Wzdłuż nabrzeża ciągnie się wielopasmowa ulica. Niektórzy narzekają, że odcina Palmę od morza, ale ma też jedną zaletę. Wyprowadza przyjezdnych prosto na największą atrakcję stolicy Majorki. Z zaparkowanych wzdłuż chodnika autokarów wylegają turyści i od razu wyciągają aparaty. Sama nie mogę się powstrzymać przed zrobieniem zdjęcia.
La Seu, XIV-wieczna katedra, wyrasta na nabrzeżu, nad parkiem okalającym niewielki staw, odcina się od błękitnego nieba, złoci w słońcu. Gotycka bryła onieśmiela do dziś – i swoją skalą, i kłębiącym się wokół tłumem. Szpaler ludzi mozolnie wspina się po schodach, inni powoli brną w dół. Niektórzy przystają przy straganach z upominkami i „markowymi” torbami. Nagle ktoś teatralnym szeptem ostrzega: „Policja!”. Zamieszanie robi się jeszcze większe, sprzedawcy znikają jak kamfora, by chwilę później znów rozkładać kramy z magnesami, gumkami do włosów i wachlarzami. Kolory, widoki, ścisk i zamęt, wszystko uderza do głowy.
Majorka: Sztuka na ulicach
Po wizycie w świątyni większość przyjezdnych rusza w stronę Plaça Major, klasycznego hiszpańskiego rynku okolonego arkadami i mnóstwem kawiarni. Po drodze jest okazały barokowy ratusz z XVII w., porównywana do dzieł Gaudiego secesyjna kamienica Can Rei i niezliczona ilość gęsto wypełnionych klientami sklepów.
W ślad za turystami do Palmy ciągną uliczni artyści, mimowie i rozmaici cudotwórcy. – W szczycie sezonu wystarczy lewitować do wczesnego popołudnia, poza sezonem muszę tu wisieć nawet do piątej – skarży się Shurek, magik z Bułgarii ubrany w orientalne szaty i turban. Oprócz niego mijam jeszcze dwóch lewitujących fakirów, kilka panien dworskich rodem z obrazu Velázqueza oraz wielu muzyków i rysowników.
Fot. Shutterstock.com
Są i miejscowi rzemieślnicy. Swoje kramy rozkładają dwa razy w tygodniu na placu obok katedry. – Pomysł zorganizowania targu rękodzieła ktoś rzucił cztery lata temu. Ostatnio wymyśliliśmy semana cultural, na tydzień przenosimy wtedy na plac nasze warsztaty i pracujemy na oczach przechodniów – Maria Oliver sprawnym ruchem wygładza glinianego kota i dokleja mu ogon. Obok stoi cały rząd podobnych figurek. W swojej pracowni Maria tworzy bardziej wyrafinowane rzeźby, ale w warunkach ulicznych woli najprostsze wzory.
Tradycyjne motywy majorkańskiej ceramiki podziwiam na sąsiednim stoisku, gdzie Maria Amengual Capó maluje zieloną i czerwoną farbą białe postacie-gwizdki. Kiedyś kupowano je dzieciom jako zabawki, dziś równie chętnie sięgają po nie przyjezdni. Może ich dźwięk pozwala odszukać się w tłumie?
Majorka: sam na sam z Dalim
Nawet najbardziej oblegane przez turystów miasta mają drugie oblicze – ciche uliczki odchodzące od głównych arterii, bezludne place i zaułki, zapomniane galerie. Nie przypuszczałam jednak, że w Palmie zejście z utartego szlaku będzie aż tak łatwe.
W przewodniku z listy najciekawszych muzeów na Majorce wybieram pierwsze – położone blisko katedry Palau March. Pałac powstał ledwie 75 lat temu, choć wygląda na znacznie starszy. Budowę rozpoczęto w 1939 r. na zamówienie najbogatszego Hiszpana owych czasów, Juana Marcha Ordinasa, wiernego sprzymierzeńca generała Franco. Kolekcję, którą można oglądać w środku, zgromadził jego syn, Bartolomé March Servera. To właśnie jego imię nosi fundacja zarządzająca zbiorami.
Fot. Shutterstock.com
Muzeum wygląda na zamknięte – nikt nie wchodzi, nikt nie wychodzi, przy bramie skromna kasa biletowa. Nic nie zapowiada tego, co za chwilę zobaczę. Dziedziniec-taras otoczony z dwóch stron arkadami zalany jest słońcem. Katedra zdaje się być na wyciągnięcie ręki, po drugiej stronie rozciąga się widok na miasto. W podcieniach czeka historia rzeźby XX w. – od męskiego torsu Augusta Rodina, przez dzieła przedstawicieli brytyjskiej awangardy lat 30. i 40., po „Elegię dla Architektury” Eduarda Chillidy, jednego z najsłynniejszych hiszpańskich rzeźbiarzy. We wnętrzach, niegdyś zamieszkanych przez rodzinę March, podziwiam malowidła muralisty Josepa Marii Serta oraz serię litografii Salvadora Dalego inspirowanych pracą Zygmunta Freuda. Przez prawie godzinę Chillidę, Dalego i Serta mam tylko dla siebie.
Majorka tropem artystów
Równie kameralna atmosfera panuje w galeriach Fundacji La Caixa, choć już sama siedziba zasługuje na uwagę. CaixaForum mieści się w jednej z najsłynniejszych kamienic w Palmie, dawnym Gran Hotelu, pierwszym w całym mieście. Narożna fasada aż kapie od ornamentów – są tu wieżyczki, balkony, rzeźby, mozaika. Na parterze w delikatnym półmroku sali z obrazami El Greca towarzyszy mi tylko strażniczka.
Fot. Shutterstock.com
Dużo większą popularnością cieszą się dzieła Joana Miró. Choć kataloński artysta urodził się w Barcelonie, to na Majorce spędził wiele lat. Tu wziął ślub, tu szukał schronienia w czasie wojny i osiadł na starość. Dziś o jego miłości do Palmy przypomina mozaika w Parc de la Mar i słynna „Femme”. Wyślizgana dotykiem tysięcy rąk rzeźba stoi w uliczce prowadzącej do katedry.
Na koniec postanawiam wejść do tej największej z atrakcji stolicy. Filary, wysokie i smukłe jak palmowe pnie, oblewa tęczowo-złocista poświata, która sączy się przez wielokolorowe szkiełka ogromnego witrażu. To największa gotycka rozeta na świecie. Nad ołtarzem wisi intrygująca konstrukcja – kuty z żelaza gigantyczny baldachim projektu samego Gaudiego. Warto było czekać w ścisku i kolejce. Najwyraźniej i tłum miewa czasem rację. Nawet w kwestii sztuki.
Palma de Mallorca – informacje praktyczne
Przelot
Sezon na Majorce zaczyna się w kwietniu. Do tego czasu nie ma bezpośrednich lotów z polskich lotnisk do Palmy. Aby zobaczyć Majorkę zimą, najlepiej lecieć przez Barcelonę liniami Vueling lub Iberia. Przelot kosztuje ok. 800 zł. Bezpośrednie loty liniami Ryanair od kwietnia do października kosztują od 350 zł i znacznie drożeją w szczycie sezonu, czyli od lipca do września.
Noclegi
Nocleg w hostelu w Palmie kosztuje od 70 zł za noc w dormitorium i od 200 zł za pokój dwuosobowy. Spanie w hotelu 4-gwiazdkowym w mieście to wydatek rzędu 500 zł za noc za dwie osoby.