Lotnisko im. Willy'ego Brandta w Berlinie miało być otwierane już dwa razy. Trzeci, ostateczny termin rozpoczęcia działania również jest zagrożony. Oprócz tego wokół budowy portu mnożą się skandale. Okazało się m.in., że jednym z pracowników ochrony na budowie był islamski radykał, podejrzany o pomoc w zamachu w Niemczech.
Międzynarodowy port lotniczy im. Willy'ego Brandta w Berlinie miał być oficjalnie otwarty 17 marca 2013 r. Najprawdopodobniej do otwarcia nie dojdzie jednak w tym terminie.
- Według mojej wiedzy termin 17 marca 2013 r. już nie obowiązuje. Rada nadzorcza naradzi się, co dalej i czy trzeba wyznaczyć nowy termin - powiedział w rozmowie z "Die Welt" przewodniczący komisji transportu w Bundestagu Anton Hofreiter z partii Zielonych.
Na drodze do otwarcia lotniska pojawiały się już przeróżne problemy. Najpierw okazało się, że system ochrony przeciwpożarowej jest niesprawny. Następnie zawiódł system odprawy bagażowej oraz kontroling, a w planach brakowało ważnych danych.
Koszty inwestycji wzrosły do 4,5 mld euro i są o 1,71 mld większe od planowanych.
Wokół inwestycji mnożą się również skandale. Okazało się m.in., że jednym z pracowników ochrony na budowie był islamski radykał - Niemiec Florian L. Po przejściu na islam przyjął on imię Abu Azzam al Almani. Jest członkiem ruchu radykalnych salafitów i znajdował się pod obserwacją służb specjalnych. Według policji możliwe jest, że brał on udział w przygotowaniu zamachu w Niemczech.