Dochodzi siedemnasta. Florian wciąga kalosze i niebieski kombinezon. Czas nakarmić krowy, wydoić je, posprzątać w oborze. Tę samą pracę wykonuje dwa razy dziennie – o świcie i popołudniu.
Obowiązki pracy na farmie przejął od swojego taty Franza. Jako jeden z czwórki rodzeństwa postanowił zostać na gospodarstwie. W rodzinnym domu w miejscowości Latzfons w Południowym Tyrolu mieszka ze swoją żoną Eriką i trójką dzieci. Oprócz krów mają także konia, króliki, kozy, leciwego psa Niko, grupę szalejących kotów i jednego leniwego – Garfielda. O wszystkich trzeba zadbać, wszystkich nakarmić. Dziś Florian ma jednak pomocnika. Dwuipółletni Filip z Polski zakasuje rękawy.
Farma z widokiem na góry
Do gospodarstwa Thalhofer przyjechaliśmy na ferie. Rodzina Floriana oprócz prowadzenia gospodarstwa mlecznego wynajmuje także pokoje turystom. W tym roku przygotowali dla gości dwa nowe apartamenty z widokiem na Dolomity. Niemalże prosto z pokoju można ruszyć w dół na sankach, na wycieczkę w góry czy po prostu posiedzieć i popatrzeć na ośnieżone szczyty. Gospodarze zapraszają też do pieczenia chleba i do pomocy w pracy na farmie. Zwłaszcza do tego ostatniego Filipa nie trzeba namawiać. Karmienie "muuu", jak mówi nasz syn, to obowiązkowy i ukochany moment każdego dnia pobytu. Filip chwyta za siano, pod czujnym okiem Floriana łapie za widły. Bez strachu i żadnych oporów bierze się także za dojenie. Sprawdza, czy jedzonko dostał konik, kozy i króliki. Z tymi ostatnimi spędza sporo czasu – głaszcze, bierze na ręce, cieszy się, gdy podgryzają jego buty i nogawki.
W duchu slow travel
Thalhofer zrzeszone jest w związku farm Roter Hahn. Znakiem czerwonego koguta firmowane są gospodarstwa agroturystyczne oraz restauracje, w których przyrządza się lokalne dania z produktów powstałych na farmach, a także i same produkty – regionalne sery, nalewki, dżemy i suszone owoce z okolicznych sadów, pikle, miody i wina. Chodzi o to, żeby było zdrowo, lokalnie, w duchu slow travel. By poznać nie tylko stoki Południowego Tyrolu, ale i jego mieszkańców, ich pracę, życie w górach i rytm dnia. I mieć przy tym wielką frajdę. Nie śpieszyć się. Nacieszyć się sobą i zimą.
Wybierać można spośród 1700 farm zebranych na stronie www.roterhahn.pl. Różnią się one standardem usług – są wśród nich proste, tańsze pokoje, są i luksusowe apartamenty. Niektóre gospodarstwa mają własne spa, położone są blisko znanych ośrodków narciarskich, inne znajdują się nieco na uboczu, w oddaleniu od zgiełku i tradycyjnych atrakcji.
Nie wszyscy farmerzy proponują noclegi. Jedni prowadzą restaurację, do drugich można przyjechać na warsztaty kulinarne, u kolejnych podpatrzeć, jak powstaje lokalne rzemiosło – wyroby z siana i filcu czy rzeźby w starym drewnie. My podczas tych ferii poznajemy proces powstawania serów na farmie Lehrnerhof, wybieramy się z Florianem na wycieczkę na rakietach śnieżnych, w rodzinnej, zabytkowej restauracji Griesserhof próbujemy tradycyjnych knedli tyrolskich ze speckiem. Ale niezależnie od planu dnia, pogody, zabaw i szaleństw na śniegu, liczy się tylko jedno... Gdy wybije siedemnasta, trzeba pogłaskać i nakarmić "muuu".