Edynburg, stolica Szkocji, to jedno z najpiękniejszych miast Europy. Jego uderzająca uroda to zasługa nietypowego położenia – miasto wybudowano na stromym wzgórzu, co przez wieki chroniło je przed najazdami (a obawiano się głównie Anglików), lecz utrudniało jego rozrastanie się na boki. A skoro tak, to budowano w górę. Dziś górująca nad resztą miasta edynburska starówka, jeden z najlepiej zachowanych zespołów średniowiecznej zabudowy w Europie, to niesamowity zbiór wczesnych “drapaczy chmur”. Od starówki trzeba więc zacząć.
Dzień pierwszy. Zamek Królewski – Royal Mile – Pałac Holyrood
Pierwszym przystankiem powinien być Zamek Królewski (dorośli od 16 r.ż.: £16,50, dzieci £9,90), który w szkockich sercach zajmuje miejsce szczególne – to tu mieszkała ukochana przez Szkotów Maria Stuart (Maria Królowa Szkotów). Nawet jeśli nie chcecie wchodzić do środka, warto zajrzeć na wzgórze zamkowe, skąd rozciąga się piękny widok na miasto, a potem ruszyć w dół głównej ulicy Starego Miasta – the Royal Mile (czyli Królewską Milą), która prowadzi prosto do Pałacu Holyrood.
Royal Mile to niepowtarzalny klimat maleńkich, charakterystycznych dla Edynburga zaułków, które pobudzają wyobraźnię i przywodzą na myśl najbardziej mroczne epizody edynburskiej historii. Nie bez powodu to tu Stevenson umieścił akcję swojego najbardziej znanego opowiadania (Doktora Jekylla i Pana Hyde’a). W dziewiętnastym wieku te ciemne (nawet za dnia) uliczki były świadkami wielu mrożących krew w żyłach wydarzeń.
Po drodze napić się trzeba szkockiej whisky (w the Scotch Whisky Experience; dorośli od £14), wejść do Muzeum Edynburga (za darmo) i zobaczyć dom Johna Knoxa (dorośli: £5). Bardzo ciekawy jest też tzw. Gladstone's Land, czyli majątek Gladstone'a, jeden z najstarszych budynkow starówki z odtworzonym szestasto- i siedemnastowiecznym wystrojem. W cenie biletu niezykle ciekawe opowieści przewodników-wolontariuszy, miłośników edynburskiej historii, którzy na zwiedzających czekają w każdym z pokoi. A na końcu warto jeszcze pójść do Pałacu Holyrood (dorośli: £11,60). To tam do dziś (od czasu królowej Wiktorii) zatrzymuje się brytyjska rodzina królewska, zwiedzać można królewskie apartamenty.
Dzień drugi. Szkocki Parlament – Park Holyrood – Cmentarz Greyfriars
Drugi dzień warto zacząć tam, gdzie skończył się pierwszy. Naprzeciw Pałacu Holyrood znajduje się budynek kontrowersyjny – postmodernistyczna bryła szkockiego parlamentu otoczona jest zabytkowymi budynkami i, według niektórych, za bardzo wyróżnia się z otoczenia. Stoi tam od 1999 roku – to wtedy Szkoci uzyskali szerszą autonomię. Można też wejść do środka – to dobra propozycja dla wszystkich, których interesuje brytyjska polityka.
Nad parlamentem (a właściwie nad całym miastem) góruje wzgórze Holyrood (Park Holyrood) – miejsce absolutnie obowiązkowe dla każdego turysty. Można się tam wdrapać bez większego problemu, by potem z góry podziwiać fantastyczny widok na całą starówkę (a nawet wybrzeże), a jednocześnie odpocząć od miejskiego hałasu i tłumów.
Potem warto skierować kroki na cmentarz Greyfriars. Tam do dziś stoją fragmenty muru, który w przeszłości przez wieki otaczał Edynburg (tzw. Flodden Wall), a przerażające historie związane z tym miejscem pasują doskonale do ciemnej miejskiej edynburskiej legendy. To stąd znana dziewiętnastowieczna szajka przestępców wykradać miała ciała, które później kupował od nich prężnie rozwijający się wydział medycyny tutejszego uniwersytetu.
Dzień trzeci. Park Princess Street Gardens – Nowe Miasto – Ogród Botaniczny
Trzeci dzień warto zacząć od śniadania w parku Princess Street Gardens. Trudno uwierzyć, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu w tym miejscu istniało... jezioro. Sztuczne jezioro (Nor' Loch), które utworzono po to, by lepiej chronić się przed najazdami, szybko zamieniło się w śmierdzące i brudne ogromne oczko wodne (to do niego spływały odchody i odpady z miasta pozbawionego przez lata kanalizacji). Jako zapora obronna sprawdziło się doskonale, lecz w dziewiętnastym wieku edynburczycy mieli go dosyć. W jego miejscu powstała więc stacja kolejowa Waverley oraz ulubiony dziś przez mieszkańców park.
Po śniadaniu warto ruszyć w kierunku wybrzeża, do Nowego Miasta. Georgiańska, świetnie rozplanowana dzielnica powstawała w XVIII wieku z myślą o najbogatszych mieszkańcach, którzy chcieli wynieść się z coraz bardziej przypominającego slumsy Starego Miasta. Dziś to nadal jedno z najdroższych miejsc w mieście, a dla turysty – doskonała okazja, żeby skoczyć do którego z licznych pubów. Jeśli chcecie odpocząć przy piwie, wybierzcie się na Rose Street. Ta wąziutka uliczka jeszcze kilka lat temu świeciła pustkami – dziś trudno tu o wolne miejsce w którejś z licznych knajpek. Nierzadko posłuchać można w nich skocznych celtyckich rytmów wygrywanych przez lokalnych muzyków (zbierają się, by grać dla czystej przyjemności, a ten kto chce, może wynagrodzić ich jakąś opłatą; np. w lubianym pubie Black Cat).
Na koniec – Ogród Botaniczny. Piękny, ogromny i darmowy! Położony na wzgórzu pozwala spojrzeć z góry na miasto od innej strony, a droga do niego prowadzi przez urocze podmiejskie dzielnice (np. Dean Village). Szkocka pogoda nikogo co prawda nie rozpieszcza, ale jeśli tylko uda się wam uniknąć deszczu, warto się na taki spacer wybrać (a jeśli nie będziecie mieć tyle szczęścia – nic straconego, dobowy bilet autobusowy to tylko 3,50 funta).