MALEDIWY

Malediwy: kłopoty w raju? Do końca wieku wyspy mogą zniknąć

Maciej Wesołowski, 20.10.2015

Malediwy

fot.: www.shutterstock.com

Malediwy
Najwyższy punkt na Malediwach nie przekracza 2,5 m. Wskutek emisji niektórych gazów topnieją lodowce, a to prowadzi do podniesienia się poziomu wód. Oznacza to, że być może jeszcze w tym stuleciu wyspy znikną pod powierzchnią oceanu.

Atol to esencja Malediwów. Na całe państwo składa się blisko 1200 wysp, zgrupowanych na 26 atolach. Archipelag ciągnie się przez 820 km z północy na południe i 120 km ze wschodu na zachód. Nieco ponad 200 wysp jest zamieszkanych. Jedyne większe miasto w kraju to stolica – Male – gdzie mieszka 100 tys. osób, a więc ponad jedna czwarta populacji. Reszta narodu rozsiana jest po koralowych wysepkach. 

Mieszkańcy Malediwów

Pierwszymi mieszkańcami Malediwów byli buddyjscy osadnicy, którzy przybyli tu z indyjskiego subkontynentu w V wieku. Jednak dziś Republika Malediwów to państwo stricte muzułmańskie, zamieszkane głównie przez potomków Arabów, Malajów i Lankijczyków (Syngalezów). Człowiek, który wyrzeka się islamu, zmuszony jest wyrzec się też malediwskiego obywatelstwa. I na odwrót: chcąc zostać Malediwczykiem, trzeba się liczyć z konwersją wyznaniową.

Malediwy - meczet w Male

Meczet w Male – stolicy Malediwów, fot. Shutterstock.com

Ale też od razu trzeba dodać, że tutejszy islam sunnicki jest dość liberalny. Dla przykładu: kobiety nie mają obowiązku zakrywania twarzy ani głowy i przeważnie tego nie robią. Rzadko słyszy się też o fundamentalistach. Nawet najbardziej radykalni muzułmanie są tu dość pragmatyczni i nastawieni na współpracę.

NA TEMAT:

Przekonać się o tym mogę w wiosce Villingili na atolu Gafu Alifu. Gdybym nie wiedział, raczej nie zgadłbym, że to muzułmańska osada. Kobiety nie wbijają wzroku w ziemię na widok nieznajomych, pokrzykują i zachęcają do robienia im zdjęć. Mężczyźni częstują herbatą i owocami. Młodzi grają w piłkę na prowizorycznych boiskach i ciasnych podwórkach pomiędzy budynkami.

Malediwy w tarapatach

Mam szansę obejrzeć tradycyjne chatki mieszkańców. Są niewysokie, skromnie wyposażone, z klepiskiem. Na ścianach nierzadko grzyb. Nie wszędzie jest dostęp do bieżącej wody. W niczym nie przypomina to luksusowych bungalowów dla turystów. Ale i tak warunki są lepsze niż np. w sąsiednich Indiach. Jak mówią miejscowi, dzięki turystyce mają więcej pracy, więcej pieniędzy. I to na Malediwy migrują Hindusi, Lankijczycy czy Bengalczycy, a nie na odwrót.

Wcześniej większość ludzi parała się rybołówstwem. Ale nie zawsze dało się z tego wyżyć. Kiedy idziemy nabrzeżem, mieszkańcy pokazują nam, jak daleko w głąb wioski wdarła się woda, gdy kilka lat temu dotarło tu tsunami. Zalany był mniej więcej dwustumetrowy pas ziemi. Villingili wyszło z kataklizmu w miarę bez szwanku. Nikt nie zginął, budynki też przeważnie oparły się wodzie. Skali tragedii na Malediwach nie ma nawet co porównywać z tym, co działo się wówczas w Tajlandii czy Indonezji. Ale to nie znaczy, że kraj może czuć się całkiem bezpiecznie. Problem jest. I to duży.

Malediwy - wioska rybacka

Wioska rybacka na Malediwach, fot. Shutterstock.com

Sześć metrów pod wodą

Średnia wysokość wysp to 1,3 m n.p.m.! Najwyższy punkt nie przekracza 2,5 m. Na skutek emisji niektórych gazów topnieją lodowce, podnosi się poziom wody, a to oznacza, że być może jeszcze w XXI wieku całe Malediwy znikną pod powierzchnią oceanu.

Groźba jest poważna. Pesymistą jest nawet były minister ochrony środowiska Malediwów, Mohammed Aslam, który z globalnym ociepleniem walczy od lat. Zachmurza się, gdy pytam, czy Malediwy mają szansę przetrwać. – Sądzę, że ja dożyję tu końca swoich dni, ale moje wnuki chyba będą musiały uciekać do Indii czy na Sri Lankę. Naprawdę nie wiem, czy da się ten proces powstrzymać.

trojkat

Prezydent i 12 ministrów wyposażonych w aparaty tlenowe obradowało pod wodą za pomocą gestów i plansz przez pół godziny.

Ale też władze kraju nie zamierzają bezczynnie przyglądać się, jak ocean pochłania ich archipelag. Sześć lat temu ówczesny prezydent i szef mojego rozmówcy, Mohamed Nasheed, zorganizował posiedzenie rządu 6 m pod powierzchnią morza, by zwrócić uwagę świata na problem. Prezydent i 12 ministrów wyposażonych w aparaty tlenowe obradowało pod wodą za pomocą gestów i plansz przez pół godziny.

Skończyło się podpisaniem dokumentu – apelu do świata, w którym Malediwy proszą o zmniejszenie emisji CO2. Stroje, w których zanurzyli się członkowie władz, wystawiono na aukcję, z której dochód zasilił fundusz ochrony raf koralowych.

Celem rządu Nasheeda było ograniczenie do 2020 r. emisji dwutlenku węgla na wyspach do zera i nakłonienie do tego samego reszty świata. Nie wiadomo, czy plan ma szansę realizacji, bo gabinet Nasheeda 3 lata temu zmuszony został do dymisji przez radykalnych islamistów, ale też – jak mówi się nieoficjalnie – przez lobby zagranicznych hotelarzy, którzy na Malediwach dorabiają się fortun. Prezydent chciał ich opodatkować, by wspomóc najbiedniejszych. Nie udało się. Fortuny rosną, podobnie jak inny gigantyczny problem Malediwów – sterty śmieci.

Śmierdząca sprawa

Tysiące turystów codziennie produkują tysiące ton odpadów. Nie wszystko daje się zutylizować. Aby archipelag nie utonął w nieczystościach, stworzono specjalną śmieciową wyspę – Thilafushi – na której zatrudnieni są wyłącznie najemnicy z Bangladeszu. Problem w tym, że i ona wkrótce będzie pełna, a trafiają tam szkodliwe odpady, m.in. baterie.

Aż trudno sobie wyobrazić, czym grozi potop na tym ogromnym śmietniku.

Polub nas na Facebooku!

Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.