Gdy mieszkasz w Vancouver, interesujesz się pogodą. I nie jest to jedynie temat pogaduszek w pracy – to poważny przedmiot dyskusji. Od tego, czy ma padać, zależeć będzie, co zrobisz w wolnym czasie. Do wyboru jest np. wycieczka w góry, surfing na plaży lub mecz lacrosse w jednej z hal sportowych. Zimą Vancouverczycy jednak rzadziej się nad tym zastanawiają. O tej porze roku wybrzeże zalewają deszcze; dzięki opadom miasto tonie w zieleni. Mimo olimpiady zimowej w samym mieście śniegu jest jak na lekarstwo, bowiem Vancouver to siedziba wiecznej wiosny. Nawet w grudniu jest ponad 8 godzin światła dziennego, a temperatura rzadko spada poniżej 5 stopni. Ale w górach warunki do narciarstwa są idealne.
Forma w Cenie
Klimat, ukształtowanie terenu, bliskość gór i oceanu sprawiają, że Vancouver to stolica sportu. Being fit (utrzymywać kondycję) stanowi filozofię życia tutejszych mieszkańców. Rowerzyści są na ulicach jak równoprawni użytkownicy dróg. Nawet w godzinach szczytu, kiedy samochody wleką się jak żółwie, nikt nie śmie trąbić na jednoślady. Na przystankach obok nobliwych pań w kaszmirowych płaszczach widać chłopaków z deskami do surfingu w drodze na plaże lub grupy snowboardzistów wyruszających w góry. Hokej na lodzie, kanadyjski futbol, narciarstwo i lacrosse to narodowe sporty Brytyjskiej Kolumbii. W piłkę nożną grają wszyscy – szczególnie zaś dziewczyny, które regularnie tryumfują w północnoamerykańskich rozgrywkach. Rozwojowi sportu z pewnością sprzyja też wyjątkowo wysoki „kapitał społeczny”, czyli kultura obywatelska w Kanadzie. Miejscowi są wobec siebie bardzo przyjaźni i chętnie organizują wycieczki oraz turnieje sportowe. Kiedy ktoś wprowadza się do nowej dzielnicy, nie mija dzień, a już zapraszany jest na trening sąsiedzkiej drużyny albo wspólny wypad w góry.
NA TEMAT:
Deska czy Dwie, A Może Rakieta
Gdy na początku listopada szczyty gór wokół Vancouver pokrywa śnieg, mieszkańcy dzielą się na dwie grupy: snowboardzistów i wielbicieli klasycznego narciarstwa. Najpopularniejsze trasy znajdują się na Cypress Mountain w North Shore trochę na północ od centrum Vancouver. Są tam 23 doskonale przygotowane trasy zjazdowe (najwyższa leży 767 m n.p.m.) i cztery linie wyciągów krzesełkowych na sam szczyt. W sezonie specjalne autobusy zbierają narciarzy z każdego punktu w mieście (www.moosenetwork.com; www.destinationsnow.com; www.snowbus.ca). Dojazd autobusem na stok jest nie tylko bardziej ekologiczny, ale również praktyczniejszy. Trudno znaleźć miejsce parkingowe przy wyciągu. Choć i w tej kwestii pomysłowi Kanadyjczycy wykazali się społecznym zacięciem: na portalu Facebook powstała grupa, która dzieli się informacjami dotyczącymi miejsc postojowych (www.facebook.com/cypressmountain). W Vancouver na nartach jeździ się dzień i noc. Nawet szkółki działają całą dobę. Nocne zjazdy są popularne, po pierwsze, dlatego że jest wtedy taniej (skipass dzienny na Cypress Mountain kosztuje ok. 45 dol., nocny 33 $). Po drugie, nie ma tłoku (większość narciarzy woli jednak w nocy spać). A po trzecie – chyba najważniejsze – nocne widoki są fantastyczne. Vancouver widać jak na dłoni. Cypress Mountain jest też powszechnie uważane za najlepsze w Kanadzie miejsce do uprawiania narciarstwa przełajowego. Zbiera się tu ponad 2000 narciarzy dziennie i nierzadko widać na stokach całe rodziny. Na Cypress Mountain będą się odbywały olimpijskie zawody narciarskie w stylu wolnym, snowboardowe, skoki i slalom gigant, w związku z czym wszystkie niezbędne urządzenia zostały unowocześnione (więcej informacji na http://cypressmountain.com).
