FRANCJA

Francuska mozaika

Pola lawendowe i słonecznikowe w Prowansji

fot.: Istock

Pola lawendowe i słonecznikowe w Prowansji
Dlaczego mielibyśmy lubić kraj cuchnących serów i skandalizujących polityków? To proste. Sery smakują doskonale z innym wytworem francuskiej ziemi, a Nicolas Sarkozy w spocie reklamowym galopuje na białym koniu przez pełne flamingów bagna Camargue. Od razu wiedzieliśmy, dokąd jechać.

Prędzej czy później każdy tam trafia - Francja jest po prostu zbyt duża, aby całkowicie zignorować jej istnienie. Może to będzie wyjazd na narty, może wyśniona wyprawa do Disneylandu albo wakacje w jednej z tysięcy nadmorskich miejscowości. Odwiedziny w krainie Galów wydają się nieuchronne i właśnie dlatego nigdy nie były dla nas turystycznym priorytetem. Ale Francja czekała spokojnie, odległa zaledwie o kilkanaście godzin jazdy samochodem. I stało się. Kiedy na świecie pojawiły się dzieci, zaczęliśmy szukać sympatycznego miejsca na wakacje. Ciekawego i przyjaznego. Takiego, gdzie nie będziemy się nudzić i nie będą dokuczać tropikalne choroby. Wyjazd do Francji okazał się strzałem w dziesiątkę! Pojechaliśmy tam jeszcze raz, potem znowu. To, co miało być przelotnym flirtem, niepostrzeżenie przeszło w głęboką zażyłość. Nie zaplanowaliśmy dokładnie ani pierwszej, ani żadnej z kolejnych podróży - po prostu podążamy za drogowskazami niezawodnie wskazującymi ciekawe miejsca. Możemy zwiedzać zabytki i przesiadywać w galeriach bez rodzicielskich wyrzutów sumienia, bo zawsze gdzieś za rogiem znajdziemy plac zabaw (zresztą dzieciaki z roku na rok mają więcej zrozumienia dla sztuki). Radośnie myszkujemy po pchlich targach, szalejemy w morzu i górskich potokach, a emocje sięgają szczytu na migocącej kolorowymi lampkami karuzeli. Podróżowanie po Francji jest proste i bezstresowe. Codziennie opychamy się chrupiącymi bagietkami, a do nieznanych nam gatunków sera dobieramy miejscowe wina. Sypiamy zazwyczaj na kempingach i jeszcze nigdy, nawet w szczycie sezonu, nie mieliśmy problemu ze znalezieniem miejsca pod namiot. Po dwóch czy trzech tygodniach takiej wędrówki wracamy przyjemnie zrelaksowani. A solidny zapas troskliwie wybieranych win umila nam wieczory jeszcze długo po powrocie.

NA TEMAT:

Karuzela Wrażeń

Uwielbiamy Francję za jej różnorodność. Im dłużej podróżujemy, tym lepiej wiemy, ile jeszcze zostało do odkrycia. Nie potrafilibyśmy rozsądzić, co podobało nam się najbardziej: pachnące dzikim rozmarynem i lawendą wzgórza Prowansji, postrzępione kaldery Masywu Centralnego czy zielona powódź burgundzkich winnic. A może jednak kamienne pejzaże zamglonej Bretanii? Na szczęście nie trzeba wybierać. Wszędzie dotrzemy z oszałamiającą prędkością 300 kilometrów na godzinę innym francuskim cudem - pociągiem TGV. Można też jechać świetnie utrzymaną autostradą, ale najmilej bywa na wąskich prowincjonalnych drogach łączących tonące w kwiatach miasteczka. Obiadowe aromaty na pewno przywabią nas do którejś z lokalnych restauracji. Nikt jeszcze nie oparł się quiche lorraine czy wołowinie po burgundzku. We Francji, mimo drobnych różnic kulturowych i bariery językowej, nie sposób czuć się obco. Jakaś jej część tkwi w każdym z nas. I pomyśleć, że owej cudownej krainy mogło nie być. Juliusz Cezar mógł Galię zamienić w zawieszoną praniem Kalabrię, Arabowie przebudować Notre Dame na meczet, a utarczki z Anglią groziły likwidacją małej czarnej. Niemcom się prawie udało - zbyt kwaśna kapusta panoszy się po alzackich restauracjach do dziś. Na szczęście w krytycznych chwilach Francuzi potrafili obronić camemberta i beaujolais nouveau. Mieli o co walczyć. Sam wykaz najważniejszych francuskich osiągnięć przyprawia o zawrót głowy. Gotyckie katedry, renesansowe zamki, zapierające dech dzieła współczesnej architektury, szampan, gęsie wątróbki, creme brulée, Lazurowe Wybrzeże... a przecież to tylko początek litanii, w której nie może zabraknąć rewolucji francuskiej, wieży Eiffla, Luwru i oczywiście Citroëna 2CV. No i nie ma nic przyjemniejszego, niż usiąść na tarasie kawiarni i popijając kawę, poszukać przy sąsiednich stolikach Brigitte Bardot, a kiedyś Louisa de Funesa. Po drugiej stronie ulicy pan Hulot odprowadza rozrabiakę Mikołajka do szkoły, a z placu przed katedrą płyną dźwięki akordeonowego walca z "Amelii". Francja to piękny, pełen urlopowej lekkości kraj. Od Alp po Pireneje.

Polub nas na Facebooku!

Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.