Podczas urlopu chcemy przede wszystkim odpocząć, często ciesząc podniebienie lokalnymi przysmakami. Mimo, że większość barów turystycznych czy smażalni zapewnia, że bazuje wyłącznie na świeżych produktach, co roku zdarzają się zatrucia, a o higienie w barowych kuchniach powstał już niejeden przerażający dokument. Jak się nie nabrać na turystyczne buble gastronomiczne?
Pierwszą i fundamentalną zasadą bezpiecznego korzystania z barów i restauracji dla turystów jest korzystanie z własnej wiedzy i zdrowego rozsądku.
Zanim pojedziemy na wakacje, warto jest się zapoznać z lokalnymi przysmakami i właśnie na nich oprzeć naszą dietę.
Przykładowo nad morzem nie zamawiajmy łososia norweskiego, nawet jeśli wygląda niezwykle apetyczne. O wiele smaczniejszy i na pewno świeższy będzie nasz rodzimy, bałtycki łosoś.
Nad Bałtykiem warto postawić na turbota, flądrę czy witlinka. Zrezygnujmy z wietnamskiej pangi czy chińskiej tilapii.
Ta zasada obowiązuje zresztą nie tylko nad morzem. W Białymstoku bez trudu znajdziemy smaczne pyzy, Łomża słynie zaś z wyrobu pysznych sękaczy. Jeśli odwiedziliśmy Beskidy, warto na chwilę zrezygnować z diety i pokusić się o spróbowanie golonki w piwie.
Znalezienie przysmaków regionalnych zajmie nam niewiele czasu, a może oszczędzić wielu nieprzyjemnych przygód.
NA TEMAT: