WŁOCHY

Sielska Ischia – „Turyści są tu mniejszością”. Największe atrakcje Ischii

Artur Kot, 29.06.2018

Ischia

fot.: shutterstock.com

Ischia
Jeśli gdzieś jeszcze można zażyć wakacji w starym włoskim stylu, to na wyspach. Ischia raczej nie przychodzi na myśl jako pierwsza. I dobrze, bo pewnie dzięki temu wciąż zachowuje tyle charakteru.

Zasada numer jeden: zapomnij o Capri! – instruuje mnie Corrado, właściciel hostelu, zaraz po przyjeździe. Jeśli nie pokiwam karnie głową, prawdopodobnie nie wyda mi klucza. – Nie z zawiści – wyjaśnia. – To dla twojego dobra. Będziesz jej tu szukał, porównywał, rozmyślał – każdy tak robi. Capri to legenda, a Ischia jest po prostu Ischią i żyje swoim życiem. Lepiej się skupić na tu i teraz, capito?

Niepisany pojedynek dwóch włoskich wysp trwa od niepamiętnych czasów. Już w I wieku p.n.e. cesarz Oktawian August oddał Ischię we władanie Neapolu w zamian za Capri, z której chciał uczynić nowy klejnot swojej kolekcji. Malownicze cyple i dramatyczna linia brzegowa Capri z pewnością zasługują na podziw, ale ciężar sławy i kosmiczne ceny z biegiem lat wypaczyły piękny obraz. Zbyt droga, by zabawić tam dłużej, została celem jednodniowych objazdówek, podsuwana do schrupania na raz.

NA TEMAT:

Kurort z sielską atmosferą

Na czterokrotnie większej Ischii, mimo że odwiedza ją ponad sześć milionów osób rocznie, nie odczuwa się tłoku. W spowijającej wyspę leniwej atmosferze jakikolwiek pośpiech jest nie do pomyślenia. Nawet największe miasto, Ischia, wydaje się dość ospałe. W upalne dni ruch zamiera już koło południa. Oprzeć się o zacieniony murek i patrzeć w morze – tak można spędzić kilka godzin.

Sielską naturę wyspiarze mają we krwi. Przez wieki mieszkali tu jedynie rybacy. Czas płynął spokojnie w rytmie codziennych połowów. Miejscowi szyprowie byli znani w całej Zatoce Neapolitańskiej. Wypuszczali się daleko, nawigowali bez kompasów. Pływali „na gwiazdy”, szczególnie na „trzy pieniążki”, które co noc obiecująco zapalały się nad wyspą i wskazywały drogę do domu. Na nabrzeże w starej dzielnicy Ischia Ponte staruszkowie przychodzą do dziś, choć skrawek piasku, na który dawniej wyciągali swoje łodzie, zastawiony jest teraz kolorowymi parasolami.

Turystyka niespodziewanie zawitała tu w połowie lat 50. Co ciekawe, jej podwaliny stworzyła budowa szpitala, który rozsławił Ischię jako uzdrowisko korzystające z wód termalnych. Przyjezdni szybko docenili również beztroską naturę wyspy. We Włoszech właśnie w tych czasach określono ten nastrój i styl życia mianem „dolce vita”.

Na Ischii turyści są mniejszością – na wyspie wciąż spotkamy głównie Włochów. Promy z Neapolu kursują na Ischię jeden za drugim; w godzinę można zapomnieć o klaksonach, chaosie i całym bożym świecie. Zielone wzgórza i krystaliczna woda są nie lada pokusą, by wpaść tu choćby na jeden dzień.

Włochów turystyczne atrakcje nieszczególnie interesują. Włoch wynajmie skuter i pojedzie w góry. Wstąpi do restauracji upewnić się, czy na kolację serwują świeżego królika (to górska specjalność all’ischitana – w knajpach w porcie zamawia się wyłącznie ryby). Przy okazji posiedzi na tarasie, pogada, pożartuje. A potem pojedzie nad morze, do miasteczka. Na lody, kawę czy pizzę na wynos, żeby zabrać ją na miły spacer, po którym powoli można zacząć myśleć o kolacji.

Atrakcje Ischii

Choć na Ischii nie brak pięknych zakątków, to mieszkańcy wyliczanie przymiotów wyspy zaczynają od przywołania listy celebrytów, których przez lata gościła. – Dziwisz się? – pyta Corrado. – Wyobraź sobie, że mieszkasz na wsi, tak jak my, i któregoś lata ni stąd, ni zowąd zaczynają zjeżdżać się tu wszyscy, których znasz z ekranu i gazet. Oni mogą oblecieć cały świat, ale chcą być właśnie tutaj. Znaczy, że jest tu coś wyjątkowego! Znaczy, że jest powód do dumy!

