Na kopcu soli siedzi chłopak. Wołają na niego Johnny, bo łudząco przypomina Johnny’ego Deppa. Przyjechał z Ekwadoru, by w kapeluszu i lenonkach spędzić noc na największym salarze świata – bez namiotu i śpiwora, za to z gitarą i 5-litrowym baniakiem wina, który pomoże mu dotrwać do rana. Po zmroku temperatura spada poniżej zera, a sól staje się zimna jak lód. Johnny, nierealny jak bezkresna biel, jest najlepszym wprowadzeniem do świata Altiplano, jaki mogliśmy sobie wymarzyć.
Salar de Uyuni
Na Salar de Uyuni wjeżdżamy w okolicach Colchani, obładowani prowiantem, wodą i paliwem. Za pomnikiem Dakaru, upamiętniającym pierwszy rajd przebiegający przez Boliwię, obieramy azymut na Isla Incahuasi. To jedna z wielu koralowych wysp wyrastających z płaskiej tafli solniska, które w czasach prehistorycznych było ogromnym słonym jeziorem. Dzieli nas od niej 70 km, a wydaje się, że jest na wyciągnięcie ręki.
Brak punktów odniesienia sprawia, że na salarze wszystko wygląda na położone bliżej niż w rzeczywistości. Za to czas się rozciąga. Nawet podczas szybkiej jazdy krajobraz zupełnie się nie zmienia i mamy wrażenie, że dotarcie do wyspy trwa wieczność.
Salar de Uyuni. Widok z Isla Incahuasi, fot. Shutterstock.com
Nie jesteśmy sami. Isla Incahuasi to stały punkt na trasie zorganizowanych wycieczek. W zatoce po zachodniej stronie kilkadziesiąt samochodów terenowych zaparkowało w rzędach, jak przed centrum handlowym. Korzystamy z okazji, żeby zaopatrzyć się w paliwo – przez najbliższe 700 km, aż do San Pedro de Atacama, nie zobaczymy stacji benzynowej.
Wspinamy się ścieżką pośród kaktusów na szczyt wyspy. Siadamy wpatrzeni w przestrzeń, a samochody stopniowo znikają z solnego parkingu. Dopiero ostatnie promienie słońca przypominają, że czas ruszać do Coquesy położonej u stóp wulkanu Tunupa. Dziś po raz ostatni będziemy spać w łóżku.
Wulkan Tunupa
Legenda głosi, że dawno temu Tunupa nie była wulkanem, lecz piękną kobietą. Miała męża o imieniu Kusku, z którym zaszła w ciążę i urodziła syna. Ale niewierny Kusku uciekł z inną. Pogrążona w smutku Tunupa karmiła syna i płakała, a jej łzy zmieszane z mlekiem utworzyły białe solne jeziora: Salar de Uyuni (nazywany również Salar de Tunupa) i Salar de Coipasa.
Dziś wulkan Tunupa wciąż jest wyjątkowo piękny. W pasiastej sukni z minerałów i skalnej koronie na głowie mści się na każdym, kto próbuje go zdobyć. Na wysokości ponad 5000 m n.p.m. ciężka zadyszka nie oszczędza nikogo. Wspinamy się mozolnie, krok za krokiem. Gdy w końcu stajemy na szczycie, mamy przed oczami dwa przepastne morza soli. Ten widok rekompensuje wszystko.
W drodze do wulkanu Tunupa w Boliwii, fot. Shutterstock.com
Isla del Pescado – największa wyspa Salar de Uyuni
Wracamy na obiad do Coquesy. Brzegi salaru są zamieszkane od tysięcy lat. Na północy wciąż żyją tu Indianie Ajmara, a na południu Keczua. Uprawiają ziemniaki i quinoę (komosę ryżową), hodują lamy, handlują solą. Coraz więcej młodych wyjeżdża jednak do Uyuni, do szkół i w poszukiwaniu lepszego życia. Większość nie wraca. Miasteczko wydaje się opustoszałe. Na schludnym placyku nie ma żywej duszy, oślepiająco biały kościół rysuje się na tle szafirowego nieba. Karmazynowe flamingi brodzą w płytkiej wodzie na krawędzi salaru.
Przyjemny hotelik i życzliwi właściciele kuszą, żeby zostać dłużej, ale żądza przygody prowadzi nas z powrotem na solnisko. Kierujemy się ku majaczącej w oddali Isla del Pescado – największej wyspie Salar de Uyuni. We wczorajszych ciemnościach przeoczyliśmy, że ta część solniska jest dużo czystsza, niezbrukana spalinami. Nietknięta warstwa soli kruszy się pod kołami motocykla. Trasy nie wyznacza żadna linia, przed nami 10 000 km kw. wolności. Najlepsza autostrada świata! I najlepsze obserwatorium astronomiczne.
W promieniu 50 km nie ma zabudowań i gwiazdy świecą tu jaśniej niż gdziekolwiek indziej. Porzucamy namiot, który rozstawiliśmy w bezpiecznym miejscu na wyspie, z materacami i śpiworami wychodzimy na płaską jak stół taflę. Kładziemy się pod gołym niebem i wpatrujemy w miliardy jasnych punkcików. Jest ich tak dużo, że aż trudno rozróżnić konstelacje. Droga Mleczna zatacza koło, wyobraźnia unosi się do gwiazd, a my po raz kolejny czujemy się jak na innej planecie.
Salar de Uyuni – kiedy jechać
Pora sucha
Krajobraz i klimat Altiplano zmienia się w zależności od pory roku. Od czerwca do listopada, podczas pory suchej, mamy szanse na najlepszą pogodę i bezchmurne niebo, ale jest to też najzimniejszy okres – trzeba przygotować się na mroźne noce.
Pora deszczowa
Salar de Uyuni w porze deszczowej, fot. Shutterstock.com
W porze deszczowej, od grudnia do maja, można podziwiać jeden z najwspanialszych fenomenów świata – zalany wodą Salar de Uyuni, którego tafla działa jak lustro. Niestety, niektóre atrakcje na solnisku mogą być wtedy niedostępne ze względu na wysoki poziom wody.