EDYNBURG

Mroczna przeszłość szkockiej stolicy. Edynburg tropem mieszkańców

Bartek Kaftan, fot. shutterstock.com, 31.05.2016

Calton Hill, Edynburg

fot.: www.shutterstock.com

Calton Hill, Edynburg
Niby wiadomo, że o położeniu Edynburga zadecydowały względy praktyczne, że z góry lepiej widać okolicę i wody zatoki Firth of Forth, że wrogom trudniej zdobyć twierdzę na wzniesieniu. Ale gdy spogląda się na edynburskie Stare Miasto, nie sposób odmówić budowniczym fantazji. Uczepiło się skalistego grzebienia i balansuje, niebaczne na przepaści po obu stronach.

Jako pierwszy w oczy rzuca się zamek. Najstarsza ze wszystkich budowli w Edynburgu stoi na samym szczycie. Nawet w pełnym słońcu wydaje się groźny i posępny – królowa Małgorzata już tysiąc lat temu skarżyła się w dziennikach, że po chłodnych komnatach nieustannie hulają przeciągi. Z jej czasów nie ostała się ani jedna wieża. Najstarszą częścią obecnej twierdzy jest XII-wieczna kaplica, a większość pochodzi z XVI w. Fortecę raz po raz atakowali Anglicy. W obawie przed najeźdźcami mieszkańcy tłoczyli się za murami miejskimi. Wkrótce zabudowali każdy skrawek niewielkiego wzgórza i Stare Miasto mogło rozwijać się dalej tylko w jednym kierunku – ku niebu.

Stary Edynburg

Kamienice rosły i rosły, a Edynburg doczekał się własnego Manhattanu w czasach, gdy po drugiej stronie Atlantyku, na Long Island, osadnicy stawiali dopiero pierwsze chałupy. Dziś, po licznych przeróbkach, najwyższe domy mierzą kilkanaście pięter. Stoją wzdłuż Royal Mile, szerokiego jak Broadway, głównego duktu średniowiecznej dzielnicy, poprzedzielane wąskimi zaułkami. Gnieździli się w nich mieszkańcy dawnego Edynburga. Biedacy na dole, blisko pokrytych szlamem bruków, zamożni wyżej, by złapać choć odrobinę światła i świeżej bryzy. Pożary nie oszczędzały jednak nikogo. Epidemie dżumy, cholery i tyfusu regularnie pustoszyły wszystkie piętra, a nieczystości, wylewane przy wtórze okrzyku „Gardy loo!” [fr. garde à l’eau; uwaga na wodę] jednakowo brudziły eleganckie kapelusze i gołe głowy.

NA TEMAT:

Nowy Edynburg

edynburg

Na początku XVIII w. na Starym Mieście mieszkało już 70 tysięcy ludzi – sześciokrotnie więcej niż dziś. Stało się jasne, że tak dalej być nie może. Młodziutki architekt James Craig wyrysował w szczerym polu przeciwieństwo dotychczasowego centrum. Nowa część Edynburga miała powstać wzdłuż siatki prostopadłych ulic, rozpiętej między okazałymi placami.

Spacerując główną George Street, mijamy kolejne fasady z szarego piaskowca, wysokie okna, kute ogrodzenia. Przy północnej pierzei Charlotte Square ciąg kamienic spięto długą, pałacową fasadą z tympanonem i kolumnami, zadbano o podesty do wygodnego wysiadania z powozów i sterczące metalowe płytki do czyszczenia butów z błota przed wejściem.

W Georgian House oglądamy XVIII-wieczny system dzwonków, którymi właściciele przesyłali wiadomości rezydującej w piwnicach służbie. Wszystko dopięte na ostatni guzik, jak przystało na dzielnicę elit. Skręcamy w lewo, mijamy ciasną Rose Street, uliczkę dla służby i zaopatrzenia na tyłach rezydencji, i wychodzimy na zalaną słońcem Princes Street. Przed nami widać dolinę, którą kiedyś wypełniały wody Nor Loch. Topiono w nich kobiety oskarżone o czary, dziś rozciąga się tu park. Na drugim brzegu zieleni Stare Miasto, ze swym architektonicznym rozgardiaszem i niebotycznymi kamienicami, chwiejnie łapie równowagę nad urwiskiem.

