Bez nich nie ma włoskiej kuchni. Prowansalczycy są dumni ze swoich smażonych pomidorów posypanych czosnkiem, pietruszką i rozdrobnionym miąższem chleba. Katalończycy smarują nim przypieczone pajdy. Zupa pomidorowa jest jednym z flagowych dań polskiej kuchni. W dalekich Indiach pomidorówka też zrobiła karierę. Tyle że nie gotuje się jej na kościach, ale na warzywnym bulionie – z liśćmi kolendry. I podaje się ją nie z ryżem czy makaronem, ale z soczewicą. Na najdalszych wyspach Polinezji, Maskarenach czy Molukach, na nieurodzajnej afrykańskiej ziemi rosną w równych rządkach. Owocują dwa razy w roku. Jedyna w swoim rodzaju odmiana rośnie nawet na skalistych Galapagos – krzaki są samopylne i lubią słoną wodę. Owoce z innych stron świata takich wymagań nie mają. Najlepiej czują się w mglistych, niezbyt gorących krainach. Służy im spryskiwanie liści i wilgotna, ale nie mokra ziemia. Mróz zabija je natychmiast, dlatego w Polsce owocują tylko raz. Pomidory bywają czerwone, żółte, pomarańczowe, nawet fioletowe. Podłużne, okrągłe, spłaszczone, w kształcie serca. Lekarze i dietetycy rozwodzą się nad ich zdrowotnymi właściwościami. Trudno uwierzyć, że kiedyś nazwali je „wilczą brzoskwinią”.
Próba pomidora
Pomidory pochodzą prawdopodobnie z terenów należących dziś do Peru i Ekwadoru. Tam rośnie najwięcej ich dzikich, samopylnych odmian, które stały się przodkami współczesnych pomidorów. Ich małe owoce rosnące w gronach mają kwaśno-cierpkawy smak. To ponoć on był przyczyną, dla której w językach tamtejszych Indian nie pojawia się słowo określające tę roślinę. Po prostu uznano, że istnieją smaczniejsze rzeczy do jedzenia i „chwastami” nikt się nie przejmował. Tymczasem te pleniły się bujnie. „Zapomidorzały” coraz to nowe terytoria i w końcu dotarły do Ameryki Środkowej. Poznali się na nich meksykańscy Indianie, którzy zaczęli je uprawiać, nazywając tomatlami. Kwaskowy smak znakomicie komponował się z żarem chili. Duszono je, pieczono, gotowano. To właśnie indyka z pomidorami zaserwowano Hernanowi Cortezowi, aby sprawdzić, czy faktycznie jest wcieleniem Quetzalcoatla, który powrócił zza oceanu, aby zniszczyć świat Azteków i stworzyć nowy. Cortez i jego kompani pomidory spałaszowali i... przypadły im one do gustu. Wraz ze statkami wiozącymi z Nowego Świata złoto trafiły do Hiszpanii i dalej do będącego wówczas częścią hiszpańskiej korony Neapolu.
Podniecająca trucizna
W Europie smak pomidorów wzbudził entuzjazm. Owoce znakomicie przyjęły się u stóp Wezuwiusza – jadano je smażone z solą i pieprzem. Botanicy nazwali je pommo d’oro, czyli złote jabłka. Jednocześnie zaczęli podejrzewać, że pomidor może być jednym z gatunków tajemniczej i złowrogiej mandragory. W końcu wyśledzili związki pomidorów z rodziną psiankowatych, która obfituje w toksyczne gatunki. Zaczęto rozpisywać się o złowrogich skutkach jedzenia pomidorów. Jednym z łagodniejszych było rozpalanie zmysłów. Nie bez powodu Francuzi o przybyszach zza oceanu mówili pomme d’amour... Mieli rację. Dzięki całej gamie mikroelementów i witamin zawartych w owocach poprawiają one sprawność organizmu i wpływają na potencję. W dodatku likopen – jedna z substancji, w którą obfitują pomidory, stał się elementem leków na niektóre przypadki niepłodności u mężczyzn. Wzmacniający serce i mięśnie potas, kompozycja witamin B i D, a także bogactwo A i C dopełniają zalet pomidorów. W dodatku pomidory okazały się chętne do współpracy. Współcześni naukowcy wyhodowali odmianę, której każdy owoc zawiera niezbędną człowiekowi dzienną dawkę kwasu foliowego – nieocenionego dla kobiet w ciąży. Jednak w siedemnastowiecznej Europie te zalety uznawano za... wadę. Pomidory okrzyknięto szkodliwymi, drażniącymi i... zamiast w warzywniakach uprawiano w ogrodach jako roślinę ozdobną, bo pięknu kolorowych owoców trudno było się oprzeć.
Kosmiczna kariera
Anatema dotknęła pomidory szybko i... po cichu, do łask wróciły równie szybko i z wielkim hukiem. W 1820 r. Robert Gibbon Johnson, milioner z New Jersey, zapowiedział, że publicznie zje cały koszyk pomidorów. Zebrał się tłum żądny widoku konającego w męczarniach śmiałka i... nic. Od tej pory rozpoczął się prawdziwy pomidorowy boom. Zaczęto tworzyć nowe odmiany o większych mięsistych owocach. Za sprawą Charlesa Dickensa pomidor trafił też do świata literatury. Thomas Jefferson wprowadził go na polityczne salony. Nie tylko w sensie kulinarno-towarzyskim stał się pomidor uczestnikiem życia politycznego. W 1893 r. zajął się nim amerykański Sąd Najwyższy, który ustalił, że pomidor to warzywo, a nie owoc. Chodziło o stawki celne. Jednak jak to w historii pomidora bywa, ta decyzja stworzyła tylko kolejny mit. Z botanicznego punktu widzenia pomidor jest przecież jagodą. Wyhodowano odmianę, dzięki której owoce długo pozostają twarde. W 1984 r. nasiona pomidorów umieszczono na pokładzie promu „Challenger” i wysłano na orbitę, aby sprawdzić, jak działają na nie stan nieważkości i promieniowanie kosmiczne. Inspirowały nie tylko badaczy, lecz także artystów. Za sprawą Andy’ego Warhola puszka z pomidorami trafiła do kanonu popkultury. Podczas I wojny światowej w postaci konserw i keczupu, w plecakach amerykańskich żołnierzy, zawędrowały do najdalszych zakątków świata. Złote jabłka miłości wyspecjalizowały się nie tylko w dyktowaniu dobrego smaku, lecz także w dostarczaniu nieustannych zaskoczeń i emocji.