Atrakcje Male, stolicy Malediwów
Stolica archipelagu, Male, to dla większości turystów jedynie stacja przesiadkowa w drodze na wyspy. Miasto to zaskoczyło mnie. Nijak nie przypomina bowiem widoków znanych z turystycznego katalogu. Niema tu ładnej plaży, a i palmy jakieś takie przerzedzone. Jest za to niezliczona ilość motocykli, których skowyt słychać od rana do późnej nocy. Lecz przecież są sposoby, by w Male się nie nudzić. Dzień zaczynamy od sportu - wybieramy się na boisko położone w południowej części wyspy, licząc na łut szczęścia. Narodowa reprezentacja krykieta, jeśli tylko nie uczestniczy w zawodach, to właśnie tu co rano trenuje. Krykiet to ulubiony sport wyspiarzy, tak popularny jak - nie przymierzając - piłka nożna w Polsce. Fortuna sprzyja nam połowicznie - trafiamy na sparing reprezentacji młodzieżowej, ale za to dostajemy wiele cennych rad od trenera. Jedną z nich wykorzystujemy natychmiast - zanim jeszcze nadejdzie upał, kierujemy się do portu, który sam w sobie okazuje się nie lada atrakcją. Niezależnie od tego, czy marzą nam się egzotyczne ryby, sprzedawane wprost z kutrów, czy też potrzebujemy akurat sprzętu AGD - port spełni nasze oczekiwania. To tu rozładowywane są wszystkie produkty, które trafiają drogą morską z Indii, Sri Lanki czy nawet Australii. Ciągły gwar, nieznośny tłok i mieszające się ze sobą zapachy kawy, przypraw i owoców morza tworzą niezwykłą mozaikę. Przedsiębiorcy w śnieżnobiałych galabijach skrzętnie ewidencjonują towar, pokrzykując na hinduskich tragarzy. Po wykonanej pracy czas na słodką herbatę w obskurnym barze na piętrze, tuż nad targiem rybnym. To tu dyskutuje się o interesach, żując betel i grając w domino. Dzień kończymy kolacją na ostatnim piętrze hotelu Beehive Nalahiya, skąd rozpościera się wspaniały widok na całą wyspę.
NA TEMAT:
Plaże i podwodne atrakcje
Nie po to wszak przelecieliśmy pół świata, żeby siedzieć w mieście. Gdzie z Male może się wybrać turysta, nie mając zorganizowanego pobytu i mieszka pełnego złota? Jednym z miejsc, całkiem atrakcyjnym, jest atol Kaafu, położony raptem półtorej godziny drogi kutrem na północ od stolicy (lub 30 minut motorówką!). Te rejony zostały solidnie doświadczone przez tsunami w 2004 roku, co do dziś jest łatwo zauważalne. Wyspa powinna być dobrym miejscem dla tych, którzy oprócz wylegiwania się na plażach są zainteresowani kontaktami z miejscowymi mieszkańcami. Znajdująca się na atolu wysepka Maafushi to malediwski mikrokosmos - jeden hotelik, dwa meczety i trzy restauracje. Większość mieszkańców to rybacy, reszta pracuje w lokalnym więzieniu. Kto wymyślił, by karę odbywać w raju? Tego nie wiem, musi to być jednak dość dotkliwe - choć więzienie jest położone nad samym morzem, to jego pensjonariuszom nie jest dane pluskać się wśród barwnych ryb. Jeśli tu już dotrzemy, to niewykluczone, że będziemy jedynymi białymi odwiedzającymi wyspę. Stereotyp Europejczyka przyjeżdżającego na Malediwy na zorganizowane i bardzo luksusowe wakacje jest tak utrwalony, że zaskoczenie na widok przybyszów nie powinno nas dziwić. Mieszkańcy wyspy są tak uprzejmi, że nie mija kilka godzin, a nawiązują się pierwsze przyjaźnie. A to właśnie życzliwość zwykłych ludzi jest tu kluczem do odkrycia miejsc, o których nie śniło się autorom przewodników. Dzieciaki z gimnazjum nauczą nas łapać ośmiornice, a rybacy pokażą fragmenty rafy nietkniętej przez człowieka. Wieczorem wspólnie upieczemy to, co złowiliśmy, i posłuchamy kolejnych historii: a to o tym jak wyspa została zalana przez dziesięciometrową falę, a to o białoruskim małżeństwie odsiadującym wyrok za fałszywe karty kredytowe.
Plaże otwarte dla wszystkich
W zasięgu dwudziestu minut drogi od Maafushi jest wszystko, czego można chcieć od życia w tej części świata: najlepsze kurorty z zimnym piwem i fantastyczne miejsca do nurkowania. Sielska atmosfera i kojący spokój rozleniwiają. Jednak nic nie szkodzi, gdyż wcale nie trzeba się ruszać z wyspy. Z hotelu do morza jest raptem pięć metrów, a leżąc w hamaku bez trudu wypatrzy się delfiny. Bezkresny horyzont i wiatr szumiący w szczytach palm pomagają zapomnieć o świecie. Dobrze, że wyspiarskim rajem można się cieszyć niezależnie od grubości portfela. Mieszkańcy Malediwów śmieją się, że ich kuchnia składa się z dwóch dań: ryby z ryżem i ryżu z rybą. Na szczęście bogactwo oceanu sprawia, że ta pierwsza potrawa ma kilkadziesiąt odmian.