Powrót do Namiętnośći
W Mafekingu Robert Baden-Powell wpadł na pomysł stworzenia skautingu – największego pokojowego ruchu młodzieżowego w historii. Na jamboree – spotkaniach nazwanych jak zebrania wodzów w Afryce Południowej – nadal zbierają się skauci z najdalszych zakątków globu. Równi bez względu na kolor skóry i religię. Tę wolność RPA wywalczyła tak niedawno. Ci, którzy urodzili się w wolnym, respektującym prawa człowieka kraju, właśnie świętują osiemnastki. Rozdzielenie ras, bo tyle oznaczało słowo apartheid, naznaczyło pokolenia dorosłych. Jak w Polsce... I właśnie Polacy doświadczeni Solidarnością byli doradcami ołudniowoafrykańskich polityków na drodze do wolności.Wracamy do najzwyklejszych ludzi wtopionych w codzienność i każdego dnia heroicznych. Apartheid zapisał się w nich, tkwi w nas. To mentalność, wstyd, tak odczuwalny w RPA kolor skóry. To townshipy – architektura miast – osiedla dla czarnych i kolorowych, które wyrosły z dala od centrów, ze swoją kulturą i sztuką. Dopiero w lipcu 2008 r. Nelsona Mandelę amerykański rząd... skreślił z listy światowych terrorystów. Wielka polityka wpisana jest od wieków w historię RPA. Fascynuje. Jak nigdzie indziej na świecie nie chcemy od niej uciekać. Wracamy, żeby... zrozumieć.
Cud Afryki
Na ścieżkach RPA znaleźliśmy wszystko: luksus i biedę, dawne tradycje i najnowocześniejsze rozwiązania. Dzika nature i cywilizację. W parkach narodowych czasem mieliśmy wrażenie nierealności – jakbyśmy się znaleźli w środku przyrodniczego filmu. Chcieliśmy wyciągnąć rękę, by pogłaskać lwa czy antylopę. Taki eksperyment zawsze ma tragiczne zakończenie. To dzikie zwierzęta. RPA bogata złotem i diamentami. RPA ze swoimi rozrywkami, ekstremalnymi sportami. Kiedy pośpiech stał się zbędny, słowa zamieniły się w uczucia, szczerość wzięła górę nad formą, a szacunek nad konwenansem, otworzyły się drzwi, za którymi znajdowaliśmy cuda Południowej Afryki. Będziemy wracać...
Republika Południowej Afryki zaskakuje kontrastami, wymyka się szufladkowaniu. Odmienna od pozostałych państw Afryki, niepodobna do Europy. Jedyna w swoim rodzaju. W RPA jest ponad połowa obiektów przemysłowych, samochodów, telefonów na całym afrykańskim kontynencie. A jednak to tutaj udało się przetrwać większej liczbie gatunków dzikich ssaków niż w Europie, Azji i Ameryce Południowej razem wziętych.
Powrót do Dzikości
Do RPA wracamy i wiemy, że będziemy wracać. Do przyjaciół, przerwanych wątków, długich rozmów przy butelce Constantii. Wracamy do smaków, w których zapisana jest tradycja. Wzruszeń, kiedy wśród trofeów płukaczy złota w Pilgrim's Rest widzimy dyplom naszych poszukiwaczy ze Złotoryi. Wracamy do milczenia wśród zapierających dech w piersi skał Mpumalangi. Do śmiechu, kiedy maleńki – bagatela 80-kilogramowy – nosorożec niemowlak pieszczotliwie nabija nam siniaki na nogach – w Kapamie, pod okiem jasnowłosej dziewczyny – strażniczki, która zamiast tańczyć w dyskotekach, żyje gdzieś na szlakach przemierzanych przez jej pradziadków. Wracamy do Sangomy – szamanki, czarownicy, która w ledwie zaznaczonej na mapach wiosce, w dżinsach i T-shircie niańczy zapłakanego synka, a w ciągu chwili za sprawą koralikowej przepaski, dymu wonnych ziół, kości, kapsli, guzików wyrzuconych ze skórzanej sakiewki zmienia się w istotę tajemniczą, nadprzyrodzoną, przerażającą, bo uświadamia nam, że nadal istnieją granice, za którymi jest coś, czego nie znamy.Wracamy do wiatru, który gdzieś na granicy plaż zachodniego wybrzeża i niedostępnej pustyni szepce pieśń zwycięstwa i żalu. Wracamy, by spotkać Sanów i Khoi-Khoin, rdzennych mieszkańców RPA. Usłyszeć ich powitanie “Widzę cię”. Słowa ludzi szczęśliwych i wolnych, tych, którzy żyją tam, gdzie zawodzą współczesne wynalazki. Niewiedzących co to własność, a mimo to potrafiących przetrwać...
Powrót do Cywilizacji
Miasta zbudowane na nieprzyjaznym smaganym wiatrem wybrzeżu. Kopalnie, domy, katedry, ratusze, monumentalne, naznaczone europejskim sznytem budowle w na pozór niedostępnych zakamarkach Południowej Afryki. Budzą podziw i respekt. W książkach szukamy inspiracji do podróży. Chcemy spotkać wojowników w koralikach, gotowych do krwawych bitew. RPA jak szczepionka uodparnia, lecz najpierw budzi gorączkę prowadzącą szlakiem Wielkiego Treku. Trek, czyli podróż. W pierwszej połowie XIX w. Burowie, dla których od 200 lat Kolonia Przylądkowa, okolice Kapsztadu były ojczyzną – po wojnach napoleońskich w Europie stali się poddanymi Korony Brytyjskiej. Walczyli z dzikimi zwierzętami, ujarzmili rdzennych mieszkańców Afryki Południowej. Lecz wobec wyzwania europejskiej geopolityki byli bezradni. Zdecydowali się na desperacką wędrówkę przez niedostępne Smocze Góry, w nieznane. Kobiety, dzieci, mężczyźni. Po to, by znaleźć ziemię dla siebie, nową ojczyznę. Zapłacili za nią nie – jak się spodziewali – brzęczącymi monetami, żelaznymi narzędziami i paciorkami, ale krwią. Pech chciał, że ich nowe państwa – Transwal i Oranje – kryły złoto i diamenty. Kiedy wydawało im się, że zwyciężyli, o te bogactwa wybuchła wojna będąca zapowiedzią okrucieństw XX w. W RPA powstały pierwsze obozy koncentracyjne na świecie, użyto po raz pierwszy karabinów maszynowych.