Świat Snowboardu
Na pobliskiej Grouse Mountain poza 24 trasami mieści się fantastyczny snowpark na szczycie góry. Gdyby ktoś chciał zrobić sobie przerwę podczas jazdy na desce, może się udać na mierzące ponad 2400 m2 lodowisko (wstęp wliczony w cenę skipassu, www.grousemountain.com). Grouse Mountain to także idealny kierunek dla miłośników trekkingów i spacerów w rakietach śnieżnych (więcej informacji na tej samej stronie pod hasłem „snowshoeing”). Ci, którzy pragną podziwiać górskie widoki, mogą zafundować sobie wycieczkę helikopterem aż do krateru zgasłego wulkanu Crown Mountain, zakończoną kolacją w eleganckiej restauracji The Observatory na szczycie Grouse Mountain (więcej o wycieczkach na www.helijet.com). Wszystko to zaledwie 20 minut samochodem od centrum miasta. Opisując narciarskie atrakcje w pobliżu Vancouver, nie można pominąć Mount Seymour, góry, która ze wszystkich trzech lokalnych szczytów zbiera największe roczne opady śniegu. Oprócz tras zjazdowych są tu znakomite tory saneczkowe przystosowane dla dzieci i dla dorosłych. Kto poszukuje zimowych skoków adrenaliny, powinien spróbować swoich sił na torze (wstęp ok. 8 dolarów od osoby. Więcej na www.mountseymour.com).
Wędrówka po Wodospadzie
Kanadyjczycy z zachodniego wybrzeża nie byliby przecież sobą, gdyby do wachlarza tradycyjnych sportów zimowych nie dodali czegoś od siebie. Modne jest wspinanie się po lodzie (iceclimbing) – na stronie www.westcoastice.com znajdziemy szczegółowe informacje, poczynając od warunków pogodowych, poprzez sugestie dotyczące nowych zalecanych tras, kończąc na pomocy w znalezieniu partnera do wspólnych eskapad. Jak widać wspomniany kapitał społeczny sprawdza się nawet na lodzie. Oryginalną odmianą tej dyscypliny jest wspinaczka po zamarzniętych wodospadach. Najliczniejsze i najciekawsze lodowe ścieżki znajdują się w okolicy Whistler, drugiego obok Vancouver centrum olimpijskiego. Tamtejsze wycieczki to nie tylko egzamin ze sprawności, ale również ciekawa lekcja geologii (więcej na www.themountainschool.com lub na www.islandclimbing.com). Wracając do niecodziennych, sportowych sposobów spędzania wolnego czasu, wypada jeszcze wspomnieć o back-country skiing, czyli wędrówce na nartach po dziewiczych terenach. Tych również w okolicach Vancouver nie brakuje. Wystarczy kilkadziesiąt minut samochodem, by znaleźć się z dala od cywilizacji (szczegóły na stronach www.bcadventure.com oraz www.themountainschool.com).
Oval – Symbol Olimpiady
Ale nie tylko nartami człowiek żyje. Wielbiciele łyżwiarstwa powinni się udać do samego serca Vancouver na otwarte po 9 latach lodowisko Robson Square Rink (wstęp darmowy, łyżwy 3 dolary, kaski 2 dolary). Na obrzeżach miasta są także lodowiska Killarney, Trout Lake i Britannia. To na nich będą trenować olimpijscy łyżwiarze. W Richmond, niedaleko głównego lotniska, specjalnie dla olimpijczyków powstał budynek do łyżwiarstwa szybkiego: The Oval (http://richmondoval.ca). Wewnątrz mieści się tor wyścigowy długości 400 m. Choć jest to najwyższej klasy obiekt sportowy, pozostaje łatwo dostępny dla publiczności i przyjazny dla środowiska. Otwarty w grudniu 2008 roku Oval zdążył już zebrać kilka nagród za design i architekturę. I tak wszystkim przypadł do gustu, że stał się symbolem olimpiady (więcej na temat obiektów otwartych podczas olimpiady na http://travelsmart2010.ca).
