Dla niektórych Sri Lanka to „małe Indie”, tyle że bez nieznośnego hałasu klaksonów i wszechobecnych na ulicach śmieci. Takie uproszczenie byłoby jednak krzywdzące
Wyspa bardzo przypomina swego zamorskiego sąsiada – nazywana jest nawet „Łzą Indii”. Nic dziwnego, w końcu historie obu krajów niejednokrotnie się przeplatały. Nie dajmy się jednak zwieść pozorom – już po kilkudniowym pobycie dostrzeżemy zaskakująco wiele różnic.
Pociągiem przez kraj. Jedną ze wspanialszych atrakcji, jakie oferuje Sri Lanka, jest kolej. Warto tak zaplanować pobyt na wyspie, by choć raz skorzystać z jej usług. Trasa z Kolombo do Kandy jest niezwykle malownicza, nizinne tereny szybko zmieniają się we wzniesienia i coraz większe masywy górskie. Soczyście zielony krajobraz zapiera dech w piersiach. W przedziałach siedzą całe rodziny i już na pierwszy rzut oka widać przekrój religijny społeczeństwa. Najliczniejsza grupa obywateli wyznaje różne odmiany buddyzmu, można też spotkać muzułmanów, hinduistów i chrześcijan. Konduktor – niewysoki mężczyzna w sile wieku z siwym wąsem – prosi nas o okazanie biletu. Podczas wypełniania obowiązków towarzyszy mu pomocnik. Panowie sprawdzają wnikliwie nasze bilety, szukają nazwisk w wykazie pasażerów i w końcu odhaczają nas w grubym brulionie. Mężczyźni wymieniają ze sobą kilka zdań w tutejszym, brzmiącym bardzo egzotycznie, języku. Syngaleskim posługuje się tu większość mieszkańców – ok. 14 mln z 21-milionowego kraju.
Drugim urzędowym językiem na Sri Lance jest tamilski, którym włada niespełna 4 mln obywateli – dużo więcej osób posługuje się nim w niedalekich Indiach, w stanie Tamil Nadu. Zaraz po opuszczeniu dworca w Kandy, daje się odczuć podwyższony stan gotowości. Po peronie i dworcu krążą żołnierze. Pasażerowie przechodzą przez bramki chronione przez uzbrojonych strażników. Każdy obowiązkowo oddaje swój bilet. Zakończona po 26 latach wojna domowa oraz tsunami, które nawiedziło Sri Lankę w 2004 roku, odcisnęły na kraju bolesne piętno. Dziś wydaje się, że złe czasy minęły i z powodzeniem można odwiedzać legendarny Cejlon. Mimo że podroż po tym kraju jest całkowicie bezpieczna, na każdym kroku widać czujność na wypadek zamachów bombowych – żołnierze pilnują dworców kolejowych, buddyjskich świątyń czy centrów handlowych.
Święty ząb. Kandy to drugie co do wielkości miasto na Sri Lance i liczący się ośrodek kulturalno-religijny. Położone w górach Prowincji Centralnej, zapisało się na stałe w historii kraju – było ostatnią stolicą królów dynastii syngaleskiej. Żelaznym punktem wycieczki jest odwiedzenie Świątyni Świętego Zęba w centrum miasta – celu buddyjskich pielgrzymów z całej Azji. Znajduje się tu święta relikwia – ząb samego Buddy. Ubrani w białe szaty mężczyźni, z czerwonymi przepaskami i odsłoniętymi torsami, wygrywają na bębnach charakterystyczny rytm, tworząc tło dla ukazania wiernym relikwii. Chociaż Kandy jest chętnie odwiedzane przez turystów, po zmroku jest tu spokojnie, a życie towarzyskie właściwie nie istnieje. Wieczorem nieliczne knajpki szybko pustoszeją – młodzi Lankijczycy spędzają czas w domu.
Cały artykuł przeczytasz w KWIETNIOWYM wydaniu agazynu Podróże.
NA TEMAT: