Chaos. To słowo pojawia się w tylu relacjach z Neapolu, że aż wygląda to podejrzanie. Zwykle opisuje pierwsze wrażenie – zderzenie z ulicą, kulturą, temperamentem. Sugeruje, że tego miasta nie da się pojąć. To trochę łatwizna, bo gdy podrążyć temat, ten chaos okazuje się inną, pokrętną formą porządku.
Najlepsza pizza w Neapolu
Weźmy system kolejkowy w lokalach. Nasza próba opanowania go za pierwszym razem kończy się porażką. Przylatujemy wieczorem i na kolację idziemy do L’Antica da Michele. To pizzeria z polecenia, podobno najlepsza w Neapolu, a skoro w Neapolu, to i na świecie. Na miejscu zastajemy tłum. Ale nie długą kolejkę, tylko chmarę rozgadanych ludzi tarasującą pół ulicy. Trudno wywiedzieć się, kto jest ostatni i według jakiego klucza kelner zaprasza ludzi do środka.
Odpuszczamy i idziemy do pierwszej z brzegu knajpy. Tu kolejki nie ma. Jest zmęczona obsługa, ciemne wnętrze pełne retrokiczu, sami faceci przy stolikach, a w menu już tylko piwo i margherita. Wjeżdża na stół po kilku minutach i przy tym braku wystroju, który paradoksalnie robi świetny nastrój, jest naszą najlepszą pizzą w Neapolu.
NA TEMAT:
System rozgryzamy kolejnego wieczoru dzięki wskazówkom Roberta, przewodnika z darmowej pieszej wycieczki. Trzeba wyminąć tłumek i podać kelnerowi przy drzwiach swoje imię oraz liczbę głodnych osób, a on nas zawoła, gdy zwolni się stolik. Można czekać przed wejściem, ale lepiej usiąść w barze naprzeciwko, gdzie w sekundę przyrządzają aperol spritz.
Przy drugiej kolejce donośny głos przyzywa nas z powrotem. Dzisiaj nastrój tworzą arkusz papieru udający obrus i stary głośnik w rogu wygrywający hity italo disco. Jemy spaghetti w Trattorii Da Nennella. Wzięliśmy klasyczne pommodoro, zgodnie z tym, co podpowiadał Roberto, że najlepsza kuchnia w Neapolu to ta najprostsza i najtańsza, serwowana w najmniej eleganckich miejscach.
Atrakcją Neapolu jest... przekorność
Nie tylko w kwestii jedzenia to miasto kocha być przekorne. Takie na przykład zasady ruchu drogowego. Tutaj są tylko pretekstem, by je z wdziękiem łamać. Kierowcy gnają jak w amoku, gotowi jednak ustąpić pola nie mniej zawziętym pieszym. Albo architektura. Najstarsza część miasta, choć wpisana na listę UNESCO, od góry do dołu zabazgrana jest graffiti. Urodę kamienic często trudno docenić, gdy przesłaniają ją rozpięte ponad uliczkami sznury prania. Świetnie za to widać fasadę kościoła Gesu Nuovo, ale ta robi zgoła dziwne wrażenie. Pokryto ją piramidami, ustawionymi podobno tak, by zbierały dobrą energię. W środku jest już tradycyjnie, czyli barokowo, aż miło.
Obłędnie piękne jest też wnętrze kaplicy Sansevero, więc tu chyba dla równowagi w krypcie stoją „Maszyny anatomiczne” – dwa ludzkie szkielety. Każdy z nich oplata model układu krwionośnego, który wygląda jak prawdziwy. Robią takie wrażenie, że chce się zaraz wyjść i odetchnąć świeżym powietrzem, najlepiej znad morza.
