Park, w którym znajduje się Świątynia Nieba, odwiedzam wcześnie rano, tuż po otwarciu bram. To najlepsza pora, żeby spokojnie zwiedzić sakralne budowle, usłyszeć szepty przy Murze Echa i przyjrzeć się, jak Chińczycy witają dzień.
Poranki nie są tu leniwe. Z lewej strony lotka przecina powietrze z głośnym świstem. Siwy mężczyzna wyskakuje lekko i z wprawą ją ścina. Kawałek dalej kilka osób ćwiczy razem tai chi. Gra w zośkę jest nie mniej popularna od badmintona. W plenerowej siłowni nie ma wolnego przyrządu. Drobny staruszek przerzuca zwinnie nogę nad głowę, opiera ją o drabinki i robi skłony, obok niewiele młodsza kobieta wygina się pod najdziwniejszymi kątami, a jeden z osiłków zaczyna kolejną serię pompek. Dalej para ćwiczy walca, odbywa się lekcja tańców latynoskich i rozgrzewka z kijami do nordic walking. Każda grupa ma własny głośnik, z którego rozlega się muzyka lub nagrany głos trenera. Większość głów jest przyprószona siwizną.
NA TEMAT:
Średnia wieku spada gwałtownie w okolicach Nanluoguxiang. Na alejce w dzielnicy Dongcheng fala młodych mieszkańców Pekinu zdaje się nie mieć końca. Mało kto przygląda się architekturze tradycyjnych hutongów – połączonych ze sobą parterowych budynków z szarej cegły. Skutecznie rozpraszają znajdujące się w nich sklepy z rękodziełem, studio tatuażu, bary oraz knajpy serwujące przeróżne przysmaki. Niemal każdy przechodzień coś żuje, przekąski na wynos dostępne są na każdym rogu.
Młodzi ludzie w Pekinie
Młodzieńczą energią można zachłysnąć się też w rejonie jeziora Qianhai, w pobliżu Wież Bębna i Dzwonu. Część lokali otworzy się dopiero wieczorem, ale grupy przyjaciół zdają się rozglądać za idealnym miejscem na spotkanie już teraz.
– Lubimy wychodzić na miasto. Raczej nie szukamy szalonych rozrywek ani przypadkowych znajomości, częściej wybieramy grono dobrych znajomych i umawiamy się na wspólny posiłek – opowiada Zhenxia, dziewczyna, u której mieszkam. – Smaczne jedzenie, gra w karty lub madżonga to przepis na idealne spotkanie. Jeśli już idziemy do baru, to częściej na karaoke niż drinka – dodaje.
Zhenxia lubi poznawać obcokrajowców. Jej rówieśnice z Pekinu rozmawiają głównie o kandydatach na męża, przypominają jej, że zbliża się do trzydziestki i powinna już kogoś mieć. Niedługo ludzie uznają ją za dziwaczkę. – Chińczycy mają obsesję na punkcie tego, jak postrzegają cię inni. Mamy na to swoje określenie: mianzi, czyli twarz. Nie wypada pokazywać po sobie, że coś jest nie tak, że myślisz inaczej, że chcesz iść pod prąd.
Zhenxia dostrzega korzenie tych reguł w czasach cesarstwa. – Owszem, obecna władza ma wpływ na zachowanie obywateli, umiejętnie nimi steruje, ale to nic nowego. Od wieków Chińczycy byli podporządkowani przywódcy. Cesarz był jak bóg, nie można było się sprzeciwiać – podsumowuje.
Za Chinami jest świat
Od 1949 r. tylko nieliczni obcokrajowcy mogli przekroczyć granicę Chin. Kraj był zamknięty dla masowej turystyki. Pod koniec lat 70. jej ważną rolę dla gospodarki dostrzegł Deng Xiaoping, któremu po śmierci Mao powierzono władzę. Od tej pory w dotychczasowy porządek zaczęły wkradać się obce wpływy. Widać je choćby w ubiorze młodego pokolenia. Najmodniejsze oprawki okularów, poprzecierane dżinsy, dodatki jakby ledwo co zdjęte z manekinów globalnych sieciówek.
Na ulicy Wangfujing mogłabym spędzić cały dzień, przyglądając się przechodniom. Przemierzają deptak, nie odrywając wzroku od witryn sklepowych. Nowoczesne centra handlowe kuszą ofertą, której najwyraźniej trudno się oprzeć. Z tłumu łatwo wyłowić zakochanych. Pary nierzadko manifestują wzajemną sympatię identycznym strojem.
