Tylko w przeciągu kilku ostatnich dni na Mount Everest zginęło dziesięciu himalaistów. Część z nich zdobyła wcześniej szczyt najwyższej góry świata – śmierć poniosła w drodze powrotnej. Taki los spotkał między innymi dziesiątą, ostatnią z ofiar. Brytyjski himalaista - 44-letni Robin Haynes Fisher w sobotę rano zdobył ośmiotysięcznik. Schodząc z niego, stracił przytomność w „strefie śmierci”, 150 m od szczytu. Próby ratowania go przez szerpów okazały się bezskuteczne. Mężczyzna zmarł 45 minut po zdobyciu najwyżej góry świata.
NA TEMAT:
Korek na Mount Everest w "strefie śmierci"
Od czasu, gdy pojawiła się możliwość wzięcia udziału w komercyjnej wyprawie na najwyższy szczyt świata, ośmiotysięcznik cieszy się ogromną popularnością. W tym roku władze Nepalu wydały rekordową liczbę, bo aż 378, zezwoleń na wejście na Mount Everest. Zdobycie takiego zezwolenia dla obcokrajowca to koszt 11 tysięcy dolarów. To tylko początek wydatków. Cena komercyjnej wyprawy to 40-90 tysięcy dolarów od uczestnika. Wysokie koszty nie powstrzymują jednak śmiałków. Zdjęcia z kolejką na najwyższym szczycie świata, która utworzyła się powyżej 8000 m n.p.m., w tzw. "strefie śmierci" obiegły światowe media.
- Spotkałem się już z tłumem w górach, ale nigdy nie tak wielu ludzi na tak dużej wysokości – mówi himalaista Nirmal Purja, który jako pierwszy w historii stanął na dwóch ośmiotysięcznych szczytach (Mount Everest i Lhotse) jednego dnia.
Do zdobycia szczytu Mount Everest po stronie nepalskiej szykuje się w tej chwili 750 himalaistów. Kolejnych 140 planuje wspiąć się na najwyższą górę świata od strony tybetańskiej.