Ziemię przejęło państwo, więc musieli się wyprowadzić. Cały dobytek zapakowali na osły i ruszyli w górę kanionu. Kiedy doszli do jego wyjścia w pobliżu Xyloskalo, zapadła noc. Jedyne światła, jakie się przez nią przebijały, były reflektorami ciężarówki do przewozu ich rzeczy. Dzieci, które nigdy w życiu nie wychodziły z kanionu, uznały, że to oczy potwora. Tak się przestraszyły, że uciekły z powrotem do wąwozu.
Dzień wcześniej tę historię opowiedział nam Christoforos Baladimas, opiekun schroniska Kallergi (1650 m n.p.m.), w którym się zatrzymaliśmy. Na pobliskim płaskowyżu Omalos ludzie mieszkali tylko latem, wypasali owce i uprawiali warzywa. Zimą warunki były zbyt ekstremalne, więc schodzili w doliny. Jedynym miejscem, które nadawało się do życia przez cały rok, był leżący kilkaset metrów niżej wąwóz Samaria.
NA TEMAT:
Wąwóz Samaria to magnes na turystów
Od jakiejś godziny powinniśmy być w drodze, żeby wejść do Parku Narodowego Samarii, ale nie wiadomo, czy ze względu na mgłę kanion zostanie udostępniony. Władze są ostrożne z wpuszczaniem turystów, bo przy gorszych warunkach pogodowych zdarzają się lawinki kamienne. Chris telefonuje w kilka miejsc, a w tym czasie ja z Asią, moją dziewczyną, śpimy na parapecie. Na szczęście okazuje się, że Samaria będzie otwarta.
Wychodzimy około dziesiątej rano, co jak się później okaże, wcale nie było złym pomysłem. Wąwóz Samaria to jedno z najbardziej obleganych przez turystów miejsc na Krecie – największej wyspie greckiej. Każdego dnia odwiedza go ok. 800 osób. W sierpniu – szczycie sezonu – ponad 31 tys. Są dwie możliwości uniknięcia tłumów: trzeba być o brzasku i wejść zaraz po otwarciu o 7 rano albo przeczekać tłumy i wyruszyć po 10.30.
Chociaż wielokrotnie słyszałem zachwyty nad Samarią, to nie bardzo miałem ochotę się tam wybierać. Odstraszały mnie historie typu: facet 130 kg żywej wagi, który w domu nie wstaje z fotela, zdecydował się przejść wąwozem 16 km. Po latach bojkotu w końcu się złamałem.
Pierwszy odcinek marszu wąwozem Samaria
Pierwszy odcinek, choć prosty, jest chyba najtrudniejszy. Schodzimy 600 metrów z poziomu 1230 m n.p.m. dość stromymi i wyślizganymi, kamiennymi schodami. Technicznych trudności nie ma, jednak ze względu na stromiznę cierpią kolana i mięśnie nieprzyzwyczajone do wysiłku. Jeśli do tego ma się nieodpowiednie buty, robi się naprawdę ciężko. Nie bez powodu na pierwszych kilometrach trasy zdarza się najwięcej wypadków, przeważają skręcenia kostki.
My na szczęście jesteśmy dobrze przygotowani. Cieszymy oczy niesamowitymi ścianami, tak stromymi, jakby ktoś je uciął tasakiem. Inhalujemy się intensywnym zapachem cyprysów i roślin – w okolicy rośnie ok. 400 endemicznych gatunków – oraz wypatrujemy orłosępów, których rozpiętość skrzydeł dochodzi do trzech metrów.
Ścieżka jest dość łatwa. Dawniej, żeby wyjść tędy z wąwozu, ludzie musieli budować coś na kształt drabin – stąd nazwa Xyloskalo, czyli drewniane schody. Zastanawiam się, czy gdyby zdemontować barierki, siatki zabezpieczające przed spadającymi kamieniami i schody, to miejsce wyglądałoby dokładnie tak jak 2000 lat temu.
W tamtym okresie wąwóz Samaria był zamieszkany. W pobliżu istniało antyczne miasto-państwo Tara, o którym Homer donosił jako o jednym ze stu miast Krety. Funkcjonowała świątynia ku czci Apolla, a miejscowa ludność biła swoje monety oraz zajmowała się eksportem drewna do Egiptu, Myken i Troi. Podobno zbudowano z niego również pałac w Knossos.
Muł jak śmigłowiec
Nie doceniałem Samarii. Im dłużej idziemy i im większy robi się upał, tym bardziej się o tym przekonuję. Pokonaliśmy 4 km, przed sobą mamy 9 km, a ja już opatruję obtarte stopy.
Zatrzymujemy się w miejscu zwanym Agios Nikolaos w cieniu najwyższych i najstarszych na Krecie cyprysów oraz antycznej świątyni Apolla. W milczeniu obserwuje mnie brodaty strażnik parku. Na szlaku jest ich co najmniej kilku, większość prowadzi ze sobą muła. To odpowiednik śmigłowca polskiego TOPR-u – w razie wypadku na zwierzętach wywożą kontuzjowanych turystów.
Z Agios Nikolaos do wioski Samaria, głównej atrakcji wąwozu, mamy ok. 4 km. Szlak robi się łagodny, kilkakrotnie przekracza rzekę, w której można uzupełnić zapasy wody, prowadzi intensywnie pachnącym iglakami lasem.
Wioska Samaria
Samaria była prawdopodobnie najstarszym miejscem w wąwozie, w którym mieszkali ludzie. Niektóre źródła mówią nawet o tym, że mogli sprowadzić się już kilka tysięcy lat temu.
