Historia pielgrzymki
W 813 r. pewien pustelnik ujrzał nocą deszcz meteorytów. W miejscu wskazanym przez spadające gwiazdy odnaleziono grobowiec i uznano, że należy do św. Jakuba Apostoła (hiszp. Santiago). Dzisiaj sceptycy nie dają wiary tej interpretacji, ale w średniowieczu odkrycie to zapoczątkowało wielki ruch pielgrzymkowy. Do grobu apostoła zdążali królowie, biskupi, przyszli święci i zwykli obywatele chrześcijańskiego świata. Szli całymi miesiącami z przytroczoną do kostura tykwą i nazywani byli peregrinos. Około 1140 r. napisano dla nich Codex Calixtinus, księgę z opisem drogi etap po etapie, uznawaną za jeden z pierwszych przewodników turystycznych. Dzięki niej współcześnie możliwe było odtworzenie szlaku.
W latach 80. rozpoczęto znakowanie Camino i tworzenie schronisk, a w 1993 r. Droga św. Jakuba trafiła na listę UNESCO. Oznacza to, że nie wolno jej wyasfaltować ani zbudować tuż obok hipermarketu. Dziś stąpa się po tych samych kamieniach i ogląda te same widoki, co pielgrzymi przed tysiącem lat.
151 kilometrów
Górska wioska O Cebreiro słynie z okrągłych domków zbudowanych jeszcze przez starożytnych Celtów. Chwilowo jednak nikt ich nie ogląda. Przybysze zaskoczeni majowym atakiem zimy chronią się w gospodzie. W środku jest jak w schronisku. Wszyscy z plecakami, ubrani w goreteksowe kurtki i termoaktywne spodnie wyglądają jakby szli na górski trekking. Ale jeden detal nie pasuje do stroju aktywnego turysty. To przytroczone do plecaków muszle – znak rozpoznawczy pielgrzyma podążającego Drogą św. Jakuba. Taki model pielgrzymowania różni się od znanego z naszych stron. Nie zobaczymy tu uformowanych przez parafie grup pątników, sunących w zwartym szyku z religijną piosenką na ustach. Camino (czyli drogę) przemierza się zwykle indywidualnie i w ciszy.
Wypogadza się i pielgrzymi zbierają się do wyjścia. Zachodzą jeszcze do małego kościółka i ruszają na zachód. Po chwili mijają znak ze złotą muszlą i numerem 151. Tyle kilometrów zostało jeszcze do Santiago de Compostela.
Pielgrzymowanie do miejsc świętych pojawia się zarówno w mono-, poli-, jak i nieteistycznych religiach. Uznaje się bowiem, że samo podążanie drogą zmusza nas, byśmy nie gromadzili dóbr doczesnych i wiedli prosty żywot. Zyskujemy też czas na przemyślenie ważnych życiowych spraw, co ma na nas zbawienny wpływ. Dlatego mimo zdobyczy cywilizacji, do Santiago wciąż pielgrzymuje się pieszo (ewentualnie na rowerze lub na koniu).
Medytacjom w drodze sprzyja dobra infrastruktura, która zdejmuje z głowy całą logistykę. Dzięki dobremu oznakowaniu nawet bez mapy trudno zgubić drogę, a schroniska zwane albergue stoją co kilka – kilkanaście kilometrów, więc na wieczór zawsze się do któregoś dojdzie. Ceny noclegów są niskie a warunki skromne, co jeszcze bardziej zbliża nas do ascetycznego ideału pielgrzyma.
Certyfikaty
Poza tym charakterystycznym pozdrowieniem Buen Camino! pielgrzymka ma jeszcze kilka znaków szczególnych. Jednym z nich jest symbol muszli. W Hiszpanii towarzyszą nam one cały czas, wskazując drogę. Podobno ich żłobienia, schodzące się w jednym punkcie, kojarzyły się z drogami pielgrzymów zbiegającymi się w Santiago. Często przywozili oni muszle do domu, na dowód, że doszli do oceanu. Dzisiaj takim dowodem jest credencial, paszport pielgrzyma, do którego zbiera się pieczątki z odwiedzonych miejsc. Przy drodze napotkamy też nieduże kopczyki z kamieni. Usypują je pielgrzymi, dźwigając kamienie jako symbol swoich grzechów i zostawiając, gdy czują, że odpokutowali już winy swoim wysiłkiem.
Kolekcjonowanie pieczątek w drodze do Santiago to nie tylko zabawa. Okazanie ich u celu drogi uprawnia do uzyskania Composteli – certyfikatu zaświadczającego, że odbyło się pielgrzymkę. Ze stempli musi jednak wynikać, że pielgrzym pokonał pieszo ostatnie 100 kilometrów (rowerem dwa razy tyle). Dlatego też najwięcej osób przechodzi końcowe etapy biegnące przez zieloną Galicję. Tutejsze widoki nie przypominają spalonej słońcem Andaluzji, a bardziej Irlandię, szczególnie na poszarpanym morskim wybrzeżu. Galicyjczycy mają zresztą odrobinę celtyckie korzenie (ich tradycyjny instrument przypomina szkockie dudy) i odmienne upodobania kulinarne od Hiszpanów z południa – na stołach dominują sery, białe wino i małże zamiast krewetek. Sam region ma autonomiczny status, a jego mieszkańcy między sobą mówią językiem galicyjskim o brzmieniu podobnym do portugalskiego.