Kanadyjskie Zakopane
Mówiąc o sportach zimowych i Vancouver, nie można pominąć Whistler, miejscowości oddalonej o dwie godziny jazdy samochodem od miasta. Do Whistler dojechać można także koleją lub autobusem, prosto z lotniska (bilet kosztuje 54 dolary, www.whistler.com/shuttle lub www.perimeterbus.com). Tereny zjazdowe Blackcomb Mountain i Whistler Mountain mają ponad 3000 hektarów, trzeba się więc sporo napracować, aby zjechać ponownie tą samą trasą. Na stokach usłyszeć można wszystkie języki świata. „Narciarskie ONZ”, tak mówią o Whistler jego mieszkańcy. Najnowszą atrakcja jest kolejka linowa Peak 2 Peak Gondola łącząca szczyty Whistler i Blackcomb Mountain (www.peak2peakgondola.com), która przewozi narciarzy kilometr nad doliną. Wbrew planowanej tu olimpiadzie Whistler nie jest mocno zurbanizowanym terenem. Choć na trasach jest sporo ludzi, wystarczy trochę zboczyć ze szlaku, by odnaleźć ciszę i niezmącone piękno kanadyjskich krajobrazów. Można tu wypatrzyć niedźwiedzie czarne i grizzly, pumy, jelenie czy świstaki (nazwa Whistler, w tłumaczeniu „gwizdacz” pochodzi właśnie od świstaków). Jednak cuda przyrody najlepiej oglądać w grupie prowadzonej przez przewodników na tak zwanym Nature Tour (www.coastalrevelations.com, http://rainforestnaturehikes.com, www.vancouvernatureadventures.com, www.rainbirdexcursions.com). Wyprawy na własną rękę lepiej nie planować, chyba że marzy nam się tête-à-tête z niedźwiedziem.
Rowerojogging
Pamiętajmy jednak, że Vancouver nie rozkwita tylko zimą. O porach roku można tu niemalże samemu decydować. Po zjeździe ze stoku proponuję wybrać się na wycieczkę rowerem po mieście. Wielbiciele górskich rowerów i jazdy długodystansowej znajdą swoje szczęście w Stanley Park. Na miejscu można wypożyczyć rowery oraz wrotki (http://vancouver.ca/PARKS/parks/Stanley). Są tam specjalne drogi dla jazdy ekstremalnej oraz wytyczone ścieżki dla rowerzystów spacerowiczów (w tym 22-kilometrowa ścieżka Seawall). Obok mkną na wrotkach mieszkańcy miasta, którzy tę formę sportu praktykują wymiennie z joggingiem. Zresztą jogging to prawdziwa religia, nie tylko mieszkańców Vancouver, ale całego kontynentu północnoamerykańskiego. Biegają całe rodziny, pracownicy pobliskich firm oraz ci, którzy traktują jogging jako formę spotkania towarzyskiego; zdarzają się nawet randki joggingowe. Gdybym miała wybierać moje ulubione miejsce do biegania, wskazałabym Pacific Spirit Regional Park przy Uniwersytecie Kolumbii Brytyjskiej (www.britishcolumbia.com/parks). Teren jest piękny i szlaki wytyczone, choć daleko im do wygłaskanych ścieżek rowerowych – w sam raz dla rowerów terenowych i tych, którzy lubią biegi na przełaj.
