Aktualności

Jak kochać podróżniczkę? "Czasem wolałbym nie wiedzieć, co się u ciebie dzieje"

Monika Witkowska, red. Marta Radzikowska, 11.02.2020

Monika Witkowska

fot.: Mat. prasowe

Monika Witkowska
Jak kocha, to poczeka. Monika Witkowska odpowiada na pytanie: jak kochać podróżniczkę?

NA TEMAT:

Luty, czyli walentynki. A skoro walentynki, to zarazem okazja, by pomyśleć czulej o swoich drugich Połówkach. Mojemu mężowi szczerze współczuję. W domu bywam niestety rzadko, bo wciąż wypada jakaś wyprawa, rejs, włóczęga z plecakiem lub kolejny wyjazd grupowy w roli przewodniczki lub pilotki (z czegoś trzeba żyć, więc podróże służbowe przeważają nad prywatnymi). Są wprawdzie tacy, którzy uważają, że taki układ ma same zalety – żona w rozjazdach nie zrzędzi i nie goni do porządków, a w dodatku nie ma w takim związku znudzenia codziennością. Ja mogę tylko potwierdzić, że faktycznie – nie kłócimy się, bo nie mamy kiedy. A jeśli nawet wystąpią różnice zdań, szkoda nam cennego czasu, by marnować go na spory.

Rozłąka nie jest jednak łatwa. Nie mówię o wyjazdach na kilka dni, ale o tych dłuższych, zwłaszcza jeśli uświadamiamy sobie związane z nimi zagrożenie. To u nas temat tabu. O ryzyku raczej nie rozmawiamy, lecz każdy z nas wie, jak jest. Wbrew pozorom zdobycze techniki – telefony, internet czy komunikatory do satelitarnych SMS-ów – nie zawsze pomagają. Problem w tym, że od łączności łatwo się uzależnić. – Czasem wolałbym nie wiedzieć, co się tam u ciebie dzieje – powiedział mi mąż, gdy w trakcie wyprawy na Broad Peak mieliśmy ciągłe zawirowania pogodowe. Sytuacja z atakiem szczytowym zmieniała się niemal co minutę, a Paweł uczestniczył w tym wszystkim na bieżąco. Najgorzej, jeśli przy takim ciągłym kontakcie nagle urwie się łączność. Bo wysiadła akurat bateria, bo sprzęt się popsuł. Rodzina wyrywa sobie włosy z głowy, a wyobraźnia podpowiada różne scenariusze.

Ktoś powiedział kiedyś, że himalaiści to egoiści, gdyż stawiając na pierwszym planie swoje pasje, skazują bliskich na rozłąkę i narażają na stres. Żeglarzy oraz ekstremalnych podróżników również możemy wrzucić do tego worka. Niestety się z tym zgadzam. Z drugiej strony partnerstwo i miłość nie polegają na zawłaszczaniu życia kochanej osoby, na zaborczości czy tłamszeniu fascynacji. Przekonała się o tym żona mojego szwedzkiego kolegi, z którym żeglowałam w Arktyce, m.in. dookoła Czukotki. Wszyscy wiedzieli, że Borje nie wyobraża sobie życia bez żeglarstwa, ale ona pewnego dnia przyparła go do muru, mówiąc: „Albo kolejny rejs, albo ja”. Zgadnijcie, co wybrał. Aktualnie przemierza Pacyfik i jest szczęśliwy – choć bez żony. Kiedy opowiedziałam tę historię swojemu mężowi (bez żadnych podtekstów), stwierdził: – Nikogo nie wolno zmuszać do takich decyzji! Z drugiej strony ja też idę czasem na ustępstwa. Nie realizuję wszystkich pomysłów, które przychodzą mi do głowy, bo wiem, że życie wymaga także kompromisów. Paweł nie podziela moich pasji w sposób aktywny. Po morzach nie pływa, w górach się nie wspina, fanem plecakowego jeżdżenia też nie jest. Rozumie jednak, że to dla mnie ważne, że są minusy, ale również plusy takiego stylu życia. Doceniam, że mi kibicuje, wspiera, doradza, śledzi serwisy pogodowe i podsyła związane z tym informacje (zarówno na morzu, jak i w górach jest to bardzo istotne). Wkręcił się w moje wyprawy. Wie, że od bezczynnego czekania lepsze jest bierne uczestnictwo w tym, co robię. Za to go cenię, a miłe słowa mówię mu nie tylko przy okazji walentynek.

Polub nas na Facebooku!

Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.