PORTUGALIA

Ta wyspa przypomina zaczarowaną willę. Każde piętro jest z innej bajki

Karolina Tomas, 7.03.2016

Z Eira do Serrado rozciąga się najlepszy widok na kręte górskie drogi

fot.: Karolina Tomas

Z Eira do Serrado rozciąga się najlepszy widok na kręte górskie drogi
Tutejsze owoce pachną Azją, a wina o takim smaku na próżno szukać na kontynencie. Madera przypomina zaczarowaną willę, której każde piętro jest z innej bajki.

Jest zimno. W krainie wiecznej wiosny naprawdę trzęsę się z zimna. No tak, na wysokości 1818 m n.p.m. wiatr hula z większą siłą. Jest też nieco bardziej złośliwy niż nad brzegiem oceanu. Akurat teraz musiał przygnać całą masę gęstych obłoków – nici z przepięknej panoramy. A jeszcze kilkanaście niebywale ostrych zakrętów temu niebo było takie błękitne...

Przyznaję, nie jestem największą fanką wysp. Owszem, miło jest wyłożyć się na białym piasku w cieniu palmy, ale taki rajski obrazek dość szybko mnie nudzi. Jednak Madera wita przybyszów krajobrazem bliższym pasmu górskiemu albo soczyście zielonej dżungli. Trochę żałuję, że pakując walizkę, obok sandałów nie włożyłam do niej butów trekkingowych. Bo zdecydowanie nie jest to wyspa dla leniuchów.

NA TEMAT:

Na dachu Madery

Piętro trzecie

Madera, pico de Arieiro

Pico do Arieiro (fot. shutterstock.com) jest trzecim najwyższym szczytem Madery. Widok miał być niezapomniany, kadry niepowtarzalne, a wspomnienia bezcenne. Aura postanowiła jednak z nas zadrwić. Z upalnego wybrzeża migiem przenieśliśmy się w chłodną strefę mglistych szczytów. Odnoszę wrażenie, że wieczna wiosna to fraza zarezerwowana raczej dla niższych obszarów. Wysoko nad oceanem ziemia pachnie jesienią, a powietrze jest rześkie i przyjemnie wilgotne. Wydaje się, że słońce zostało gdzieś w dole i teraz tylko kilka promieni niezdarnie przedziera się przez bujną roślinność. Ta nagła zmiana klimatu przynosi jednak ulgę. Po pokonaniu prawdopodobnie tysiąca zakrętów (w głowie zakręciło mi się już gdzieś za dziesiątym i straciłam rachubę) chłodny powiew na twarzy jest niczym nektar bogów.

Tak naprawdę najbardziej odpoczywam w lasach wawrzynowych wpisanych w 1999 roku na listę UNESCO. Na początku trudno oswoić się z faktem, że nie trzeba się tu nigdzie wspinać. Teren jest zaskakująco równy. A Madera jest przecież wyspą niezwykle górzystą. I stromą. Dlatego nawet i dziesięć metrów płaskiej drogi wprawia mnie w euforię. Poza tym każdemu krokowi towarzyszy melodyjne chlupotanie. Ścieżka wiedzie bowiem wzdłuż kanału wodnego.

Pierwsze lewady, czyli tutejsza sieć nawadniająca, powstały jeszcze w XV wieku, by transportować wodę z wyższych części Madery do tych położonych niżej. Do dziś zachowały się tylko kanały z XIX i XX stulecia. Wąskie dróżki przy korytach ułatwiają kontrolowanie drożności całego systemu irygacyjnego. Jak się okazuje ułatwiają też maszerowanie – dziś lewady stanowią imponującą sieć szlaków pieszych. Wspominałam, że cały system mierzy około 2000 km? Dlaczego nie spakowałam wygodniejszych butów?

Klif Cabo Girao

Piętro drugie

Madera

Władysław III Warneńczyk miał zginąć w 1444 roku. Dlaczego więc jego imię odbija się echem właśnie tutaj, na Cabo Girao (fot. shutterstock.com), jednym z najwyższych klifów Europy?

