INDONEZJA

Dżakarta. Indonezja ma tysiące twarzy. Tę wielkomiejską zobaczysz tu - w stolicy kraju

Jerzy Pawleta, 28.11.2016

Indonezja. Choć Dżakarta to nowoczesne miasto, wciąż znajdziemy tu miejsca, które nie zmieniły się  od wieków

fot.: shutterstock.com

Indonezja. Choć Dżakarta to nowoczesne miasto, wciąż znajdziemy tu miejsca, które nie zmieniły się od wieków
W Indonezji byłem po raz pierwszy w życiu i chociaż przemierzyłem ją od Dżakarty na Jawie po Raja Ampat na Papui, pokonałem 4 tys. kilometrów, nie mogę powiedzieć, że znam ten kraj. Wiem natomiast, że niemal od razu zakochałem się w jego wielu różnych odcieniach. Zacząłem od Dżakarty, 30-milionowej stolicy Indonezji.

Dżakarta, największe miasto na wyspie Jawie i w całej Indonezji nie daje się polubić „od pierwszego wejrzenia”. Jednak ale z każdym dniem odkrywała przede mną swoje uroki skryte pod grubą skórą wielkiego miasta. Chociaż nawet tutaj, w przeciwieństwie do wielu światowych stolic i wielkich miast, ludzie są niezwykle sympatyczni, życzliwi i nieinteresowni. Pewna historia szczególnie zapadła mi w pamięć...

Dżakarta - poruszanie się po mieście

Kierowca naszego autobusu, którym przez pięć dni przemierzaliśmy Dżakartę i okolice, jest muzułmaninem. Jak zdecydowana większość mieszkańców Indonezji. Rozbawiony i pełen dobrego humoru wracałem ze spotkania w departamencie turystyki zaopatrzony w szereg pamiątkowych gadżetów, w tym w białą jak śnieg gustowną czapeczkę z daszkiem i czerwonym napisem „Visit Indonesia”. Wchodzę do autobusu, a nasz kierowca siedzi za kierownicą odziany w muzułmańskie nakrycie głowy wielkości małej miseczki do ryżu. W zupełnie niezrozumiałym odruchu zdjąłem swoją czapkę i zaproponowałem zamianę. Gdy dotarło do mnie, jak było to idiotyczne, było już za późno. Kierowca bez zdziwienia, z uśmiechem i stoickim spokojem wręczył mi swoją czapkę (tłumacząc, że nie jest świeżo wyprana) i założył białą z daszkiem. A przecież mogłem go obrazić taką propozycją. Jego nakrycie głowy nie jest zwykłą czapką. To oznaka jego wiary. Pożegnaliśmy się serdecznie.

Następnego dnia wsiadam do pojazdu, a kierowca, jakby nigdy nic, siedzi za kierownicą w białej czapce z daszkiem. Jakie było jego zaskoczenie, gdy na mojej głowie nie ujrzał swojej muzułmańskiej czapeczki. Tym razem ja zacząłem się tłumaczyć, mówiąc, że nie wiedziałem czy wypada, by nie-muzułmanin chodził w takim nakryciu głowy. No i stało się! Otoczyli mnie kierowca z przewodnikiem i innymi ludźmi i zaczęli jeden przez drugiego perswadować, że nie ma problemu, że śmiało mogę w niej chodzić. Zrobiło mi się głupio i biegiem udałem się do swojego pokoju po czapeczkę. Nagrodą był wyrozumiały uśmiech kierowcy.

NA TEMAT:

Wielomilionowa Dżakarta

Dżakarta zaskakuje nowoczesnością wieżowców i gmachów, wyrastających często z typowo azjatycko-postkolonialnego zamieszania architektonicznego, jakie pozostawili po sobie wszyscy, którzy przetoczyli się przez te ziemie – m.in. Holendrzy i Japończycy. Zakrojone na szeroką skalę inwestycje szybko wprowadzają ład w czymś, co Europejczykowi wydaje się nie do ogarnięcia. Indonezja to 250 milionów mieszkańców, aż 60% mieszka na Jawie, choć wysp jest aż 17 tysięcy (większość turystów odwiedza głównie wyspę Bali). Tutejsze miasta to wielomilionowe molochy, a Dżkarta jest największym z nich (9,8 mln mieszkańców). Mimo to z każdą chwilą robi coraz lepsze wrażenie. Przespacerujcie się choćby uliczkami niewielkiego, postholenderskiego starego miasta ze zwodzonym mostem, jakby żywcem wyjętym z dawnych rycin przedstawiających amsterdamskie kanały.

Panowanie skuterów na ulicach miast Jawy ustaje tylko na czas tropikalnej ulewy

Panowanie skuterów na ulicach Dżakarty ustaje tylko na czas tropikalnej ulewy, fot. shutterstock.com

Kuchnia indonezyjska

Fascynująca jest też różnorodność kuchni w Dżakarcie. Spotykają się tu wpływy wielu wysp Indonezji, a w tym wszystkim swoje ważne miejsce ma tradycyjna kuchnia Jawy. Kosztowaliśmy różnych pyszności w kilku miejscach, ale największe wrażenie zrobiły na mnie dwa. Restauracji Padang, gdzie dania serwuje się na wielu talerzykach ustawianych w piramidkę. Pośród mnóstwa potraw wyjątkowym smakiem wyróżniał się rendang – wołowina gotowana w mleku kokosowym, danie wywodzące się z kuchni Sumatry Zachodniej. Mięso podaje się z ryżem i zielonym sambalem (sambal hijau). Drugim miejscem była restauracja Dapur Babah, gdzie na przybyszów czeka niezwykła atmosfera i wystrój wnętrza. Stoliki pochowane są w kilku wielobarwnych pomieszczeniach, w głębokim półmroku majaczą wielkie azjatyckie rzeźby, grafiki i malowidła wkomponowane w przepych ornamentów. Każda sala jest inna i na swój sposób fascynująca. Tak jak serwowane potrawy, które zadziwiają kunsztem podania, fantazją kucharza i smakiem.

Rozpoczynamy od soto ayam. To tradycyjny indonezyjski rosół z kurczaka o limonkowym posmaku. Później na stole ląduje feria przystawek i danie główne będące w swojej niezwykłej konstrukcji zapowiedzią tego, co czeka nas za kilka dni. Wygląda jak wynurzające się z wody strzeliste, porośnięte gęstą roślinnością skały Raja Ampat.

Jazzowa Dżakarta

Lubię mój widok z okna ogromnego, tchnącego kolonialną atmosferą hotelu Borobudur na rozległy park z ekspresyjną, potężną rzeźbą umieszczoną na cokole, wystającym wysoko ponad okazałe drzewa. Dalej widnieje największy w Azji Południowo-Wschodniej meczet Mesjid Istiqlal, vis a vis którego usytuowana jest strzelista katolicka katedra. Nazwać ją neogotycką byłoby nadużyciem. Jej wieże przypominają raczej szaleństwa Gaudiego w wersji ażurowej. Horyzont zamykają niezliczone wieżowce nowoczesnej części miasta. Taka właśnie jest Dżakarta. Przeróżna.

Indonezja, Dżakarta

Indonezja, Dżakarta, fot. shutterstock.com

Mój hotel jest też główną siedzibą odbywającego się w marcu Jakarta International Java Jazz Festival, największego obecnie festiwalu jazzowego na świecie, co pociąga za sobą szereg atrakcji. Nieoczekiwane spotkania na basenie czy śniadaniu z gwiazdami światowego jazzu, wieczorne sesje jazzowe w każdej z kilku restauracji czy barów, przegląd mody w wydaniu gwiazd czy klimat lekkiej jazzowej dekadencji. Lubimy się wszyscy snuć po wielkim holu, jego przepastnych schodach prowadzących na piętro i jeszcze większych, pełnych rzeźb i kwiatów korytarzach, przyglądając się ukradkiem sobie wzajemnie. Java jazz to 300 zespołów, 17 scen, 3 dni muzyki w Jakarta Expo. Były i polskie akcenty, jak koncert zespołu Dominika Bukowskiego z udziałem indonezyjskich muzyków. Muzyka na granicy Europy i Azji, w tym jazzowe wersje indonezyjskich utworów, które znamy z polskich interpretacji – np. Violetty Villas.

 

Polub nas na Facebooku!

Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.