Choroba morska
To, co się kojarzy z żeglarstwem, to przede wszystkim choroba morska (na śródlądziu u co wrażliwszych osób też może wystąpić). W polskich aptekach poleca się na nią głównie aviomarin lub środki pochodzenia roślinnego, zawierające sproszkowane kłącze imbiru, ale jest też torecan, dramamina, skopolamina czy przyklejane na nadgarstek plastry. Niestety, nie łudźmy się – przy dużej fali nieprzyjemne objawy i tak pewnie nas dopadną. Cóż, trzeba pogodzić się z tym, że to normalna reakcja organizmu, która po jakimś czasie minie, a borykają się z nią na początku rejsu nawet kapitanowie i oficerowie. Choruje zdecydowana większość ludzi, tyle że nie wszyscy się do tego przyznają.
Na skaleczenia, oparzenia, potłuczenia
W czasie rejsu najczęstsze wypadki to uderzenia (zwłaszcza urazy głowy od przelatującego przy zwrotach bomu), upadki spowodowane przez kiwanie się jachtu na fali (efektem może być np. wypadnięcie z koi) oraz skaleczenia (np. o rozplatające się liny stalowe). Oznacza to, że podstawą są środki opatrunkowe, a także opaski chroniące stawy. Gotowanie na skaczącym na fali jachcie kończy się często oparzeniami, tak więc dobrze jest mieć pod ręką np. pantenol.
Jak uniknąć przegrzania i wychłodzenia
Ponieważ żeglarstwo to sport wodny, musimy liczyć się ze skutkami przemoczenia i wyziębienia, zwłaszcza po wypadnięciu za burtę, zalaniu przez falę czy po długiej wachcie w trudnych warunkach. Jeśli szczękamy zębami i mamy dreszcze, należy koniecznie jak najszybciej się przebrać i ogrzać, a także warto zażyć środki przeciwzapalne i przeciwgorączkowe.
Ale dokuczyć może nam na wodzie także gorąco. Wyeksponowani na działanie słońca, zwłaszcza jeśli jesteśmy bez czapki, możemy doświadczyć udaru słonecznego – wbrew pozorom nie zagraża on wyłącznie podróżującym po pustyniach. Wilgoć, chodzenie w mokrych butach (fala zalewająca pokład to na jachcie normalne), to z kolei pierwszy krok do grzybicy. Trudno mieć leki na wszystko, jednak jachtowa apteczka pierwszej pomocy może być z założenia większa, a przez to lepiej wyposażona – w końcu nie nosimy jej na własnych plecach.