest mieszanką różnych narodowości.
Co zobaczyć w HafenCity
Moim celem jest port i HafenCity. Po drodze mijam kościół św. Michała, symbol Hamburga. Ze 132-metrowej wieży podziwiam panoramę. W oddali widzę już portowe żurawie i port hamburski rozciągający się po horyzont. Nieco bliżej dostrzegam osamotnioną gotycką wieżę kościoła św. Mikołaja – patrona żeglarzy. Jego ruiny pozostawiono po wojnie jako pomnik ku czci ofiar.
Niedługo potem docieram do portu. Na nabrzeżu Łaby, przy kei, stoi wielki trójmasztowiec.
Rozpadało się, więc szybko kieruję się do tunelu pod rzeką. Nie wszyscy wiedzą, że kamienny, kopulasty budynek kryje cztery wielkie windy. Pochodzącym z początku XX wieku, wyłożonym ceramicznymi płytkami, tunelem spacerują przede wszystkim turyści. W środku, 21 metrów pod wodą, czuję się trochę klaustrofobicznie.
Z drugiego brzegu mam doskonały widok na Elbphilharmonie – Filharmonię nad Łabą – znajdującą się w nowo powstającej dzielnicy HafenCity; jej budowę ukończono w 2016 roku. Szklano-metalową fasadę zaprojektowano tak, aby wyglądem przypominała fale wzburzonej Łaby.
Nowoczesne, mieszkalno-biurowe HafenCity ma nawiązywać do architektury pobliskiej dzielnicy spichlerzy, z neogotyckimi budynkami z czerwonej cegły. Tworzą one największy na świecie kompleks magazynów. Do dziś składuje się tu cenne towary, jak przyprawy lub tytoń, przywiezione na okrętach z drugiego końca świata. Co ciekawe, można tu kupić też najprawdziwsze dalekowschodnie dywany, które, gdy nie pada, są wykładane na chodnikach przy wejściach do magazynów.
Mijani przeze mnie ludzie rozmawiają w wielu językach, nie tylko po niemiecku.
W podzielonej kanałami dzielnicy czuję prawdziwą atmosferę Hamburga. Wędrując między spichlerzami, przechodząc z mostu na most, wracam powoli do centrum. Niegdyś bogate rodziny spacerowały po głównej ulicy, licząc, że niezamężne córki spotkają tu odpowiedniego męża – stąd nazwa Jungfernstieg (niem. Jungfern – panna). Tutaj mieści się też przystań popularnych statków parowych, z których można podziwiać miasto od strony wody.
Hamburg nie jest typowo turystycznym miastem, ale będąc w nim choć chwilę, można poczuć jego specyficzną atmosferę. W końcu mieszkańcy w każdej rozmowie z dumą podkreślają, że pochodzą właśnie stąd.