Katedra w Santiago de Compostela
Nie byłoby Santiago de Compostela bez pielgrzymów. Z początku zmierzali oni do kapliczki w szczerym polu, ale już w XII w. było tu miasto, a w jego sercu monumentalna katedra. Jej strzeliste wieże dostrzec można z kilku kilometrów, a widok majestatycznej barokowej fasady, wyłaniającej się spomiędzy uliczek starówki, przyprawia wielu pielgrzymów o łzy wzruszenia. Wewnątrz mogą pomodlić się przy relikwiach apostoła, a w piątki obejrzeć rytuał sprzed wieków. Ośmiu kapelanów wprawia w ruch wahadło z ogromną kadzielnicą – botafumeiro. Szybuje ona niemal pod samo sklepienie, wypełniając wnętrze niezwykłą wonią. Niemniej mistyczne doznania czekają na świeżym powietrzu. Wystarczy wejść na dach katedry i z wysoka chłonąć obrazy i dźwięki miasta, które zostało w dole, aby poczuć się całkiem dosłownie bliżej nieba.
Dzisiejsze Santiago to również stutysięczne miasto studenckie. Starówka pełna jest młodych ludzi, zatłoczonych kafejek i barów tapas. Przez wesoły gwar przebija się co pewien czas bicie dzwonów kościelnych z katedry i wielu innych kościołów znajdujących się na terenie miasta, a świecka i religijna tożsamość Santiago harmonijnie się przenikają.
Fisterra
Tradycja mówi, by wędrówki nie kończyć w Santiago, a wybrać się na przylądek Finisterra. Nazwę tę nadali mu starożytni Rzymianie (’finnis terrae’ oznacza ’koniec ziemi’). Dla nich był to kres znanego świata. Skaliste urwisko oraz znak z muszlą i wymownym „0,00 km” wskazują, że dalej iść się nie da. Niektórzy pielgrzymi zostawiają tu swoje buty. Inni, dawnym zwyczajem, palą swoje ubrania i biorą oczyszczającą z grzechów kąpiel w oceanie. Kto chce w oryginalny sposób posmakować końca świata, niech w restauracji O’Fragon w miasteczku Fisterra zamówi percebes. To ukwiał z nadmorskich skał poławiany z narażeniem życia, który nawet ładnie podany szokuje swoim wyglądem. Przypomina pazury smoka lub morskiego potwora, żyjącego na krawędzi świata, a smakuje… O tym każdy musi przekonać się sam!
Santiago de Compostela praktycznie
Kiedy iść
Najlepsze warunki panują od maja do października, choć latem pielgrzymom dokuczają upały. Mimo to najwięcej osób przybywa do Santiago na 25 lipca, kiedy przypada Dzień Świętego Jakuba.
Skąd wyruszyć
Szlaki pokrywają całą Europę, ale poza Hiszpanią i południową Francją brakuje infrastruktury. Popularna Droga Francuska zaczyna się w Saint Jean Pied de Port w Pirenejach. Stąd do Santiago idzie się średnio miesiąc. Kto chce otrzymać Compostelę, musi u celu okazać credencial ze stemplami z ostatnich 100 km. Powinien więc zacząć najpóźniej w mieście Sarria. Popularność zdobywają też mniej znane szlaki z Bilbao, Barcelony, Madrytu, Sewilli czy Lizbony.
Dojazd
Wielu pielgrzymów wybiera lot do Paryża i dojazd pociągiem do Saint Jean Pied de Port. Tanio polecieć można też do Barcelony i dołączyć już po hiszpańskiej stronie gór. Do Santiago łatwo dotrzeć bezpośrednim lotem do Madrytu (LOT, Norwegian lub Ryanair) i następnie autokarem (ALSA), pociągiem (RENFE) lub samolotem (Iberia lub Ryanair).
Noclegi
Aby spać w albergue, musimy wcześniej otrzymać credencial (do uzyskania w większych miejscowościach). Łóżko we wspólnej, koedukacyjnej sali z prysznicem i aneksem kuchennym, gdzie można samodzielnie przygotować posiłek, kosztuje kilka euro. Noclegów w albergue nie można rezerwować wcześniej, a spędzić w nich wolno tylko jedną noc. Miejsce w albergue można otrzymać od 13 do 22, a zwolnić trzeba do 8 rano. Najbliżej Santiago późnym wieczorem często brakuje już miejsc. Skorzystać wtedy można z droższych noclegów w prywatnych hotelach i hostelach.
Co zabrać
Wiosną i jesienią niezbędna jest peleryna przeciwdeszczowa i ciepła bluza (to nie południe Hiszpanii), latem kapelusz, okulary słoneczne i krem z filtrem. Przyda się też śpiwór (schroniska nie zapewniają pościeli), karimata (jeśli idziemy w szczycie sezonu, kiedy brakuje łóżek), krem na odciski stóp i sandały lub klapki, by wieczorem nogi odpoczęły.