Oddana do użytku w 1926 r., Droga 66 (Route 66) zaczyna się na rogu Michigan Avenue i Jackson Boulevard w Chicago, Illinois. Asfaltowo-betonowa wstęga długości 3940 km wije się dalej na zachód, przecinając trzy strefy czasowe i osiem stanów: Illinois, Missouri, Kansas, Oklahomę, Teksas, Nowy Meksyk, Arizonę oraz Kalifornię, by dotrzeć do Santa Monica na wybrzeżu Pacyfiku.
Route 66 była jedną z pierwszych utwardzonych autostrad, łączących wschodnią część USA z Zachodem.
Początki Route 66
Nie ulega wątpliwości, że Droga 66 jest najczęściej i najchętniej opisywaną autostradą w USA. To bohaterka niezliczonych opowieści, książek, piosenek, filmów i programów telewizyjnych oraz powracający motyw w amerykańskiej literaturze. Popularnością nie dorównuje jej nawet słynna Route 1 z Maine do Key West. Od połowy lat 20. do połowy lat 70. Route 66 jeździło więcej osób niż malowniczą Highway 101 na Zachodnim Wybrzeżu. Droga 66 była też bardziej znana niż Pennsylvania Turnpike czy Alcan Highway.
Do chwili ukończenia sieci dróg międzynarodowych „66” była jedynym pretendentem do zaszczytnego tytułu Drogi Narodowej. Szybko też zaczęto ją nazywać „najcudowniejszą drogą świata”. Tak oto narodziła się legenda, którą tworzyli pisarze, piosenkarze i magnaci branży filmowej. Zdawać by się mogło, że wszyscy oni podróżowali na Zachód Drogą 66.
Dla wielu Amerykanów – od ofiar klęski głodu wywołanej tzw. burzami pyłowymi (Dust Blow) w Oklahomie po dzieci-kwiaty zmierzające do Haight Ashbury w San Francisco – Route 66 była przede wszystkim zaproszeniem do dłuższej przejażdżki samochodem.
Fot. Shutterstock.com
Route 66... pieszo
Naród po raz pierwszy usłyszał o Drodze 66 w 1928 r. z okazji Międzynarodowego Transkontynentalnego Maratonu Pieszego (znanego szerzej jako Bunion Derby), którego uczestnicy posuwali się Route 66 z Los Angeles do Chicago, by ostatecznie ukończyć 5548 km trasę w nowojorskiej Madison Square Garden. Zwycięzca, którym okazał się Andy Payne – półkrwi Indianin ze szczepu Czirokezów – otrzymał nagrodę w wysokości 25 000 dolarów.
Trzy dekady później Peter Mc Donald przeszedł na szczudłach z Nowego Jorku do Los Angeles (5150 km), za co dostał 1500 dolarów. Z Chicago do Los Angeles podążał Drogą 66. Nie był pierwszym ani ostatnim z dziwaków, którzy rozsławili tę „sześćdziesiątkę szóstkę”. Dwóch innych, Happy Lou Philips i jego przyjaciel, Lucky Jimmy Parker, przypięło do nóg wrotki, by pokonać na nich trasę z Waszyngtonu DC do San Francisco. Jak donosił w 1929 r. lokalny dziennik z Arizony, śmiałkowie musieli jednak maszerować przez większą część trasy, bo w tamtym czasie Droga 66, nazywana też Główną Ulicą Ameryki, była utwardzona tylko na odcinkach miejskich.
„Hobo” Dick Zimmerman przeszedł Drogę 66, popychając przed sobą taczkę. Wędrował z Kalifornii do Michigan, bo chciał odwiedzić swoją 101-letnią matkę. Sam miał 78 lat. Innym amatorem wędrówek Drogą 66 był „Shoping Cart” (Wózek sklepowy) Dougherty. W białym turbanie i z siwą brodą pokonywał od 14 do 26 km dziennie, popychając przed sobą sklepowy wózek z całym dobytkiem. Na kartach historii próżno szukać informacji na temat ostatecznego celu jego podróży.
Biegacze i żonglerzy
W 1972 John Ball, 45-letni obywatel RPA, przebiegł z Kalifornii do Chicago Route 66. Wyczyn ten zajął mu 54 dni. Ball stał się bohaterem Wschodniego Wybrzeża. Drogę Matkę przemierzali też nastoletni żonglerzy pałeczkami, ustanawiając serię wątpliwych rekordów.
Prasa nazwała Route 66 „pułapką dla łamiących dozwoloną prędkość kierowców”. W małych mieścinach szeryfowie i sędziowie szczególnie chętnie wyciągali ręce po łapówki. Amerykański Związek Automobilowy informował o miejscach, których należało unikać, chyba że chciało się zasilić kasę lokalnego wymiaru sprawiedliwości.
