Centrum Budapesztu nieprzypadkowo trafiło na prestiżową Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Miasto pełne jest fascynujących zderzeń. Monumentalne budowle stoją obok współczesnych pałacyków, pomiędzy zabytkami z czasów Franciszka Józefa wznoszą się luksusowe pasaże i lśniące od szkła i chromu centra handlowe. Tuż obok stuletnie podwórka, ruchliwe ulice i kąpieliska.
Kiedyś nazywano go Paryżem Europy Środkowej i perłą Dunaju. Atrakcyjnością wyprzedzał Wiedeń. A Franciszek Józef pęczniał z dumy, pokazując cesarzowi Niemiec, jak miasto rozkwitło pod jego rządami. Węgrzy czasem żartują, że ich stolica to skrzyżowanie muzealnego Wiednia z rozbawioną Pragą. O Budzie, leżącej na prawym brzegu Dunaju, mówią, że jest jak stara ciotka, którą odwiedza się od święta. O lewobrzeżnym Peszcie, że jest za młody, by go docenić. Buda idzie spać z kurami, dba o czystość kamienic i z wyższością matrony spogląda przez Dunaj na młodszego brata. Hałaśliwy Peszt tętni życiem do białego rana. Razem tworzą doskonałą parę: cesarsko-królewski Budapeszt.
Budapeszt. Atrakcje Budy
Wtapiamy się w wielkomiejski tłum, podążając za Igą Zeisky, naszą przewodniczką. Dwadzieścia lat temu, kiedy przyjechała tu z Krakowa, Budapeszt rzucił ją na kolana: – To miasto nas przytula. Jest ogromne, ale w ludzkiej skali, bez drapaczy chmur, więc każdy czuje się jak u siebie – mówi.
Wszędzie piwniczki z winem, eleganckie knajpy, sale koncertowe, centra kultury afrykańskiej, muzułmańskiej, żydowskiej czy cygańskiej. Dla koneserów życia to dobry adres. Wyjątkowość tego miejsca potęgują egzotyczny język rozbrzmiewający na ulicach i niezrozumiałe napisy. Warto pamiętać, że węgierskie „sz” czyta się jak „s”, zaś węgierskie „s” to polskie „sz”. – Kiedy nieświadomi tych niuansów językowych Polacy pytają o miasto Szeged, to tak jakby pytali nie o miasto, ale o d... – śmieje się Iga.
Żółtym metrem nr 1, najstarszym na kontynencie europejskim, otwartym w 1896 r. na tysiąclecie państwa węgierskiego, zmierzamy do centrum. W czasie kiedy budowano metro, powstawały także najpiękniejsze budowle Budapesztu: cudowny parlament, porównywany z londyńskim – niemal koronkowa robota, pałace starówki, okazałe kościoły na obu brzegach Dunaju, z górującą nad miastem Bazyliką św. Stefana, która może pomieścić 8 tysięcy wiernych.
OPERA Wysiadamy przy stacji Opera (na zdj.), skąd już tylko skok na lokalny Broadway. Wpadamy w dzielnicę teatrów, świat „Moulin Rouge”, opery i operetki budapeszteńskiej, która cudownie przenosi nas w czasy monarchii austro-węgierskiej – mosiężne okucia, ciężkie żyrandole, złote ornamenty. A potem obowiązkowe zdjęcie przy posągu twórcy operetki, Kolmana Imre, i można ruszać dalej.
Mówi się, że operetka, którą Węgrzy tak pokochali, pokazuje, jacy są naprawdę: nieco jowialni, sarkastyczni i rozbawieni. – No i te ich wspaniałe czardasze! – wzdycha Iga. Czardasze bywają wolne, melancholijne, i szybkie, gwałtowne, pełne pasji i ognia. Odnaleźć w nich można wpływy archaicznych pieśni węgierskich pasterzy, polskiego krakowiaka, ukraińskiej kołomyjki czy starych tańców słowackich. Zwłaszcza od mężczyzn wymagają wprawy – skomplikowanych kroczków, podskoków z przyklaskiem.
ALEJA ANDRASSY'EGO
Kilka kroków dalej znajduje się elegancka aleja Andrássy’ego, której splendoru dodają markowe sklepy. Pomysłodawcą tej porównywanej do Champs-Élysées eleganckiej alei był właśnie sam hrabia Gyula Andrássy, premier Węgier. To dla niego głowę straciła cesarzowa Elżbieta, słynna Sissi, nudząca się przy wiecznie zapracowanym Franciszku Józefie.
BASZTA RYBACKA
Cel spaceru mamy po stronie Budy – Baszta Rybacka, która zachwyca mnogością zdobień i detali, wręcz ażurową architekturą. Jest ulubionym miejscem wypadów spacerowych budapeszteńczyków i turystów. Czasem więc tu tłoczno, ale rozciąga się stąd genialny widok na Peszt.
KOŚCIÓŁ MACIEJA
Obok znajdziemy kościół Macieja (na zdj. w tle) przy placu Świętej Trójcy, z górującą nad otoczeniem strzelistą, neogotycką wieżą. Zwany jest też Budzińską Świątynią Koronacyjną – koronowano w nim królów węgierskich i cesarzową Sissi na królową Węgier. W rzeczywistości poświęcony jest Najświętszej Marii Pannie, patronce kraju. W cenę wstępu wliczone jest zwiedzanie ekspozycji Muzeum Sztuki Eklezjalnej.
Co zobaczyć w Peszcie
VACI UTCA
A potem przerzucamy się na pulsujący życiem peszteński brzeg. Na Vaci Utca, która nocą z handlowej ulicy zamienia się w centrum rozrywki, kusząc najbardziej szalonymi imprezami w mieście. Tutejsi bywalcy dyktują modę w mieście, kluby zaś – obowiązujące rytmy.
DZIELNICA ŻYDOWSKA
Ostatnio w Budapeszcie boom przeżywa dzielnica żydowska – wszędzie remonty przywracające świetność zniszczonym domom, bary z muzyką, zagłuszającą wspomnienie wojny (to nawet współcześnie największa gmina żydowska w Europie Środkowej). W budynkach przeznaczonych do rozbiórki, jak grzyby po deszczu wyrastają „karczmy w ruinach”. Siedzi się w wannach, starych trabantach, rozmawia i pije. Przy ulicy Bębenka można wpaść do „Spinoza Café” – cudowna obsługa, liczne koncerty, kuchnia międzynarodowa.
Tutaj nigdy nie jest zimno. Nie nosi się swetra, krąży się po knajpkach, sącząc wspaniały „frycz”, szprycer z białego wina i wody sodowej z syfonu. Frycz świętował niedawno 150-lecie, a syfon wynalazł Węgier Anyos Jedlik. Zimą zaś pije się czerwone wino, bo rozgrzewa. I palinkę na zaostrzenie apetytu, zawsze jeden kieliszek przed ucztą. W tym czasie w kociołkach gotuje się zupa rybna lub ostra gulaszowa. Biesiada się rozkręca. Po kolejnym toaście, aktualne staje się powiedzenie: „Polak – Węgier dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki”. Coś w tym jest. Tylko tutaj życie ma taki smak. Trochę winny i trochę pikantny, zaprawiony nutą nostalgii.