Powodów jest wiele, ale by poznać najważniejsze, wystarczy jeden dzień. Potem i tak zmęczone ciało szuka cienia. Kusi wizyta w Castello Aragonese. Wyrastająca wprost z wody średniowieczna twierdza przez 2500 lat zdołała zapisać się w historii jako więzienie, samodzielne miasto, a całkiem niedawno – muzeum tortur.

Zamiast oglądać to ostatnie, odwiedzam stary kościół. W podziemiach wciąż znajdują się kamienne trony służące kiedyś do sadzania ciał zmarłych zakonnic, by żyjące w klasztorze mniszki mogły kontemplować istotę śmierci.

Kusi też La Mortella – ogród żony jednego z najsłynniejszych brytyjskich kompozytorów połowy XX w., lady Susany Walton. Podczas gdy mąż zajęty był sztuką, sama przenosiła kamienie i sadziła kwiaty oraz drzewa, wzbogacając listę występujących na wyspie gatunków o lilie z Amazonii, orchidee i drzewiaste paprocie, a architekturę – o tajską świątynię czy grecki amfiteatr. Widok turkusowego morza ze szczytu pnącego się po skałach ogrodu wart jest każdej wspinaczki.

Castello Aragonese, Ischia
Castello Aragonese, Ischia, fot. shutterstock.com

Dawnego ducha Ischii możemy poczuć w niewielkim Muzeum Morza (Museo del Mare). Zajmuje ono kilka pięter wieży zegarowej wznoszącej się nad starą dzielnicą Ischii – Ponte. W kolekcji znajdują się głównie modele statków, mapy oraz narzędzia – prezentowane dość przekrojowo. Pozwalają wyobrazić sobie życie pracujących tu dawniej rybaków. Bilety po 2,50 EUR.

Innym słynnym zabytkiem Ischii jest akwedukt Pilastri, który służył kiedyś do zaopatrywania stolicy wyspy w źródlaną, górską wodę. Mimo że wyglądem przypomina architekturę rzymską, powstał w XVI w. Okrzyknięto go „cudem konstrukcyjnym” i jeśli wziąć pod uwagę fakt, że w niemal nienaruszonym stanie stoi tu do dziś, być może nie było w tym aż takiej przesady. Akwedukt najlepiej oglądać z miejscowości Piano Liguori we wschodniej części Ischii.

Podobnych modeli statków można poszukać również w kilku kościołach. Zanosili je tam rybacy i żeglarze wraz z modlitwami o opiekę. Będąc w Forio, warto odwiedzić piękny Chiesa del Soccorso – romantycznie położony na klifie tuż nad falującym w dole morzem; znany nie tylko na Ischii, ale i w całym kraju. Kościół łączy w sobie kilka stylów architektonicznych, ale w pamięć najbardziej zapadają jego białe ściany i zdobiące je kolorowe kafelki.

Termy na Ischii
Termy na Ischii, fot. shutterstock.com

Termy na Ischii

– Taxi, taxi! – woła stojąca po kolana w wodzie kobieta, próbując przekrzyczeć uderzające o brzeg fale. Kierujący gestem daje znać, że przyjął zamówienie, i obiera kierunek na plażę. Taksówka to niewielka łódź, która kursuje po całej zatoce. Teoretycznie ma określoną trasę, ale na życzenie zabiera każdego, kto pomacha. Kilkadziesiąt metrów od brzegu w wytwornych rzędach kotwiczą eleganckie jachty, choć wokół nie brak też małych łódeczek – idealnych, by w błogim rozkołysaniu poczytać w nich książkę lub uciąć sobie drzemkę. Rejs się przedłuża. Po drodze zabieramy na pokład jeszcze kilka osób, wózek z dzieckiem i pieska. Płynę do gorących źródeł, by na koniec dnia dotknąć czegoś, co od zawsze było największym bogactwem Ischii.

Teoretycznie z pięknego, rozciągniętego między dwoma wzgórzami portu Sant Angelo do zabytkowych term można przejść plażą, ale podobno rejs wodną taksówką to większa przygoda. Faktycznie. Pływamy w tę i we w tę, aż powoli tracę orientację i nadzieję. Nie szkodzi, jest gwarno i wesoło. Dla pewności co jakiś czas pytająco wymieniam nazwę Cavascura; sternik kiwa z uznaniem głową, aż w końcu wysadza mnie na płyciźnie, gdzie od razu rozbryzguje się na mnie nadciągająca fala. Nie szkodzi. Pasażerowie z łodzi tłumaczą, że to dla ochłody. Pies szczeka, jest wesoło. Jestem na miejscu.