Drogę 66 znaczyły podziurawione opony, przegrzane chłodnice, motele, zdradliwe zakręty, przewężenia i objazdy. W Ryczących Dwudziestkach, jak zwykło się określać lata 20. ubiegłego wieku, desperaci, przemytnicy i gangsterzy w rodzaju Johna Dillingera, Ala Capone, Bonnie i Clyde’a czy chłopców Ma Barkera często wykorzystywali Route 66 jako drogę ucieczki. Od czasu do czasu agencja Associated Press ostrzegała podróżnych przed przestępcami, „którzy mieszają się z tłumem turystów”.
Droga 66 to także słynne reklamy produktów firmy Burma Shave’a, charakterystyczne neony, stacje benzynowe z pełną obsługą, bary z domowymi obiadkami, szarlotkami, tanimi zestawami dnia oraz kelnerkami zwracającymi się do wszystkich klientów „kochanie”, puszczającymi oko do dzieciaków i wrzeszczącymi na kucharzy. W tamtych czasach jazda autostopem była bezpieczna, a ustawianie przy drodze billboardów jak najbardziej legalne. Amerykanie popijali napoje gazowane Grape Nehi i przedłużali sobie letnie dni, uczęszczając do kin samochodowych oraz grając w minigolfa czy softball przy świetle elektrycznych latarni. Motele nie przyjmowały rezerwacji, a lekarze nie mieli nic przeciwko odwiedzaniu chorych w domach.
Fot. Shutterstock.com
Droga Matka
Na dobre i na złe droga stała się symbolem wiary w lepszą przyszłość. W nagrodzonej Pulitzerem powieści Grona gniewu pisarz John Steinbeck nazywał ją Drogą Matką, przypisując jej iście matczyną troskliwość o podróżnych. Była to też „Droga Drugiej Szansy”, a dla imigrantów uciekających przed burzami pyłowymi „Droga Chwały”.
Architekt Frank Lloyd Wright uważał Drogę 66 za swego rodzaju rynnę, którą do Południowej Kalifornii spływali z całej Ameryki ludzie wykorzenieni. Dla licznych biur podróży i coraz bardziej wybrednych amerykańskich turystów stała się zaś ulubioną wakacyjną arterią.
Z czasem obrosła w najróżniejsze nazwy: Pontiac Trail, Osage Indian Trail, Wire Road, Postal Highway, Grand Canyon Route, National Old Trails, Ozark Trail, Will Rogers Trail. Z uwagi na to, że przebiegała przez centra tak wielu amerykańskich miast, nazywano ją też Główną Ulicą Ameryki.
Droga 66 była w istocie siecią lokalnych traktów, modernizowanych i konserwowanych, które łączyły poszczególne miasta. Z miasta Vega w Teksasie pochodzi opowieść o miejscowej drużynie baseballu, w której odnaleźć można wiele elementów z lokalnego folkloru. Pewnego dnia ów zespół postanowił zagrać mecz z drużyną z sąsiedniego miasta. Problem polegał jednak na tym, że nie łączyła ich żadna droga. Co więc zrobili ambitni mieszkańcy Vega? Wybudowali drogę sami. Mówi się, że dziś jest to Droga 66.
Route 66 kojarzyła się Amerykanom z nadającą przez całą noc stacją radiową z Del Rio w Teksasie, autobusami Greyhounda i Continental Trailways, stoiskami z lemoniadą, rodzinnymi piknikami, strzyżeniem włosów za 25 centów i kubkiem kawy za jedyne 5 centów. Jadąc Drogą 66, dzieci liczyły przydrożne słupy, machały do inżynierów kolejowych, spały w wigwamie w Holbrook w Arizonie, a dorośli wypatrywali w Nowym Meksyku znaków obiecujących wspaniały nocleg w Tucumcari.
Oficjalnym hymnem Route 66 stała się nosząca ten sam tytuł piosenka skomponowana przez Bobby’ego Troupa w 1946 r. Pierwszy zaśpiewał ją Nat „King” Cole, ale największą popularność zdobyła w wykonaniu Binga Crosby’ego. Później śpiewali ją Rolling Stonesi i inni – w sumie co najmniej setka różnych artystów. Ten prościutki utwór doskonale odzwierciedlał miłość, jaką Amerykanie darzyli Drogę 66. Z piosenki bije radość z zakończenia II wojny światowej i końca systemu racjonowania gazu i żywności. Autor tekstu zachęca Amerykanów do szukania przygód na Drodze 66. Miliony uzależnionych od zapachu benzyny i szumu opon awanturników wzięło sobie rady Bobby’ego do serca.
Route 66 – droga pełna przygód
Amerykanie gotowi byli do drogi. Zrzucili zakurzone plandeki z nieużywanych od wybuchu II wojny kabrioletów marki Plymouth albo obitych drewnem oldsmobili. I chociaż samochody stały na kołkach, ich właściciele szybko wymienili przedwojenne ogumienie na nowoczesne opony, których komplet kosztował wówczas 43 dolary i 80 centów.