W wiosce od XIV w. mieszkała rodzina Skordilis. Schronili się tutaj, bo groziła im śmierć z rąk Wenecjan, którzy w tamtym okresie okupowali wyspę. Legenda głosi, że wenecki dowódca garnizonu w Chora Sfakion próbował pocałować piękną Chryssomaloussę (w wolnym tłumaczeniu „o złotych lokach”). Kiedy ta odrzuciła jego zaloty, żołnierz odciął jej kosmyk włosów. Rodzina potraktowała to jako haniebną zniewagę i wycięła w pień cały garnizon wraz z dowódcą. Skordilisowie uciekli do Samarii, a Chryssomaloussa została zakonnicą w klasztorze Ossia Maria zbudowanym w pobliżu osady. Od klasztoru wzięła się nazwa wioski, a potem wąwozu – Ossia Maria zachowało się jako Samaria.
Kanion jeszcze przez dobrych kilkaset lat służył jako schronienie dla uciekinierów i rebeliantów, zarówno podczas kilkusetletniej okupacji tureckiej, jak i niemieckiej. W czasie II wojny światowej kryli się tutaj agenci brytyjskiego wywiadu (m.in. Xan Fielding i Patrick Leigh Fermor, przy okazji świetni pisarze) oraz członkowie kreteńskiego ruchu oporu.
Samaria była zamieszkana do 1962 r., kiedy to cały obszar wąwozu znacjonalizowano i utworzono park narodowy. Dzisiaj można tu zobaczyć kilkanaście zachowanych domów, kościół, siedzibę zakonu oraz nudzących się parkowych strażników.
Wioska jest najlepszym miejscem, żeby spotkać dziko żyjące kozy. Młodsze osobniki zdążyły się już przyzwyczaić do turystów i podchodzą, żeby wyjadać resztki ze śmietników. Lokalni mieszkańcy mówią na nie agrimi, ale wśród obcokrajowców rozpowszechniła się nazwa kri-kri.
Drzwi, które ocaliły tysiące ludzi
Z Samarii idziemy dalej. Na tym odcinku zaczyna się spacer, nie ma już podejść ani ostrych zejść. Maszerujemy płaskim dnem wąwozu. Nad naszymi głowami wyrastają pionowe ściany kanionu, które momentami dochodzą do 500 m wysokości. Jedynym utrudnieniem jest zagrożenie spadającymi kamieniami.
Nagle szlak z kilkupasmowej autostrady zmienia się w jednokierunkową ulicę. W najwęższym miejscu ściany wąwozu schodzą się tak blisko, że prawie da się je równocześnie dotknąć rękami. W miejscu zwanym portes (drzwi, brama) prześwit ma około 3,5 m. W 1770 r., podczas powstania Kreteńczyków przeciwko Turkom, portes uratowały życie ok. 4000 kobiet i dzieci, które skryły się w wąwozie. Dzięki bohaterskiej obronie Giannisa Bonatosa i jego 200 ludzi Turcy nie zdołali przedrzeć się przez bramę. Uciekinierzy ocaleli. Latem w godzinach szczytu, czyli około południa, tworzy się tu korek ze względu na turystów, którzy robią sobie pamiątkowe zdjęcia.
Po przejściu portes szlak staje się coraz mnie spektakularny, aż dochodzimy do wyjścia. Znajduje się ono w pierwotnej lokalizacji wioski Agia Roumeli, zniszczonej przez powódź w 1954 r. (obecnie przeniesiona na wybrzeże). Przy wyjściu pokazuje się zakupiony bilet. W przypadku jego braku trzeba kupić nowy. Na południowych obrzeżach wioski jest niewielka kafejka serwująca świeżo wyciskany sok z pomarańczy. Na krzesełku siedzi starszy pan, który opanował trzy słowa po angielsku: „Bus to Roumeli”. Po sześciu godzinach w pełnym słońcu nikt nie ma ochoty przejść ostatnich trzech kilometrów do wioski. Wsiadamy do busa i my, żeby jak najszybciej zamoczyć nogi w Morzu Libijskim, omywającym południowe wybrzeże Krety.
Wąwóz Samaria praktycznie
Wejście do parku
Bilet: 5 EUR; godziny otwarcia: od 7 do zachodu słońca. Przy wejściu po 14 strażnicy zawracają zwiedzających po 2-3 km marszu.
Transport
Przelot na trasie Warszawa – Heraklion oraz Katowice – Heraklion oferują m.in. linie Small Planet www.smallplanet.aero/pl. Ceny lotów od 199 zł. Z Chanii do Samarii dojedziemy autobusem www.e-ktel.com, bilet ok. 8 EUR. Rejs promem z Agia Roumeli do miasteczka Sougia kosztuje 10 EUR.
Noclegi
Za pokój dwuosobowy w Chanii zapłacimy ok. 30 EUR, w Agia Roumeli 20-25 EUR, w schronisku Kallergi 26 EUR (w tym obiad i śniadanie) lub 13 EUR za sam nocleg (kuchnia jest dostępna tylko dla obsługi schroniska) www.kallergi.co
Ważne
Sprawdzony przewodnik po wąwozie to Christoforos Baladimas, +306976585849 (mówi po grecku i angielsku). W wąwozie, szczególnie latem, panują upały przekraczające 40 stopni. Obowiązkowo trzeba mieć ze sobą wodę, krem z filtrem, jedzenie i czapkę z daszkiem.