Większość ulic starego Wrocławia biegnie prosto jak strzelił i krzyżuje się ze sobą pod kątem 90 stopni. Ul. Włodkowica wygina się w łagodny łuk. Przez kilka wieków była tylko ścieżką biegnącą wzdłuż okalających miasto murów obronnych. Zmieniło się to w 1807 r. po zdobyciu Wrocławia przez wojska napoleońskie (w ścianie kamienicy pod numerem 25 wciąż widać kule armatnie pamiętające szturm na miasto). Mury nakazano zburzyć, ale na ich pamiątkę wytyczoną tym śladem ulicę nazwano Wallstrasse. Logicznie więc już za polskich czasów powinna przyjąć nazwę Wałowa, jednak po II wojnie światowej dostała patrona w osobie Pawła Włodkowica, propagatora tolerancji z czasów jagiellońskich.
Ulica biegnie bowiem przez obszar nazywany Dzielnicą Czterech Wyznań, gdzie w bliskim sąsiedztwie stoją katolicki kościół, protestancki zbór, prawosławna cerkiew i żydowska synagoga. Od kilku lat ich zwiedzanie ułatwia ścieżka kulturowa, a spacer najlepiej rozpocząć od wizyty w dzielnicowym Centrum Informacji Turystycznej i Rowerowej (www.dzielnica4wyznan.info.pl). Wiele osób przybywa tu jednak w bardziej rozrywkowych celach. Partery bogatych XIX-wiecznych kamienic na Włodkowica zajmują kluby i restauracje, a tutejsze podwórka (np. Pokoyhof lub Neon Side) pełne modnych lokali wieczorem stają się tłem dla nieustającej imprezy.
Koszerne nie tuczy
Najliczniejszą z grup zamieszkujących niegdyś tę okolicę była społeczność żydowska. Niestety tylko Synagodze Pod Białym Bocianem wybudowanej w 1829 r. udało się przetrwać zarówno Noc Kryształową, wojnę, jak i czasy komunistyczne. Choć nie wyszła z zawieruch dziejowych bez szwanku, dzięki staraniom miejscowej gminy żydowskiej po długim remoncie wróciła do pierwotnego wyglądu.
Fot. Gutek Zegier
Przestronne wnętrze wykorzystuje się do celów sakralnych tylko przy większych świętach, za to regularnie odbywają się tu koncerty czy pokazy filmowe (www.wroclaw.jewish.org.pl).
Mieści się w niej również Centrum Informacji Żydowskiej, które przy samej ulicy prowadzi sklepik i jedyną koszerną kawiarnię na Dolnym Śląsku – CIŻ Cafe. Po sąsiedzku zaś znajduje się żydowska restauracja Sarah.
Mleczarnia
Dekadę temu jako pierwsza senną uliczkę ożywiła Mleczarnia. – To był wtedy jedyny klub otwarty do późna, gdzie mogła zmieścić się duża grupa. Dlatego wszyscy tam szli – opowiada Marta, która w Mleczarni pracowała kilka lat temu. – No i to miejsce miało klimat – dodaje.
Atmosferę tworzy mnóstwo przedmiotów starej daty i mrok rozświetlany światłem świec. Sukces był tak duży, że Mleczarni przybyła podziemna sala na koncerty, zaś piętro wyżej otworzył się hostel o tej samej nazwie, utrzymany w podobnym domowym stylu retro.
Hostel Mleczarnia, fot. Gutek Zegier
Od lokali zaroiła się cała okolica. Kawałek dalej jest Cocofili – księgarnia i kawiarnia z winem, kilka pubów, a naprzeciwko Bułka z Masłem (i z pięknym ogródkiem).
Na salonach
Ubieralnia, czyli sklep z sukienkami szytymi na miarę, mieści się pod jednym numerem (19) z salonem fryzjerskim Cyrulik Wrocławski i bardzo dobrze się z nim komponuje. – Czasem nawet panie z farbą na włosach idą oglądać kroje sukienek – śmieją się właścicielki obu punktów.
A dosłownie po drugiej stronie ulicy jest Terefere, który także stał się czymś więcej niż tylko salonem fryzur. Można tu przyjść na masaż, a dwa razy w tygodniu również na jogę.
Ubieralnia, fot. Gutek Zegier
Całoroczne Halloween
Zakłady pogrzebowe są na Włodkowica wciąż obecne. Dominują na północnym krańcu ulicy, są też na sąsiedniej ulicy św. Antoniego. Powstały u ich zbiegu Bar Karavan ze swoją nazwą i wystrojem idealnie wtopił się więc w otoczenie. Wewnątrz cały rok trwa Halloween – przeważają motywy cmentarne użyte z przymrużeniem oka i artystycznym wdziękiem. Obsługa, choć ubrana na czarno, nie jest ponura i energicznie serwuje burgery i drinki, które tchną w każdego nowe życie.