Zachodnie inspiracje wylądowały również na talerzach. Pierwszy fast food wyrósł w Pekinie w 1987 r. KFC to wciąż jedna z najpopularniejszych sieci barów szybkiej obsługi w Chinach.
Najlepszy street food
Na szczęście wystarczy odbić w boczną uliczkę tuż przy McDonaldzie. Targu przy Dong’anmen nie da się opuścić z pustym brzuchem. Mijam stragany z grillowanymi skorpionami, pasikonikami, rozgwiazdami i pisklętami. Podglądam, do których stoisk ustawia się największa kolejka, i stawiam na wieprzowinę na patyku. Strzał w dziesiątkę.
Strefa 798: tropem street artu
Z ram wymyka się też Strefa 798 w północno-wschodnim Pekinie. Pod koniec lat 50. ubiegłego wieku powstały tu pierwsze fabryki. Ich konstrukcję powierzono architektom z NRD – skojarzenia z Bauhausem są więc uzasadnione. Potężne zakłady nie wytrzymały jednak presji reform gospodarczych Denga Xiaopinga. Maszyneria stanęła, a hale zaczęły pustoszeć.
Czerwona cegła, przestrzeń, wielkie okna wpuszczające dużo światła – w industrialnych wnętrzach potencjał dostrzegli artyści. Akademia Sztuk Pięknych stworzyła pracownie w fabryce 706. W 2001 r. swoją działalność otworzył tu pierwszy obcokrajowiec – Amerykanin Robert Bernell przekształcił dawną stołówkę w księgarnię i wydawnictwo. Wkrótce cała okolica zaczęła przypominać wielką galerię. Jej symbolem stała się ogromna fabryka 798 – stąd też nazwa strefy.
Spacerując po okolicy, często zatrzymuję się na skrzyżowaniach. Trudno zdecydować się, w którą ulicę skręcić. Z jednej strony kuszą kawiarnie, z drugiej przedziwne rzeźby. Iść w stronę strzelistych kominów czy torów i lokomotywy? Gdy widzę uchylone drzwi, zaglądam do środka. Trafiam do pracowni rzeźbiarza, sklepu z modelami starych samochodów, Instytutu Goethego i na kilka wystaw. Wszędzie kręcą się młodzi ludzie lub biznesmeni pod krawatem. Chowając się za filiżanką cappuccino, można zapomnieć o azjatyckim rozgardiaszu i poczuć się jak w Nowym Jorku, Berlinie czy Paryżu.
Tak jak sztuka wypełniła puste przestrzenie, a komercja zalała hutongi, tak młody duch otula całe miasto. Wiadomo, jaki był Pekin kiedyś. Zagadką pozostaje, jaki będzie jutro.
Najważniejsze atrakcje Pekinu
Sprawdź w GALERII, jakich miejsc nie przegapić podczas pierwszego pobytu w Pekinie.
Pałac Letni jest jedną z większych atrakcji Pekinu, fot. Shutterstock.com
Informacje praktyczne
Wiza
Polacy udający się do Chin muszą posiadać wizę. Można dostać ją w ambasadzie w Warszawie, jej koszt to 260 zł. Jeżeli Pekin jest tylko przystankiem w dalszej podróży, można uzyskać pozwolenie na opuszczenie lotniska na maksymalnie 72 godz. bez wizy. W tym czasie nie można jednak przekroczyć granic miasta.
Loty
Do Pekinu lata z Warszawy linia Finnair. Bilety w obie strony można kupić za ok. 2000 zł. Podróż z przesiadką w Helsinkach. Finnair lata również do wielu innych chińskich miast. Rozbudowana siatka połączeń umożliwia zaplanowanie wycieczki objazdowej bez konieczności wracania do punktu startowego. www.finnair.com
Poruszanie się po mieście
Najwygodniejszym środkiem transportu w Pekinie jest metro. Można dojechać nim niemal wszędzie. Stacje są bardzo dobrze oznaczone (również w języku angielskim), nie sposób się zgubić. Bilety kosztują od 3 do 8 CNY (1 CNY = ok. 0,6 zł), można kupić je w kasie lub automacie. Jedynie bilet na linię Airport Express kosztuje 25 CNY. Warto rozważyć kupno karty magnetycznej, którą wystarczy później doładowywać (kaucja 20 CNY).