A tam kolejne zaskoczenie – brak plaży. I mieszkańcy, którym to nie przeszkadza. Leżą na poszarpanych skałach albo dopływają na materacach do zakotwiczonych łodzi i na ich pokładach zażywają kąpieli słonecznych. Surrealizmu tej scenie dodaje wyrastający za „plażowiczami” Castel dell’Ovo, zamek wzniesiony na wysepce przed tysiącem lat.
Szemrana reputacja Neapolu
Warownych zamków powstało zresztą kilka, a do dziś przetrwały trzy. Neapol trafiał co parę stuleci w ręce obcych władców, a ci coraz mocniej je fortyfikowali. Spory garnizon trzymali tu w XVI w. Hiszpanie. Jego ślad przetrwał w nazwie otaczającej go dzielnicy – Quartieri Spagnoli. Aby sprostać zachciankom żołdaków, zapełniła się podejrzanymi spelunami. Nabawiła się przez to szemranej reputacji, która ciągnie się za miastem do dziś.
Mimo to Neapol kwitł aż do zjednoczenia Włoch, u jego progu był największym miastem Śródziemnomorza. Powstanie włoskiego państwa oznaczało jednak głęboki zastój. Bieda zmusiła tysiące ludzi do emigracji.
Neapol był też silnie bombardowany podczas ostatniej wojny. Mieszkańcy chronili się wówczas w labiryntach podziemi pamiętających starożytne czasy. Ze względu na nie tunele metra musiano później drążyć tak głęboko, że zjazd na stację ciągnie się w nieskończoność. Warto jednak przejechać się chociaż raz, właśnie dla tych stacji, a zwłaszcza jednej – baśniowo kosmicznej Toledo. Taka futurystyczna architektura na powierzchni zupełnie by nie pasowała.
Centrum wygląda raczej jak miasto antykwariat. Dominują sypiące się kamienice, zaśmiecone zaułki, kapliczki, bazary, harmider i ścisk. W epoce, gdy metropolie Europy wkraczały w nowoczesność, tutaj zmagano się z kiepską infrastrukturą sanitarną, korupcją i przestępczością.
Może dlatego gdy na inne miasta patrzy się jak na zaprogramowane maszyny, Neapol wciąż przypomina żywy organizm, porywczy i nieprzewidywalny. Wychodzi powoli na prostą, ale ciągle otacza go zła reputacja.
– Niektórzy goście nocują u nas, bo blisko stąd na pociąg do Pompei, ale samo miasto ich nie ciekawi – opowiada Alfredo, właściciel Hostelu Mancini. – Niektórzy wieczorem nawet boją się wyjść po zakupy – dodaje.
Antyczne pamiątki
– W telewizji mówią o Neapolu wtedy, gdy wydarzy się tu coś strasznego – żali się też Gaia. Sama również zajmuje się opowiadaniem mrocznych historii, tyle że z dawnych wieków. Działa w organizacji Storie di Napoli i wydobywa na światło dzienne na wpół legendarne opowieści. Na przykład tę o pokojówce, którą posądzono o romans z arystokratą i zamurowano żywcem w ścianach pałacu, a jej głos rozlega się czasem echem w korytarzach. – To dlatego, że była niewinna – zaręcza Gaia z przekonaniem, jakby chodziło o jej dobrą koleżankę ze studiów.
Siedzimy wieczorem w knajpce na Piazza Bellini. Za naszym stolikiem z dziury w ziemi wyzierają mury jeszcze starsze niż z jej opowieści, bo zbudowane przez starożytnych Greków. Na antyczną pamiątkę natykamy się też kolejnego dnia – właściwie wpływamy na nią kajakiem podczas wycieczki wzdłuż dzielnicy Posillipo. Przewodnik wyjaśnia nam, że przez aktywność wulkanów morski brzeg zapadł się i dom zbudowany nad morzem dziś jest w połowie pod wodą. W wielu krajach taka wiekowa architektura zostałaby zrekonstruowana kamień po kamieniu w skansenie. Tu obserwuję z niemałym zdziwieniem, jak dziewczyna w czarnym kostiumie beztrosko przepływa z dawnej kuchni do dawnego salonu.
