Norwegia kojarzy nam się z rybami – i słusznie. Jest jednym z głównych eksporterów ryb, zarówno świeżych, jak i mrożonych. My, Polacy, w Wigilię tradycyjnie spożywamy karpia i pewnie dziwi nas fakt, że kraj, który rybami stoi, wybiera na kolację wigilijną głowę owcy lub suszone żeberka... Można to jednak wytłumaczyć przywiązaniem do tradycji. Te suszone rarytasy, do których można jeszcze dopisać sztokfisza, czyli suszonego na wietrze dorsza, nawiązują do okresu, gdy Norwegia była biednym krajem rolniczym i pasterskim. Żywność suszono, bo taka dłużej jest przydatna do spożycia, czyli robiono zapasy na zimę i czas głodu.
Smalahove - dziwny przysmak Norwegii
O tym, co trafia na stół wigilijny decyduje region Norwegii. Głowa owcy jest serwowana blisko morza, a specjał ten wymyślili Wikingowie. Tak zwane smalahove przygotowuje się kilka miesięcy przed Wigilią, najpierw się je czyści, moczy w solance i obsusza. Głowę suszy się przez kilka miesięcy, a w okresie świątecznym ponownie gotuje w wodzie lub na parze przez dwie godziny. Podaje się ją tradycyjnie z ziemniakami i pure z brukwi.
NA TEMAT:
Pinekjøtt - żeberka jagnięce
Inną tradycyjną potrawą jest pinekjøtt, które powstaje z najpierw suszonych, później gotowanych baranich żeberek. Przygotowanie potrawy jest czasochłonne, bo wysuszone mięso musi porządnie zmięknąć - gotuje się je około dwóch godzin. Najlepiej smakują z ziemniakami oraz piwem.
Dorsz arktyczny
Jeśli na wigilijnym stole ma wylądować ryba, tradycja nakazuje, by był to sztokfisz, czyli suszony dorsz. Norwegowie poławiają go m.in. w Morzu Norweskim wokół Lofotów. Wędkowanie (plus zwiedzanie samochodem) jest popularne również wśród turystów. Północna część kraju jest mekką wędkarzy, którzy zjeżdżają tu z całego kontynentu. Transportowi złowionych i zapeklowanych lub mrożonych ryb służą przewoźnicy - jeden z najpopularniejszych, Fjord Line, już na początku 2014 roku zniósł opłaty za przewóz bagażu.