W tak małym kraju, o powierzchni zbliżonej do powierzchni województwa podlaskiego, trudno o więcej atrakcji. I to dla każdego. Jest tu miejsce na szaleństwo na kajakarskich czy narciarskich trasach i relaks w czasie kąpieli w gorących źródłach. Jeśli dodać do tego przyjaznych mieszkańców, z którymi łatwo się porozumieć (w końcu to Słowianie), trudno nie myśleć o Słowenii jak o turystycznym raju. Gdy jeszcze przeczytałem słowa hymnu narodowego mówiące o młodym winie, co życie wlewa w żyły, i pięknych dziewczętach - kwiatach gór, decyzja o wyjeździe do Słoweni była oczywista...
Uzdrowiska i winnice
Granicę słoweńsko-austriacką przekraczamy koło południa w miejscowości Gornja Radgona. Wieczorem pławimy się w gorących źródłach w uzdrowisku Moravskie Toplice na północny wschód od Murskiej Soboty w regionie Prekmurje. Zanurzony po szyję w wodzie o temperaturze 36oC zastanawiam się, jak namówimy nasze córki - Alę i Karolinę, szalejące w basenach kompleksu "Terme 3000", do dalszej podróży. Nie było łatwo, ale udało się. Następnego dnia, mimo upału, ruszamy na południe. Za rzeką Mura widzimy starożytne winnice Prlekij. Dzieje uprawy wina w tym regionie sięgają czasów Imperium Rzymskiego. Świadczą o tym znaleziska archeologiczne: amfory, dzbany i kielichy. Najpiękniejsze winne pejzaże można podziwiać między Ljutomerem a Ormožem, w okolicach wioski o nazwie Jeruzalem. Wśród łagodnych wzgórz porośniętych przez winorośle czerwienią się dachy kamiennych domów, a na wzniesieniach lśnią w słońcu fasady kościółków.
Góry i doliny
Przez Ptuj, najstarsze miasto Słowenii, jedziemy w głąb Alp Kamnicko-Sawińskich. Namioty rozstawiamy u babci Rodzynki. Tak nazwaliśmy przemiłą starszą panią, właścicielkę małego pola namiotowego w Nazarje nad rzeką Savinją. To dobre miejsce na wypady w góry. Wokoło widoki rodem ze Szwajcarii, skaliste szczyty, rozległe zielone doliny, bydło i ażurowe drewniane stodoły, w których suszy się siano. Urokliwa Dolina Logarska kończy się przepaścistą ścianą, z której spada dziewięćdziesięciometrowej wysokości wodospad Rinka. Wyżej docieramy do źródła Savinji. Zjeżdżając w dół, widzimy miejsca, w których rzeka znika w głębi ziemi, by znowu nieco dalej pojawić się na powierzchni. Wąską i krętą drogą jedziemy przez malownicze górskie wsie w górę Doliny Kamniškiej Bystricy. Kolej linowa wywozi nas 1200 m wyżej, na krawędź masywu Velikej Planiny, słynącej z licznych drewnianych szałasów pasterskich. Rozległe panoramy sąsiednich pasm alpejskich sprawiają, że wycieczka przez masyw jest niezwykle przyjemna. Po dniu w górach z apetytem pałaszujemy kolację: oliwki, pršut - wędzoną i suszoną szynkę, ser z ajvarem, pomidory, świeży chleb upieczony przez babcię Rodzynkę i popijamy schłodzone w studzience wino Gorjak.
Rzeka i stolica
Region Bela Krajina wita nas rzęsistym deszczem. Docieramy do Vinicy, miejscowości położonej nad graniczną rzeką Kolpą, za którą rozciąga się już Chorwacja. Leje i leje - pogoda wciąż się dąsa. W końcu pokazuje się słońce, a my wyruszamy na rzekę. Z Radenci wraz z kajakami wyjeżdżamy kilkanaście kilometrów w górę Kolpy, a potem na wodę! Po drodze pokonujemy kilka progów. Nagle zrywa się wiatr, a po chwili spada gwałtowna ulewa. Ledwo zdążamy uciec na brzeg. Kilka kajaków się przewraca, ludzie gramolą się w płytkiej wodzie. Po deszczu nad rzeką unosi się mgła. W oparach przemierzamy ostatni odcinek spływu. Kolejny etap naszej podróży prowadzi przez stolicę kraju, położonej nad rzeką Lublanicą - Lublanę. Parkujemy samochody przy ul. Jana Pawła II i ruszamy na spacer po mieście. Legenda powiada, że Lublanę założyli Jazon i Argonauci, którzy pokonali tu smoka. Mityczny stwór jest dziś symbolem tego grodu, a wizyta na przepięknym Moście Smoka obowiązkowym punktem programu zwiedzania. Najlepszym sposobem poznania zabytków stolicy okazuje się spacer nad rzeką przez pięknie odrestaurowane stare miasto.