Miasto z temperamentem
Historia jest dla neapolitańczyków istotna (i można ją długo poznawać np. w Muzeum Archeologicznym), ale ważniejsze wydaje się przeżywanie tego, co dzieje się dzisiaj. Wieczorem brawami nagradzamy zakochanego piromana, który na parkingu pod naszym oknem odpala od papierosa wielką paczkę fajerwerków. Pod nią rozkłada wcześniej ogromny transparent. Julia, recepcjonistka z naszego hostelu, przybiega zwabiona wybuchami i tłumaczy jego treść – to życzenia urodzinowe i wyznanie miłosne. Po kanonadzie na balkon wychodzi jubilatka. Następuje dialog, do którego nie potrzeba tłumacza. Julia wyjaśnia, że nie oglądamy nic wyjątkowego, a jej chłopak też ma w zwyczaju robić podobne niespodzianki.
Może to włoski temperament sprawił, że miasto zachowało swoją pierwotną naturę? A może to sprawka wulkanu? Wezuwiusz wybucha co kilkadziesiąt lat, ale kolejna erupcja może być równie niespodziewana, jak fajerwerki pod naszym oknem. Dlatego lepiej nie przejmować się i żyć chwilą.
Koło trzeciego dnia zaczynam to pojmować. Wychodzimy na kolację, nie zerkając już na mapę. Idziemy trochę na pamięć, trochę na czuja, często na skróty podejrzanymi uliczkami, których z początku unikaliśmy. Za plecami słyszę skuter, ale nie przyklejam się do ściany jak pierwszego dnia. Robię tylko pół kroku w lewo. Bez oglądania się i przerywania rozmowy, tak jak neapolitańczycy. Odtąd już wiem, że poznać Neapol, to nie znaczy dokładnie go zwiedzić. Raczej nauczyć się luzu, który sprawia, że to miasto się kręci.
Neapol praktycznie
Dojazd
Bezpośrednie połączenia z Polski do Neapolu oferują m.in. linie lotnicze Wizz Air. Loty odbywają się z Warszawy i Katowic. Bilety od 250 zł w obie strony (www.wizzair.com).
Transport
Z lotniska do centrum (plac Garibaldiego) kursują bezpośrednie autobusy Alibus. Bilet za 4 EUR można nabyć u kierowcy, dlatego dobrze mieć przy sobie gotówkę w niedużych nominałach.
Na miejscu lepiej unikać komunikacji naziemnej, zamieszkać blisko centrum i poruszać się po nim pieszo, a na dalsze wycieczki udawać się metrem lub kolejką (bilet jednorazowy – 1 EUR).
Nocleg
Hostel Mancini znajduje się tuż obok placu Garibaldiego, więc łatwo dojdziemy z niego do najstarszej części miasta. Dzięki sąsiedztwu dworca kolejowego można stąd szybko dostać się kolejką do Pompei, a bliskość portu ułatwia złapanie promu na wyspy Capri i Ischia. Zanocujemy tu zarówno w dormitorium, jak i w prywatnym pokoju, www.hostelmancininaples.com).
Zwiedzanie Neapolu
Osobom, które chcą sporo pozwiedzać, opłaca się zainwestować w Campania ArteCard. Za 21 EUR otrzymuje się trzydniowy bilet na całą komunikację miejską, darmowy wstęp do trzech wybranych muzeów i 50% zniżki na bilety do kolejnych. Listę muzeów znajdziemy na www.campaniartecard.it.
Kajaki na morzu
Zatokę Neapolitańską z innej perspektywy zobaczymy podczas trzygodzinnej kajakowej wycieczki z Kayak Napoli. Do wyboru dzika strona Posillipo, wille Neapolu i kajaki podczas pełni księżyca. 20-30 EUR/os. (www.kayaknapoli.com).