Świat jest mały. Członkostwo w Unii Europejskiej, a już zwłaszcza wejście Polski do strefy Schengen, znacznie ułatwiło Polakom życie bez granic. Europa stanęła przed nami otworem. Coraz modniejsze staje się korzystanie z tzw. tanich linii lotniczych, jak Wizz Air czy Ryanair, dzięki którym niewielkim kosztem zwiedzimy zakątki położone w odległości tysięcy kilometrów od rodzinnego domu. A kogo możemy spotkać na lotniskach rozsianych po całym kontynencie? Polaków, oczywiście.
Sama byłam niedawno w Mediolanie. Znajomy, który koczuje dniami i nocami na stronach tanich przewoźników, znalazł bilety lotnicze za 50 PLN od osoby w obie strony. Szybki telefon: Lecisz? Lecę! Ponieważ wylatywaliśmy w czwartek, a wracaliśmy w sobotę, pakowania nie było dużo. Ot, kilka najpotrzebniejszych rzeczy do plecaka (aparat fotograficzny przede wszystkim), trochę euro do kieszeni i mogliśmy ruszać w drogę. Wylot mieliśmy z Łodzi. Już w pociągu Warszawa - Łódź poznaliśmy dwie warszawianki, które trafiły na tę samą promocyjną ofertę na stronie Ryanaira.
Na lotnisku w Bergamo, skąd mieliśmy samolot powrotny, kolejna niespodzianka: cała banda (bo inaczej nie da się tego nazwać) Polaków wracających z wyjazdu snowboardowego. Tym razem już nie było tak sympatycznie. Ekipa „parapeciarzy”, podobnie jak my, spędzała noc na lotnisku. W towarzystwie butelek wina, flaszek i puszek z piwem. W środku nocy, kiedy podróżni chcieli już spać, wesoła grupa z Polski zadbała o to, żeby nikomu nie udało się usnąć. Pijackim śmiechom i wrzaskom „Jesteśmy u siebie!” nie było końca. Pomyłka. Nie byli u siebie. Kilka osób próbowało zwrócić im uwagę, ale bezskutecznie. Dawno nie było mi tak głupio i wstyd. Czy to takie trudne zadbać o minimum kultury za granicą i nie doprawiać innym Polakom „gęby” podobnym zachowaniem?
Nastroje poprawiły nam się rano, kiedy miłośnicy snowboardu i imprez na lotnisku zniknęli, a my spotkaliśmy troje rodaków podróżujących na Wyspy Kanaryjskie. Okazało się, że powtarzali krok po kroku ten sam schemat, który my przerabialiśmy rok wcześniej. Kilka przelotów liniami typu low cost, parę nocy na lotniskach, na miejscu wypożyczenie samochodu, który na czas zwiedzania wysp staje się nie tylko środkiem transportu, ale przy okazji hotelem na kółkach. Po studencku.
Kiedy po powrocie przypadkiem dowiedziałam się od znajomej z kursu tańca, że była w tym samym czasie w Mediolanie, nie byłam już specjalnie zaskoczona. Podróżując po Europie, jednego możemy spodziewać się na pewno – nie raz będziemy mieli przyjemność (albo i nie) trafić na krajana.
NA TEMAT: