Dojazd: Do Tadżykistanu, Uzbekistanu, Kirgistanu i innych państw w Azji Centralnej z dolecimy m.in. liniami Turkish Airlines przez Stambuł lub Aeroflotem przez Moskwę. Wizy: W 3 krajach Polacy objęci są obowiązkiem wizowym. Wizę do Tadżykistanu uzyskamy w ambasadzie tego kraju w Berlinie lub Moskwie, zaś wizę do Uzbekistanu w Wydziale Konsularnym Ambasady w Warszawie, na podstawie zaproszenia od osoby akredytowanej w Uzbekistanie lub obywatela tego kraju, a także na podstawie vouchera uzbeckiego biura turystycznego. Na wizy czeka się ok. 2 tygodni. Po przybyciu do Tadżykistanu lub Uzbekistanu należy w ciągu 72 godz. zameldować się w miejscowym OWIR (rejonowy wydział MSW). Wizę do Kirgistanu uzyskamy w placówkach Republiki Kirgiskiej (m.in. w Mińsku i Berlinie) i na międzynarodowym lotnisku Manas w Biszkeku (lecz nie na innych przejściach granicznych). Cena wizy zależy od jej rodzaju i miejsca aplikowania (więcej informacji na www.msz.gov.pl lub www.mfa.kg) |
NA TEMAT:
Sensacyjny rower
Kobiety tadżyckie przystają, odwracają się tyłem do roweru i ręką zasłaniają twarz. Rewolucja uwolniła je od zasłon. Zdjęły parandże. Jednak odruchy pozostały. Co chwila mija mnie tadżycki mercedes – czyli osiołek. Tak nazywają go tubylcy. Kierunek Duszanbe, stolica kraju. Ręce zaczynają drżeć. Podskakuję jak piłka na podziurawionej drodze. Zatrzymuję się w niewielkiej wiosce Chorukh-Dayron. „Siadaj”, zachęca napotkany mężczyzna w kwadratowej czapeczce. Tiubietiejka, muzułmańskie nakrycie głowy, jest symbolem mądrości. Zatrzymuję się na nocleg. „Dalej możesz mieć problemy. Chińczycy budują drogę do Duszanbe. Wygrali przetarg z Włochami, Irańczykami i Turkami. Chińczycy są wszędzie!”, śmieje się, popijając herbatę. W Tadżykistanie godzinami pije się herbatę zieloną i czarną, w cieniu drzew, siedząc na dywanikach. Po rozpadzie ZSRR i upadku kołchozów ludzie żyją bardzo biednie. Średni miesięczny zarobek wynosi w przeliczeniu 30 zł, za co można kupić 20 arbuzów. Cała osada ogląda mój rower. Dla nich to nowość. Rzadko kto tu przyjeżdża, zwłaszcza na rowerze. Nie mogą zrozumieć, po co podróżuję po tych bezdrożach. Życie Tadżyka na wsi to monotonia. Na obszarach wiejskich jedynie jedna trzecia ludności ma dostęp do czystej wody. W kraju rozprzestrzenia się tyfus, gruźlica, choroby układu pokarmowego. Gwiazdy nad wioską rozświetlają noc. Wioska jest bez prądu.
Kamaz wyjeżdża na ratunek
Objuczony jak niegdyś wielbłąd, który przemierzał ten szlak z Kaszgaru aż do Wenecji, próbuję wjechać na przełęcz na wysokości 3,5 tys. metrów – Anzob Pass. Kamienie strzelają spod opon. W połowie drogi schodzę z siodełka. Zadyszka. Na poboczu stoi zardzewiały czołg. Uzyskanie w 1991 r. niepodległości doprowadziło kraj do wybuchu wojny domowej w 1992 r., która w ciągu 5 lat pochłonęła 200 tys. ofiar. Starli się eks-komuniści chcący utrzymać swoje wpływy w republice oraz dążący do świeckości państwa, a z drugiej strony swoje siły złączyły opozycja demokratyczna i islamska. Od kilku lat sytuacja w kraju jest spokojna. Jednak niektóre drogi w górach są wciąż zaminowane. Słyszę ryk silnika. Zza zakrętu wyłania się ciężarówka. To kamaz. Cud rosyjskiej motoryzacji. Samochód, który pokonuje wszystko i wszędzie. „Wsiadaj. Podrzucimy cię”, zachęca kierowca. Przedstawia się jako Abraham Aslabyk, właściciel kamaza. Okrągła twarz, na przedzie dwa złote zęby. Ma 30 lat. Mieszka w okolicach Duszanbe. Wozi cement na budowę mostów. Samochód pokonuje wznoszące się na blisko 4 tys. m wąskie drogi i głębokie koryta rzek. Zanurzony po maskę bez problemu je forsuje. Bez tego samochodu w Tadżykistanie nie istniałby transport. W wioskach są warsztaty, które naprawiają tylko kamazy. W trakcie podróży z Uzbekistanu do Duszanbe, kamaz średnio przebija 4 opony. To standard na 500 km trasie.
Wyprawa rowerowa przez Tadżykistan [cz.2 - Jak kupowałem posag dla panny młodej] czytaj TUTAJ
Wyprawa rowerowa przez Kirgistan: Zjadłem oko barana - czytaj TUTAJ
Reportaż z rowerowej wyprawy po Uzbekistanie zobacz TUTAJ