Monika Mądra-Pawlak i Jan Pawlak - właściciele Cafe La Ruina i Raju w Poznaniu, gdzie można zjeść potrawy z najróżniejszych stron świata. Autorzy dwóch atlasów z przepisami. Najnowszy – „¡Ameryka!” – powstał po rocznej podróży przez dwa kontynenty. Rodzice Heleny i Czesława.
NA TEMAT:
Który z serników dedykowanych Ameryce jest najlepszy?
Monika Mądra-Pawlak: Mój ulubiony to ten najprostszy. Nazwaliśmy go sernikiem z końca świata, czyli z Ushuaii, na krańcu Patagonii. Dowiedzieliśmy się, że miejscowość ta słynie z czekoladek. W ostatnim dniu pobytu tam trafiliśmy do małego sklepu, który prowadził starszy pan w berecie i z apaszką. To było magiczne miejsce. Jak z ulubionego filmu o czekoladzie. Poprosiłam o kilka różnych słodyczy i oszalałam. Wszystkie były pyszne i idealne, świetnie skomponowane i z czekoladą doskonałej jakości! A najbardziej smakowała mi zwykła pralina z wiórkami kokosowymi. Choć nie przepadam za tymi ostatnimi, ta czekoladka była cudowna. Przypomniała mi smak z dzieciństwa. Postanowiłam wtedy, że zrobię sernik z końca świata, który będzie przypominał moje dzieciństwo. A ty pewnie najbardziej lubisz ten o pisco?
Jan Pawlak: Może? Jest bardzo fajnie wykończony pyszną bezą włoską. Lubię te alkoholowe, mokre serniki.
M.: Sernik o pisco inspirowany jest koktajlem Marakuja Sour – z tradycyjnym alkoholem z Peru, marakują i białkiem jajka
Nazywacie swoje serniki „o pisco”, „o Urugwaju”, „o Kanadzie”. Jakby były opowieściami o miejscach.
J.: Bo tak jest. Placek serowy to typowy polski wypiek. Polskie serniki są najlepsze na świecie, nie żadne tam nowojorskie. Twaróg jest też bardzo wdzięcznym nośnikiem. Można do niego dodać mnóstwo składników. Z jednej strony więc pieczemy te serniki w dalekich krajach, częstujemy nimi ludzi i opowiadamy o Polsce, z drugiej – wrzucamy do nich wspomnienia, cytaty z odwiedzanych krajów. Dobrą czekoladę z Ekwadoru, syrop klonowy albo jakiś alkohol...
M.: Albo czarną fasolę w Brazylii. W Urugwaju dulce de leche, czyli taki płynny kajmak.
J.: Zrobiliśmy też eksperyment – sernik z awokado.
Sernikami można by opowiedzieć waszą trasę. Którędy jechaliście?
M.: Wylądowaliśmy w Buenos Aires. Miesiąc wcześniej wy - słaliśmy samochód z Gdyni do Montevideo. W Buenos spędziliśmy dziesięć dni i pojechaliśmy do Urugwaju, by odebrać auto. Tam po kilku dniach, w Punta del Diablo, upiekliśmy pierwszy sernik. Helenie wypadł pierwszy ząb. Potem była Brazylia.
J.: Dalej jechaliśmy przez Paragwaj, który zazwyczaj omijają podróżnicy. I słynną rutą 40 przez całą Argentynę. Zjechaliśmy najdalej na południe, jak tylko się dało. A potem ruszyliśmy na północ przez Chile i kolejne kraje, zachodnią częścią obu kontynentów. Udało się nam dojechać na Alaskę.
***
Całą rozmowę Joanny Szyndler z Moniką Mądrą-Pawlak i Janem Pawlakiem "Zjedzmy Amerykę" przeczytasz w marcowym wydaniu magazynu „Podróże”.