Ponad tysiąc metrów niżej od szczytu Pico de Arieiro jest środek lata. Powolutku zbliżam się do barierki, zza której na razie dostrzegam tylko lazurową wodę. Przezroczysta platforma widokowa momentalnie podnosi mi ciśnienie. Całe szczęście, że nie jest krystalicznie czysta. Piasek naniesiony przez sporą grupę turystów (czy szklana platforma utrzyma tylu ludzi?!) rozmazuje nieco widok na niemal 600-metrowe urwisko pod moimi stopami. Daleko w dole fale rozbijają się z hukiem o surowe skały. Mówi się, że kilka wieków temu roztrzaskał się tu okręt Warneńczyka. Na Maderze istnieją ponoć poszlaki, że rzekomo poległy pod Warną bohater żył jeszcze długo (ale już jako pielgrzym) i osiadł na ciepłej wyspie na Atlantyku... Nie warto jednak pytać mieszkańców Madery o króla Władysława. Załamany klęską, nigdy nie wyjawił swojego pochodzenia i tutaj znany był jako Henrique Alemão.

Na wysokości klifów krajobraz zmienia się diametralnie. Zamiast lasów eukaliptusowych – plantacje bananów, zamiast zielonych górskich szczytów – ostre urwiska, a im bliżej Funchal, stolicy Madery, w miejsce niewielkich wiosek w dolinach – falujące wzgórza pełne domków mieszkalnych. Im dalej sięgam wzrokiem, tym gęstsza staje się zabudowa. Takie rozmieszczenie jednak nie dziwi, hierarchia jest tutaj jasno określona – im wyżej, tym taniej.

Funchal

Piętro pierwsze

Madera, Funchal

Renata mieszka na wyspie od 12 lat, Sonia o połowę krócej. Kiedyś Madera była dla nich przerwą od polskiej rzeczywistości, dziś jest domem. Siedzimy w ich ulubionej knajpce w centrum Funchal (fot. shutterstock.com). – Wystrój Venda Velha przypomina mi dawne sklepy ze słodyczami – Renata uśmiecha się, tłumacząc, dlaczego właśnie to miejsce darzy taką sympatią. Popijamy ponchę, najsłynniejszy lokalny drink, a pod nogami chrzęszczą nam skorupki fistaszków, które nieustannie donosi barman.

– Mieszkańcy Madery są niepoprawnymi optymistami. Pozdrawiają się zwrotem „wszystko w porządku?”, uśmiechając się serdecznie. Wieczory rzadko spędzają w domu, spójrz, knajpy w centrum nigdy nie świecą pustkami – dziewczyny z entuzjazmem opisują wyspiarzy. Faktycznie, jest niedziela, zegar wybił już północ, a przy stolikach ludzie w każdym wieku wciąż prowadzą ożywione dyskusje.

Miasteczko budzi się tak naprawdę o zachodzie słońca, zwłaszcza w weekendy. Przez pustą w ciągu dnia ulicę Santa Maria teraz ciężko przebrnąć. Wszystkie lokale stoją otworem – aż trudno uwierzyć, że rankiem przemierzałam tę samą uliczkę. Wówczas dało się słyszeć wyłącznie brzęczenie kolejki linowej, przemieszczającej się tuż nad dachami kamieniczek. Choć minęłam wtedy raptem kilka osób, pogodę ducha mieszkańców dało się odczuć na każdym kroku. A właściwie na każdych drzwiach, z których uśmiechały się do mnie kolorowe malowidła. Wielki motyl, piękna twarz, a nawet Mały Książę – nie ma tu ani jednego nudnego, smutnego wejścia. Nawet odrapany gdzieniegdzie tynk sprawia wrażenie zamierzonego działania twórczego.

Windą w dół klifu

Parter

Winda powoli, jak żółw ociężale zabiera nas na spotkanie z oceanem. Mam pewne obawy, czy dowiezie nas w jednym kawałku. Klif, do którego przymocowana jest konstrukcja, nawet nie jest stromy. On jest całkowicie pionowy! A szyna, po której przesuwa się ta głośna, metalowa puszka ma głęboki odcień rdzy... Ale umówmy się, że droga do raju nigdy nie jest łatwa. Do Faja dos Padres z lądu można dostać się tylko w ten sposób.

Zakątek doskonale spełnia rolę azylu przed rzeczywistością. Tuż nad brzegiem Atlantyku znajduje się tylko kilka wakacyjnych chatek, plantacja bananów, winnica i restauracja. Dla tak smacznej ryby z pieczonym bananem – a jakże by inaczej – zlazłabym z tej skarpy o własnych siłach. I by jeszcze raz zanurzyć się w zadziornym Atlantyku. Ocean raz po raz próbuje wciągać do dalszej gry – fale przewracają na śliskie kamienie przy każdej próbie wyjścia na brzeg. Woda jest na tyle ciepła, że ulegam bez większego oporu.

