Turysta z Kalifornii spędzał urlop z żoną na hawajskiej wyspie Maui. Mężczyzna pływał około pół metra od brzegu, gdy zaatakował go rekin. Natychmiast po wypadku służby ratunkowe sprowadziły 65-latka na brzeg i rozpoczęły resuscytację. Niestety, bezskuteczną.
Gdzie nad morze? TOP 7 zacisznych miejsc nad Bałtykiem
NA TEMAT:
Mężczyzna zmarł po ataku rekina
Akcja ratunkowa nie przyniosła efektów. Mężczyzny nie udało się ocalić. Według świadków widok był przerażający. Allison Keller, która obserwowała zdarzenie, powiedziała Hawaii News Now, że mężczyzna wyglądał na nieprzytomnego, gdy został przeniesiony na nosze.
- Gdy podeszliśmy bliżej, zobaczyłam krew na jego brzuchu. Skóra z jego nadgarstka była zerwana. Kiedy przyjrzałam się dokładniej, okazało się, że cała jego lewa noga od wysokości kolana zniknęła. Po prostu jej nie było. Nie było nawet widać krwi – relacjonuje Keller.
Władze wyspy Maui podały informację, że mężczyzna pływał na głębokości około 6-7,5 metra. Po wypadku służby umieściły w jego miejscu znaki ostrzegające przed rekinami. Jest to standardowa procedura w podobnych sytuacjach.