SZWAJCARIA

Najważniejsze dobre sanki i łyżwy. Szwajcaria tym razem bez nart

Jaonna Szyndler, 28.01.2015

Gryzonia zimą

fot.: shutterstock.com

Gryzonia zimą
Wyjazd do Gryzonii wywrócił moje przekonania do góry nogami – że sanki i łyżwy są trochę nudne i raczej dla dzieci.

Mknę z taką prędkością, że wyprzedzam co poniektórych narciarzy. Skręcania i hamowania, choć do trudnych nie należą, nie opanowałam jeszcze do perfekcji. Zatrzymuję się na zaspie i szybko uciekam z toru, aby nie wjechali we mnie inni saneczkarze. Nie wiem, który to już kilometr trasy, ale jeszcze sporo przede mną. Na szczęście! Savognin to niewielka miejscowość w południowowschodniej Szwajcarii, polecana głównie rodzinom z dziećmi, jako że ceny są tu stosunkowo przystępne, a niebieskich, łagodnych tras pod dostatkiem. Od kiedy parę lat temu wyrósł tu kolorowy hotel Cube, kurort upodobali sobie także młodzi. W przypominającym Kostkę Rubika budynku trwa nieustające après ski. Ale i tak najlepsza zabawa dzieje się na stoku i to niekoniecznie na nartostradach. W Savognin widok zarówno dzieci, jak i dorosłych z sankami pod pachą nie dziwi nikogo.

Na sanki do Gryzonii. Najdłuższy tor saneczkowy

Z dolnej stacji w Savognin wjeżdża się wyciągiem krzesełkowym do stacji Tigignas, a następnie gondolą do Somtgant. Tam na wysokości 2112 m rozpoczynają się dwie trasy saneczkarskie. Jedna liczy 10,5 km, jest łagodniejsza i prowadzi 900 metrów w dół, najpierw wzdłuż tras narciarskich, następnie przez las. Druga taką samą różnicę wysokości pokonuje w 7,5 kilometra. Z dużą prędkością mija się zakręt za zakrętem, a nawet krótki tunel poprowadzony pod nartostradą. W Szwajcarii słowo „sanki” nabiera dla mnie nowego znaczenia. To już nie minutowy zjazd z górki i ponowne wdrapywania się na jej szczyt, ale parokilometrowa, prawdziwa przygoda. Tutaj panuje równouprawnienie. Żaden narciarz czy snowboardzista nie popatrzy z politowaniem na osobę wsiadającą na wyciąg z saneczkami. Kto wie, kto będzie miał więcej frajdy ze zjazdu? To w Szwajcarii istnieje najdłuższy tor saneczkowy Europy – z Faulhorn do Grindelwaldu o długości 15 km i ponad 1500 m przewyższenia.

NA TEMAT:

Na pierwsze w życiu saneczkowe szaleństwo z prawdziwego zdarzenia Savognin jednak wystarczy. Zwłaszcza że jeździć można także po zmroku. Posileni w jednej z tradycyjnych restauracji na stoku, ze szpeclami z kiełbaską i szwajcarskim serem w brzuchach, ruszamy w dół – jakże by inaczej – na sankach. Trasę oświetlamy czołówkami. Widoczność jest tak mała, że cały czas wbijam pięty w śnieg, aby jechać jak najwolniej. Mimo to co jakiś czas muszę otrzepywać się ze śniegu i wsiadać z powrotem na sanki.

Łyżwy w Gryzonii

Podczas pobytu w Gryzonii na nowo definiuję także „łyżwy”. Do tej pory sport ten oznaczał dla mnie kręcenie się w kółko po tafli lodu w rytm skocznej muzyki i zmianę kierunku na hasło z głośników. Do osłoniętej górami doliny rzeki Albula przez trzy zimowe miesiące nie dociera praktycznie słońce i istniejąca tu niegdyś trasa na narty biegowe nie cieszyła się powodzeniem. Brak słońca postawiono zamienić w atut i poprowadzono tu 3-kilometrową trasę łyżwiarską.

Jedziemy do miejscowości Surava, gdzie wypożycza się łyżwy i obowiązkowe kaski. Stąd specjalny bus zawozi nas na początek „lodowiska”. Ruszamy razem, ale już po chwili każdy jedzie we własnym tempie, rozkoszując się ciszą, lasem i samotnością. Najpierw trasa prowadzi po płaskim terenie. Rozpędzam się więc, ile sił w nogach, pierwszy raz w życiu ciesząc się tak bardzo z „wyjścia na łyżwy”. Bez trudu pokonuję lekkie wzniesienia, łatwo wchodzę w zakręty. Trasa zaczyna jednak prowadzić w dół, a ja coraz bardziej nabieram prędkości. Próbuję przypomnieć sobie, jak to właściwie hamuje się na łyżwach. Łyżwiarskim pługiem ląduję, tradycyjnie już na tym wyjeździe… w zaspie. Nie zważając na to, koniecznie chcę przejechać całą trasę jeszcze raz. Mimo że narty pozostaną już chyba na zawsze moim sportem zimowym numer jeden, w Szwajcarii warto odłożyć je na bok choć na jeden dzień.

Polub nas na Facebooku!

Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.