Nowe Miasto też dokonywało nie lada akrobacji i sztuczek, tyle że za zamkniętymi drzwiami. Bankierzy żonglowali liczbami, adwokaci zgrabnie owijali paragrafy wstęgą okrągłych zdań. – To specjalność Edynburga – śmieje się nasza przewodniczka, Norma Allan. – Odkąd wymyślono prawników, są oni naszym głównym towarem eksportowym.

Łowcy ciał

Edynburg od wieków był miastem ludzi wolnych zawodów. Tutejszy uniwersytet, założony w 1582 r., uchodzi za jeden z najlepszych na Wyspach Brytyjskich. Norma oprowadza nas po dziedzińcu Old College. – To właśnie w Edynburgu w 1997 r. sklonowano owcę Dolly – podkreśla. Eksperyment wzbudził wiele kontrowersji, wpisując się w długą tradycję uniwersyteckich skandali. Do najgłośniejszych należała sprawa Roberta Knoxa, jednego z najwybitniejszych w Wielkiej Brytanii wykładowców anatomii pierwszej połowy XIX w. Naukowcom brakowało ciał do sekcji. W słynącej z ducha przedsiębiorczości stolicy Szkocji szybko powstała profesja rabusiów zwłok. Zdarzali się i tacy, którzy nie poprzestawali na kradzieży...

William Hare i William Burke przywędrowali do Edynburga z Irlandii za chlebem. Gdy zorientowali się, że więcej zarobią na nieboszczykach niż na budowie, zaczęli wyszukiwać bezdomnych i hulaków. – Przysiadali się, stawiali kolejkę za kolejką. Spitych do nieprzytomności dusili poduszką, by nie zostawiać śladów zbrodni – opowiada nasza przewodniczka. Wpadli dopiero po roku i kilkunastu morderstwach. Gdy wyszło na jaw, że ciała, nie pytając o ich pochodzenie, skupował doktor Knox, rozwścieczona biedota zaatakowała jego dom. – Proceder kradzieży zwłok był wtedy powszechny – Norma prowadzi nas na cmentarz Calton. – Gdy w 1776 r. pochowano tu filozofa Davida Hume’a, jego przyjaciele trzymali wartę nocą i dniem przez cały tydzień! Dopiero później zebrano fundusze na bezpieczniejszy grobowiec – wskazuje na basztę z kratą.

Najpiękniejsze panoramy Edynburga

Edynburg

Zamek w Edynburgu

Z nekropolii pniemy się w górę ku położonej na zboczu Calton Hill rotundzie. Wzorowane na świątyniach starożytnego Rzymu mauzoleum okazuje się być poświęcone... Dugaldowi Stewartowi. – Pewnie nigdy o nim nie słyszeliście? – pyta Norma, a my przytakujemy zmieszani. – To żaden wstyd – uspokaja. – Stewart był wykładowcą filozofii, ale żadnym wybitnym dziełem się nie wsławił. Miał za to niemałe ego i znajomości. Zachodzę w głowę, jakim cudem zapewnił sobie pomnik w takim miejscu – wybucha śmiechem. Faktycznie, z Calton Hill roztacza się jedna z piękniejszych panoram Edynburga, a mauzoleum obrotnego filozofa pojawia się na co drugiej pocztówce.

Późnym popołudniem ruszamy na inny punkt widokowy – wulkaniczne wzniesienie Arthur’s Seat. Po drodze mijamy pałac Holyrood. Teraz jest zamknięty dla zwiedzających – co roku w sierpniu królowa Elżbieta II spędza tu część swych szkockich wakacji. Po przylegających do rezydencji dawnych terenach łowieckich można spacerować do woli. Dziko tu i pusto. Z alejki odbijamy w wąską ścieżkę, maszerujemy wśród smaganych wiatrem traw. Gdzie nie spojrzeć, tylko łąki, wzniesienia, tu i ówdzie skały. Zapominamy, że to samo centrum Edynburga. I gdy już wydaje się nam, że zawędrowaliśmy na pustkowia szkockich Highlands, zza krawędzi urwiska wyłaniają się wieże kościołów Tron Kirk i St. Giles’ na starówce, mury zamku, równe rzędy kamienic Nowego Miasta. Cały Edynburg jak na dłoni. Wiedział, kiedy dyskretnie rozpłynąć się w powietrzu, by potem powrócić na wielki finał. Jak na wytrawnego kuglarza przystało.

Polub nas na Facebooku!

Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.