Kras i morze
Primorska jest jednym z najładniejszych regionów Słowenii. W klimacie, architekturze i kuchni odczuwam wyraźny wpływ Morza Śródziemnego. Zatrzymujemy się w małej wiosce Osp. W centrum przytulnego pola namiotowego, otoczonego kamiennym murkiem i nieopisanego w przewodnikach, stoi olbrzymi platan. Na jego gałęziach córki spędzają dużo czasu. Przy wiejskiej drodze rosną orzechy włoskie, dzikie i pyszne figi oraz strzeliste cyprysy. Każdy dzień kończy się i zaczyna biciem dzwonów w cerkwi. Nad Ospem wznosi się Wielka Ściana - ulubione miejsce wspinaczy, którzy ściągają tu z różnych zakątków Europy. Nic, tylko się wspinać i pić wino Malvazija! Naszym ulubionym miejscem są skały w Czarnym Kale (kal to po słoweńsku krasowe jeziorko). Na dole ukryte w błogim cieniu, po przejściu dwudziestu metrów w pionie odsłaniają panoramę na Zatokę Triesteńską. Po skałach śmigają zwinne jaszczurki. Gdy się nie wspinamy, zwiedzamy. Koper, Izola i Piran - trzy portowe miasta położone nad Morzem Adriatyckim. Nadbrzeżne bulwary, jachtowe mariny i "weneckie" stare miasta. Wałęsamy się wyludnionymi, wąskimi uliczkami, nad którymi rozciągnięte są sznury z praniem. Na straganach piętrzą się stosy owoców i warzyw. Kamieniste plaże są tłumnie oblegane. Nic dziwnego, Słowenia dysponuje tylko 50 km wybrzeża. Po kąpieli uciekamy do parku krajobrazowego Sečoveljske Saliny. Tu od wieków pozyskuje się sól z wody morskiej. Nad płytkimi basenami szybują tysiące ptaków. Kupki soli usypane na małych groblach ciągną się aż po horyzont. Nawet powietrze jest słone. Dla mnie, geografa, dużym przeżyciem jest wycieczka na Kras, płaskowyż rozciągający się między Novą Goricą a Triestem. Obszar dał nazwę ogółowi zjawisk związanych z rozpuszczaniem skał przez wodę. Nigdzie indziej nie spotkałem takiego bogactwa form krasowych: studnie, lejki, żłobki, żebra, doliny, polja - rozległe kotliny o stromych zboczach, mogoty - wapienne skały ostańcowe. Pod powierzchnią ziemi procesy krasowe uformowały systemy jaskiń ze wspaniałą, barwną szatą naciekową. Najbardziej obleganą przez turystów jest Jaskinia Postojna, my schodzimy do wpisanych na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO Jaskiń Škocjanskich. Czegoś takiego jeszcze nie widziałem: kanion rzeki Reki, głęboki na 100 m i długi na 6 km! Jest to największy podziemny kanion w Europie. Gdy patrzę w dół - jest rewelacyjnie oświetlony - z mostu Cerkvenikov zawieszonego 50 m nad nurtem Reki, nasuwa mi się porównanie z Wielkim Kanionem Kolorado.
Jeziora i Triglav
Dla Słoweńców zdobycie Triglava, najwyższej góry w kraju, jest patriotycznym obowiązkiem. Dla nas wyprawa w Alpy Julijskie na szczyt o wysokości 2864 m n.p.m. była rodzinną przygodą. Wyruszamy wczesnym świtem ze schroniska pri Savici. Szlak stromo pnie się w górę. Szybko zdobywamy wysokość. Wychodzimy ponad lasy i chmury. Po odpoczynku w schronisku w Dolinie Triglavskich Jezer wędrujemy dalej wśród form krasowych i powodzi kwiatów. Dolina jest najbardziej malowniczym fragmentem trasy: nad głowami piętrzą się wapienne ściany, u stóp których rozpościerają się wachlarze piargów. Po skałach przemykają kozice ze spiralnymi rogami. Pokonujemy ostatnie kilometry księżycowych gór i po 10 godzinach marszu docieramy do schroniska Tržaška. Fuksem dostajemy pokój i zmęczeni zasypiamy. Ranek wita nas deszczem. Szczyt jest już blisko. Podchodzimy pod ściany Triglava. Korzystamy ze stalowych chwytów i wspinamy się coraz wyżej. Ze szczytu zgania nas grad. Mokry wapień staje się niebezpiecznie śliski. Z niepokojem patrzę w przepaść pod naszymi stopami... W strugach deszczu wracamy do schroniska w dolinie. Przemoczeni i zziębnięci suszymy się przy kozie. Nie my jedni. Kolejny dzień okazuje się litościwy. Błękit nieba napawa optymizmem; po kilka godzinach marszu i rozstawiamy namioty na trawie nad Savą. Ala i Karolina są dumne, że weszły tak wysoko, a my jesteśmy dumni z dzieci. Adios Slovenija!