Urlopowicze chwalili się swoimi powojennymi błyszczącymi sedanami i podróżowali palcem po mapie, planując trasę ku wielkiej przygodzie – Drodze 66. Matki pisały na kartkach pocztowych: „szkoda, że was tu nie ma”. W minimarketach Stuckeys dzieciaki zaopatrywały się w krówki, podczas gdy tatusiowie nalewali benzynę do samochodów w cenie 17 centów za galon (galon = 4,54 litra). Gdy już zatankowali swoje wspaniałe pojazdy, kupowali całej rodzinie pomarańczowe lody na patyku.
Opłata za przejazd Chain of Rocks Bridge nad rzeką Missisipi wynosiła 35 centów, a kolorowe znaki na przedmieściach St. Louis w Missouri zapraszały na „Najlepszy show na Ziemi” w pobliskich jaskiniach Merimac.
Kultowy status Route 66
W latach 50. Droga 66 osiągnęła kultowy status. Rodziny ze Wschodu i Środkowego Zachodu mogły wreszcie ruszyć się z domu samochodem, by zobaczyć Wielki Kanion albo Malowaną Pustynię.
Route 66 można było dojechać aż o samego Pacyfiku, mijając miasta, w których mody Jesse James rabował banki, a Abraham Lincoln uczył się prawa.
Turyści podziwiali kłębowiska węży, dzikie zwierzęta w klatkach, tajemnicze jaskinie, prawdziwych kowboi oraz Indian. Mogli także zwiedzać magiczne królestwo Myszki Miki w kalifornijskim Disneylandzie.
Droga 66 stała się jeszcze bardziej popularna dzięki szmirowatej książce pod tym samym tytułem oraz serialowi telewizyjnemu Route 66, wyświetlanemu w latach 1960-1964. Jego bohaterami byli dwaj młodzi łowcy przygód: Buz (grany przez George’a Maharisa) i Tod (Martin Milner), którzy podróżując swoją corvettą szukają mocnych wrażeń na Route 66. Spośród 116 odcinków, tylko nieliczne nakręcono na słynnej drodze. Nic tak pewnie nie zwiększyło sprzedaży sportowych corvette, jak ten sponsorowany przez Chevroleta serial telewizyjny. Dzięki niemu Vette, jak pieszczotliwie nazywali swoje corvetty właściciele, stała się ikoną amerykańskiej kultury.
Fot. Shutterstock.com
Kiedy w 1956 r. uchwalono ustawę o budowie międzynarodowej sieci autostrad, blask i chwała Drogi 66 nieco przyblakły. Powolutku, to tu, to tam, kolejne odcinki Drogi zastępowały nowoczesne autostrady. Ominięcie miast, które przecinała słynna szosa, wymagało budowy pięciu superautostrad: Interstate 55 z Chicago do St Louis, Interstate 44 z St. Louis do Oklahomy, Interstate 40 z Oklahomy do Barstow, Interstate 15 z Barstow do San Bernardino oraz Interstate 10 z San Bernardino do Santa Monica.
Ostatni odcinek Route 66 w Williams (Arizona) zastąpiła autostrada Interstate 40. Wydarzeniu nadano uroczystą oprawę, zapraszając na tę nietypową „stypę” Bobby’ego Troupa, który wygłosił mowę. Ze łzami w oczach muzyk powiedział, że: „jest to dla niego bardzo smutny dzień”.
Legenda wiecznie żywa
W 1985 Route 66 została oficjalnie skreślona z listy amerykańskich autostrad. Zastąpiły ją międzynarodowe arterie zasnute chmurami spalin z silników Diesla i obsługiwane przez sieci barów szybkiej obsługi. Ponieważ Route 66 nie nadaje się już oficjalnie do użytku, niektórzy zapomnieli o jej istnieniu. Ale postęp nie zawsze oznacza zapomnienie.
Oprócz bezkresnych przestrzeni oraz nudy międzystanowych autostrad jest jeszcze tętniąca ukrytym życiem stara dwupasmówka wijąca się przez wzgórza, góry i pustynie. We wszystkich ośmiu stanach, które przecina, Route 66 wciąż czeka na swoich odkrywców. Przydrożne kawiarnie i lokalne centra rozrywki zostały odnowione i wznowiły działalność. Ze staromodnych szaf grających Wurlitzera znów sączą się stare „drogowe” przeboje. Turyści w klasycznych samochodach zatrzymują się w przydrożnych barach na hamburgera i koktajl. Obsługa stacji benzynowej pyta, czy nie trzeba zajrzeć pod maskę albo umyć szyby. Rodzinne restauracje serwują pieczone na miejscu szarlotki, a kelnerki w różowych fartuchach krzyczą na kucharzy, a do klientów zwracają się „kochanie”.
Stara droga wciąż przyciąga pielgrzymów nie tylko z Ameryki, ale również z najdalszych zakątków świata. Otwarty kabriolet, wiatr we włosach i trzeszczące przed zbliżającą się burzą radio wywołują słodko-gorzkie wspomnienia. Wszelkie wahania rozwiewa każdy przejechany kilometr i tylko jeno pytanie pozostaje bez odpowiedzi: co się kryje za następnym wzniesieniem Route 66?