La balotta. W dialekcie bolońskim: towarzystwo, grupa przyjaciół. Używane też jako czasownik „fare balotta”: rozmawiać, spędzać miło czas, poznawać nowych ludzi.
Z okien Teatro Comunale słychać próbę wieczornego spektaklu. Pod portykami przemykają grupki studentów. Wyróżniają się ci z wianuszkami na głowach – to świeżo upieczeni magistrowie. – Dottore, dottore! – śpiewy niosą się po całej ulicy. Dziewczyny i chłopcy świętują, piją szampana pod wydziałem, rozwieszają na murach plakaty z podobizną absolwenta. Dźwiękom opery i studenckim śpiewom przysłuchują się siedzący pod portykami bezdomni i szepczący handlarze-złodzieje rowerów.
Piazza Verdi, położony w połowie uniwersyteckiej Via Zamboni, to miejsce największych kontrastów w mieście. A jednocześnie jego kwintesencja. Piękna architektura, pocztówkowe wieże, urokliwe uliczki, pyszna kuchnia współistnieją w Bolonii z nierównościami między tymi, których stać na domek wśród otaczających miasto wzgórz, a tymi, których nie stać nawet na kawalerkę. Wchodzę do baru La Scuderia, naprzeciw Teatro Comunale – miejsca na drinka czy lunch, ale i przestrzeni studenckich projektów. – Chodźmy stąd – słyszę przy stoliku obok po polsku. – Nie po to przyjechałam do Bolonii, żeby oglądać bezdomnych.
Chińska Dzielnica Bolonii
Bella! W dialekcie bolońskim: przyjazne powitanie, używane głównie wśród znajomych, np. Bella te, come stai? (jak się masz?).
– Uwielbiam bary dzielnicowe. W każdej części miasta mam ulubiony. Przyjdziesz kilka razy i już jesteś swój. Barman wita cię głośno od wejścia. Nie dlatego, że szef mu kazał, ale dlatego, że cię zna, wie, co zamówisz, i chce z tobą porozmawiać. Zresztą za kontuarem najczęściej stoi sam szef. Najbardziej pasują mi lokale prowadzone przez Chińczyków. Mój ulubiony? Bar Mazzini należący do Yana – opowiada Daniel, który przyjechał do Bolonii z Sycylii na studia i został tu na stałe.
Spotykamy się w małej knajpce przy Piazza San Domenico, sąsiadującym z Via del Pratello, ulicą imprezowiczów i restauracyjek. – Bary prowadzone przez Chińczyków znajdziesz w każdej części miasta, ale okolice Piazza dell’Unità to nasza Chińska Dzielnica. Jest tu najtańszy fryzjer w mieście i dużo sklepików z gadżetami made in China. Znajdziesz wszystko: od ubrań po elektronikę – ta Daniela interesuje najbardziej, bo dniami i nocami serwisuje komputery.
– Podobnie jest na cotygodniowym bazarze w centrum. Na Piazza VIII Agosto w każdy piątek i sobotę rozstawia się mercato, zwany potocznie Montagnola, od pobliskiego parku. Poza tanią odzieżą, butami, AGD trafisz tam też na stragany-butiki z włoskimi markami.
Blu z Czerwonej
Bona lè! Inaczej: basta! W dialekcie bolońskim: zwięzły, dobitny zwrot oznaczający koniec czynności czy dyskusji.
Bolonia, zwana La Rossa (Czerwona), od zawsze była miastem lewicowych inicjatyw. Każda dzielnica ma swoje ARCI – centrum społeczno-kulturalne przyjazne młodzieży i seniorom – a w obronie Labas, jednego z wielu skłotów, mieszczącego się obecnie przy Via Vicolo Bolognetti, na ulice wyszło ponad 20 tysięcy osób.
To z Bolonii pochodzi słynny muralista – nieznany z wyglądu, płci ani wieku – o pseudonimie Blu. Jego dzieła jeszcze niedawno zdobiły mury. Gdy okazało się, że mają zawisnąć na wystawie, a więc zostać usunięte ze ścian i umieszczone w muzeum, artysta zamalował szarą farbą wszystko, co stworzył przez ostatnie kilkanaście lat. – Nie ma już Blu w Bolonii i nie będzie, póki magnaci będą się bogacić – pisze na swojej stronie, protestując przeciw prywatyzacji i komercjalizacji sztuki oraz nierównościom społecznym w mieście.
***
Cały artykuł o Bolonii przeczytasz w październikowym wydaniu magazynu „Podróże”.