Barcelona to jeden z najpopularniejszych wakacyjnych kierunków w Europie. Ciągnące się kilometrami piaszczyste plaże miejskie, oryginalna architektura autorstwa Antoniego Gaudiego oraz bogata oferta życia nocnego każdego roku przyciągają do katalońskiej metropolii miliony turystów. Od kilku sezonów wśród mieszkańców miasta toczy się debata dotycząca wpływu przemysłu turystycznego na jakość życia w Barcelonie.
NA TEMAT:
W zeszłym tygodniu w pobliżu słynnego stadionu Camp Nou doszło do niepokojącego incydentu. Autobus wycieczkowy zaparkował na parkingu pod obiektem sportowym, w międzyczasie grupa ludzi przecięła opony pojazdu, a następnie zamalowała okna graffiti. Turyści znajdujący się w środku autobusu obawiali się, że padli ofiarami ataku terrorystycznego. Jak się okazało, był to jednak protest wymierzony w przyjezdnych.
Czwórka napastników jest najprawdopodobniej powiązana z radykalną partią polityczną Arran, której członkowie często wypowiadają się w mediach o swojej niechęci do obecności turystów w Barcelonie.
Kontrowersje wzbudziły również rowery turystyczne, które można trzymać w publicznych stojakach. Okazało się, że w Barcelonie brakuje miejsca dla przechowywania prywatnych rowerów. I tym razem protestujący nie pozostali obojętni – wiele rowerów do wypożyczenia z pośrednictwem mobilnej aplikacji, zostało poważnie uszkodzonych.
Anty-turystyczne protesty dotarły także na Majorkę. Skandujący manifestanci odpalili race, a następnie obsypali klientów restauracji konfetti. Członkowie partii Arran Països Catalans wzięli na siebie odpowiedzialność za incydent w Palmie i zapowiedzieli więcej manifestacji o podobnym charakterze.