Do wód podchodzi się długim wąwozem. Ponoć cieplice w Cavascurze odkryli kolonizujący Ischię starożytni Grecy. To oni nadali źródłom nazwę, którą dziś można by przetłumaczyć jako „Kompletny gorąc”. Temperatura wód sięga tu 85 stopni. Zabiegi, jak przed wiekami, odbywają się na świeżym powietrzu, a ściślej – w wydrążonych w tufowej skale grotach. Są też naturalna sauna (w jaskini!) i gorący prysznic w formie spływającego z gór wodospadu. Niestety, bez rezerwacji można jedynie za opłatą porobić zdjęcia albo co najwyżej zamoczyć rękę.

Gorące źródła w półmroku wyglądają jak piekielne kotły, ale kąpiel robi niebiańskie wrażenie. W powietrzu unosi się lekki zapach siarki. Najlepszy dowód na to, że stary Epomeo, mimo uśpienia, ciągle jest w formie. Mówi się, że kiedyś na pewno jeszcze wybuchnie, ale skoro nie dziś, to czemu nie cieszyć się chwilą?

Spiaggia dei Maronti, Ischia
Spiaggia dei Maronti, Ischia, fot. shutterstock.com

Plaże Ischii

Jak niemal w całych Włoszech na wielu plażach Ischii pobierane są opłaty za korzystanie z leżaków, parasoli i przebieralni. Najpopularniejsze to Spiaggia dei Maronti niedaleko miasteczka Barano czy Baia di San Montano w rejonie Lacco Ameno. Wzięciem cieszą się również tarasy słoneczne wznoszone bezpośrednio na wodzie, zazwyczaj połączone z niewielkim barem lub restauracją albo przynależące do hotelu. Za kilka euro można w nich wypożyczyć materac lub kajak (np. w La Rotonda Sul Mare, via Aiemita 29 w Forio). Na blisko 40 km wybrzeża nie brakuje jednak darmowych plaż (tzw. spiagge libere), choć są one najczęściej dość wąskie, a w sezonie – raczej zatłoczone. Z Forio można przespacerować się np. do Cava dell’Isola. Aby znaleźć miejsca naprawdę ustronne, warto wskoczyć do wodnej taksówki i zasięgnąć informacji bezpośrednio u sternika (przejazd kosztuje 2-5 EUR).

Ischia praktycznie

Komunikacja

Z Neapolu na Ischię kursuje blisko 40 promów dziennie. Większość startuje z przystani Porta di Massa lub Molo Beverello i płynie ok. 1,5 godz. Najtańsze połączenia zaczynają się od 11 EUR za osobę (bez samochodu). Za bilet na łódź ekspresową, która dociera na miejsce w godzinę, trzeba zapłacić ok. 6 EUR więcej. Po przyjeździe warto od razu wsiąść w miejski autobus. Pętla zlokalizowana jest tuż przy porcie. Poruszanie się ułatwia fakt, że na Ischii kursują zasadniczo tylko dwie linie: CS – objeżdżająca wyspę w kierunku odwrotnym do ruchu wskazówek zegara, oraz zmierzająca w przeciwną stronę CD. Busy zatrzymują się w pobliżu hoteli i kempingów, można nimi objechać całą wyspę (jednorazowy bilet kosztuje 1,90 EUR, trzydniowy – 13 EUR). Wypożyczenie skutera to koszt około 20 EUR za dzień. Za miastem sprawdzi się również rower górski (15 EUR za dzień).

Noclegi

Sympatyczny hostel Ring w historycznej części Forio ukryty jest w wąskich uliczkach ponad głównym deptakiem. W XVI w. istniał tu franciszkański klasztor. Dziś poza przestronnymi, czystymi pokojami hostel oferuje bogaty program codziennych atrakcji, skupionych głównie wokół jedzenia. Na dachu taras z hamakami i widokiem na wulkan. Nad morzem goście też mogą korzystać ze słonecznego tarasu. Od 16 EUR/os.

Zaciszny i przytulny hotel Imperamare położony jest w zachodniej części wyspy, niespełna kilometr od miasteczka Forio. Większość pokoi ma widok na zatokę Citara i słynne Ogrody Posejdona – największy park termalny na Ischii. Dla gości dostępny jest otoczony zielenią basen z wodą o temperaturze 35-38 stopni. Ceny zaczynają się już od 60 EUR za pokój dwuosobowy ze śniadaniem.

Polub nas na Facebooku!

Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.