No dobrze, tak naprawdę trochę mi wstyd, że nie potrafię wygramolić się na kamienistą plażę, więc pluskam się wystarczająco długo, by śmiech kilku wędkarzy na pomoście w końcu ucichł. Kąpiel w naturalnych kąpieliskach w Porto Moniz nie byłaby jednak takim złym rozwiązaniem... Baseny zostały ukształtowane przez płynącą lawę, która zastygła w zimnej, oceanicznej wodzie. Dziś są dodatkowo wyregulowane i poszerzone o betonowe podesty i schodki, fale mogą więc tylko prześlizgiwać się przez ochronne murki.

Wino z Madery

Podziemie

Mário wprawnie porusza kieliszkiem. Delikatne światło, wpadające do piwnicy państwa Jardim Fernandes, podkreśla bursztynowy kolor trunku. Już sam zapach jest inny, bardziej intensywny. A smak? Na początku odrobinę się wzdrygam, Malvasia jest mocniejsza niż się spodziewałam. Dopiero za moment dociera do mnie jej słodycz i lekko orzechowy aromat.

Winnica znajduje się właśnie w Fajã dos Padres, nad samym brzegiem oceanu. Mieszkańcy Madery potrafią zagospodarować nawet najmniejszy skrawek ziemi. Nikogo nie dziwią szczepy winorośli na stromych zboczach wzgórz. Nie warto nastawiać się tu na degustację klasycznego porto, wyspiarze są na tyle dumni z własnego wina, że niechętnie importują kontynentalne trunki. Jedyny w swoim rodzaju smak wina zawdzięczają nie tylko sposobowi produkcji, ale przede wszystkim klimatowi i specyficznej glebie. Madera wyłoniła się przecież w serii erupcji podwodnego wulkanu.

Centrum Wulkanizmu

O kilka milionów lat wstecz przenosi nas Centrum Wulkanizmu i jaskinie w São Vicente. Po półgodzinnej wędrówce wąskimi, zimnymi korytarzami docieramy do samego jądra Ziemi. Wybuchom i bulgoczącej złowrogo lawie przyglądamy się z bliska dzięki trójwymiarowemu seansowi w sali multimedialnej. Pod powierzchnią oceanu Madera znacznie bliższa jest piekielnym czeluściom niż rajskim krajobrazom. Jednak tuż nad lazurową taflą Atlantyku momentalnie odsłania swoje łagodniejsze oblicze. Przyznaję, myliłam się. Wypoczynek na wyspie wcale nie musi być nudny.

Kiedy jechać na Maderę

Położenie geograficzne Madery (500 km od wybrzeży Afryki i 1000 km od Europy) sprawia, że klimat wyspy jest nadzwyczaj łagodny, w związku z czym można odwiedzać ją właściwie przez cały rok. Średnia temperatura latem wynosi 25°C, a zimą 17°C. Kąpiele w oceanie na pewno będą przyjemniejsze w miesiącach letnich, choć temperatura wody nigdy nie spada poniżej 18°C.

Jak dojechać

Na Maderę najłatwiej dostać się, korzystając z oferty portugalskiej linii lotniczej TAP. Na wyspę nie ma bezpośrednich połączeń z Warszawy, dlatego do Funchal najwygodniej dolecieć, przesiadając się w Lizbonie. Taka opcja jest najbardziej komfortowa, ale nie należy do najtańszych. W zależności od terminu za bilety w obie strony zapłacimy blisko 2000 zł (www.flytap.com). Korzystając z oferty linii Easy Jet, za przelot na trasie Kraków-Londyn-Funchal możemy zapłacić mniej niż 500 zł, pod warunkiem, że loty zarezerwujemy z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem i zabierzemy ze sobą wyłącznie bagaż podręczny (www.easyjet.com).

Gdzie spać na Maderze

Hotel Terrace Mar jest usytuowany ok. 2 km od centrum Funchal. Nocleg dla dwóch osób kosztuje 78 euro. W każdym pokoju znajduje się łazienka oraz aneks kuchenny. Goście hotelowi mogą ponadto korzystać z basenu (www.terracemarhotel.com). Tańszym rozwiązaniem jest nocleg w hostelu. Przykładowo w Residencial Funchal za nocleg w dwuosobowym pokoju z łazienką zapłacimy ok. 80 zł (www.pousadasdejuventude.com).

Szczegółowe informacje na temat Madery: www.visitmadeira.pt.

Polub nas na Facebooku!

Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.