Protesty i zamieszki w Egipcie nasilają się, po tym jak prezydent Mohammed Mursi odrzucił ultimatum armii oraz oświadczył, ze nie podda się do dymisji. Egipcjanie są zmęczeni biedą, problemami z dostawami prądu i bezrobociem. W nocy z 2 na 3 lipca doszło do starć miedzy zwolennikami Murskiego a siłami bezpieczeństwa. 16 osób nie żyje.
Według Reutersa aż 16 osób straciło życie w wyniku zamieszek na uniwersytecie w Kairze. 200 osób odniosło obrażenia. Wcześniej Mursi wygłosił oświadczenie, które było emitowane w egipskiej telewizji. Oświadczył, że nie podda się do dymisji, jako ze mandat zdobył w demokratycznych wyborach. Wezwał również do zachowania spokoju i zaniechania używania przemocy. Obiecał, że dołoży wszelkich starań, by dojść do porozumienia z opozycją i przeprowadzić zmiany w rządzie.
W poniedziałek 1 lipca, armia postawiła prezydentowi ultimatum. Żołnierze zażądali, by w ciągu 48 godzin politycy przedstawili plan przezwyciężenia kryzysu. Mursi nie zgodził się na takie rozwiązanie i zażądał wycofania ultimatum.
Odrzucenie przez prezydenta ultimatum armii zostało bardzo źle przyjęte przez opozycje i protestujących obywateli. Według rzecznika opozycyjnego Frontu Ocalenia Narodowego wypowiedź Mursiego to "deklaracja cywilnej wojny".
Nic na razie nie świadczy, by Polacy znajdujący się w Egipcie byli zagrożeni. MSZ apeluje jednak, by unikać dużych miast, skupisk ludzkich oraz nie oddalać się od ośrodków turystycznych.
NA TEMAT: