Mężczyzna, który woli zachować anonimowość, planował podróż liniami Thai Airways. Kupił bilet dla siebie i rodziny przez internet. We właściwym czasie stawili się na lotnisku. Przy odprawie usłyszeli, że dane w dokumentach nie zgadzają się z tymi na biletach. Żeby móc wsiąść na pokład samolotu, musieli dopłacić 3000 THB (ok. 335 zł).
Przyczyną kłopotów nie była jednak zwykła literówka.
Mężczyzna tłumaczył, że nie był w stanie kupić biletu na swoje nazwisko. Internetowy system rezerwacyjny pozwalał na wprowadzenie tylko 25 znaków – za mało, by mógł podać pełne dane. Postanowił więc skrócić imiona wszystkich członków rodziny, by zmieścić się w limicie i dokończyć rezerwację.
Tłumaczenia na lotnisku nie przyniosły rezultatu – dane się nie zgadzały, jedynym rozwiązaniem było uiszczenie opłaty za ich zmianę.
Po podróży mężczyzna złożył zażalenie, które – jak informuje Bangkok Post – zostało rozpatrzone pozytywnie. Linie lotnicze obiecały zwrócić rodzinie pieniądze i wprowadzić poprawki w systemie rezerwacyjnym, by sytuacja nie powtórzyła się w przyszłości.