„Lepiej utopić się na Żuławach, niż uschnąć na wyżynach”, mówi lokalne przysłowie. Jest też i inne: „pierwsze pokolenie śmierć, drugie pokolenie pot, trzecie chleb”. Bo tutaj nigdy nie było łatwo. Zawsze ludności groziła powódź i utrata całego dobytku w jeden dzień. „Po powodzi można było jednak szybko stanąć na nogi. Ciężkie w uprawie, ale najżyźniejsze w Polsce gleby dawały wysokie plony”, mówi Grzegorz Gola – współzałożyciel Stowarzyszenia Miłośników Nowego Dworu, prezes Lokalnej Grupy Działania, i przede wszystkim lokalny patriota. Spotykamy się w Muzeum Żuławskim, w stolicy Żuław – Nowym Dworze Gdańskim. Zmodernizowane w kwietniu tego roku muzeum znajduje się w ceglanym budynku dawnej mleczarni z początku XX wieku. Ekspozycja jest zbiorem opowieści o dawnych mieszkańcach tych ziem, prezentacją sprzętów i fotografii. To dobre miejsce, aby zacząć wędrówki po Żuławach, dowiedzieć się, co spotka się po drodze, a także czego zobaczyć już nie można.
NA TEMAT:
Mierzeja Wiślana - przekop pod budowę kanału żeglugowego
Poskromienie złośnicy
Główną bohaterką żuławskich opowieści jest woda. To ona od zawsze była błogosławieństwem i przekleństwem tych terenów. By uchronić się przed katastrofą, przez setki lat istniały na tych ziemiach Związki Wałowe. O pilnowaniu ziemi przed zalaniem opowiadają żuławskie baśnie i legendy: o leniwym strażniku, który doprowadził do katastrofy czy o księżach, którzy lekceważyli wałowe przepisy. Każdy mieszkaniec Żuław musiał należeć do jednego ze związków, a stanie na jego czele było wielkim zaszczytem i przywilejem. Dziś Żuławianie starają się wskrzesić Związki Wałowe, a zabytki hydrotechniki to jedna z największych atrakcji Żuław. Przejeżdżamy przez zwodzone mosty, mijamy jedne z największych w Europie stacje pomp. Na Żuławach nic nie jest przypadkowe, każdy rów, wzniesienie, także przydrożne wierzby mają swoje zadanie. Te ostatnie to najlepsze z naturalnych pomp, które potrafią wypić 50 litrów wody jednego dnia. Jedziemy też zobaczyć Gdańską Głowę, śluzę żeglugową, która pozwala wpłynąć z Wisły na wody Szkarpawy. Z kładki nad śluzą obserwuję prace modernizacyjne. Od przyszłego sezonu nie trzeba już będzie kręcić korbą, aby zamknąć wrota śluzy. Żuławy chcą stać się alternatywą dla zatłoczonych Mazur. Gdy cud natury pękać będzie w szwach, latem mniej „tłumolubnych” żeglarzy i kajakarzy zaproszą Żuławy.
Cały artykuł przeczytać można w najnowszym wydaniu magazynu Podróże.