Orzeł nad Kajakiem
Vancouver to również – a może przede wszystkim – miasto sportów wodnych. Stąd blisko do tak popularnych kurortów jak Sunshine Coast albo Gulf Islands. Wynajęcie łodzi nie stanowi żadnego problemu. Firm oferujących sprzęt jest mnóstwo, należy tylko mieć licencję, aby móc wypożyczyć łódź (Royal Vancouver Yacht Club, www.royalvan.com). Jeśli sami nie chcemy kierować łodzią, możemy skorzystać z usług firm, które specjalizują się w żeglarskich przygodach z załogą i płacącym pasażerem (np. www.bluepacificcharters.ca, www.sailcraft.com). Na przybrzeżnych wodach nie brakuje też kajaków. Zaledwie pół godziny od centrum miasta znajduje się park Indian Arm, którego granitowe brzegi formują głęboki fiord. Można tam obserwować foki, orły, czaple, a nawet czarne niedźwiedzie łowiące łososie. Dla turystów spragnionych kilkudniowej przygody, w parku przygotowano trasy trekkingowe i miejsca do kempingu (więcej na www.hellobc.com). Jednak aby uprawiać sporty wodne, tak naprawdę wystarczy iść na jakąkolwiek z miejskich plaż. Nie ma problemu z wypożyczeniem sprzętu czy znalezieniem instruktora. Najpopularniejszą plażą jest Kits, czyli Kitsilano Beach. Jest tu słonowodny basen prawie trzykrotnie większy od olimpijskiego, obok którego znajduje się boisko do koszykówki i siatkówki (ceny i informacje na www.vancouver.about.com/od/sportsrecreation/p/kitspool.htm). Jeżeli lubicie nurkowanie i jesteście przyzwyczajeni do mórz południowych, wybrzeże Kolumbii Brytyjskiej was zaskoczy. Tutejsze wody są chłodne, ale wrą życiem – największe wrażenie robią olbrzymie ośmiornice (www.divevancouver.net).
Plażowe Skarby
Z kolei Tofino, miejscowość leżąca na zachodnim brzegu Vancouver Island, to ulubiony sport surferów. UNESCO uznało tę okolicę za rezerwat biosferyczny i latem jak migrujące stado pojawia się tu chmara przedstawicieli obu płci z deską pod pachą. Wielkie fale Pacyfiku to prawdziwe wyzwanie, nawet dla profesjonalistów. Śmiałkowie mogą zatrzymać się tu na dłużej, a lokalne szkoły surfingu obiecują naukę podstaw tego sportu w ciągu kilku dni (www.surfingvancouverisland.com; www.tofinosurfschool.ca, www.surfsister.com). Tofino to także idealny cel weekendowego wyjazdu. Można spacerować po dzikich szlakach, kąpać się w gorących źródłach, podziwiać wieloryby z pokładu statków wycieczkowych albo szukać skarbów przy pomocy wykrywacza do metali (www.dosomethingdifferent.com). Tak, to też w Vancouver traktowane jest jako sport. Oczywiście nie wszystkie znalezione na plaży skarby są zabytkowe, ot na przykład taki sobie zeszłoroczny złoty Rolex.
Sympatyczne Monstrum
Mało wam adrenaliny? Wybierzcie się na rafting po rwących górskich rzekach, np. Squamish i Elaho. Ośrodki raftingowe zapewnią wszystkim entuzjastom bezpieczną rozrywkę prowadzoną przez doświadczonych przewodników. Np. w rzece Cheakamus bawią się całe rodziny. Zarówno Vancouver, jak i Whistler oferują także helirafting: helikopter dowozi sportowców w górę rzeki, skąd czeka ich spływ (więcej na www.reorafting.com). Są także jeziora, które wielu mieszkańców miasta przedkłada nad zatłoczone plaże. Popularnym kierunkiem jest piękne Desolation Sound. W głębi prowincji znajdziemy mnóstwo krystalicznie czystych jezior, w których woda jest chłodna, a w głębiach mieszkają potwory. Mityczny Ogopogo pływa sobie w odmętach jeziora Okanagan, póki co nie ma na koncie żadnych ofiar. W Vancouver na wyciągnięcie ręki jest wszystko: cztery pory roku, plaże i wspaniałe górskie krajobrazy. Wystarczy, że wylądujecie, a gościnni mieszkańcy sami z siebie pokażą wam atrakcje – sportowe, przyrodnicze, kulturalne – jakich nie znajdziecie nigdzie indziej.