Agroturystyka przyjazna zwierzętom
Na podwórku wita nas pies na łańcuchu. „Od niedawna nazywamy Czarka two hundred, bo łazi po wsi i rozrabia, za co my dostajemy mandaty. Ostatnio policja otrzymała skargę: sterroryzował sprzedawcę pączków, który musiał mu dać dwa pączki. I za to musiałem zapłacić dwie stówy. No i teraz przynosi mi wstyd, musiałem go przywiązać”. Łańcuch jest zdecydowanie wbrew naturze Piotra, którego na wieś sprowadziło z Warszawy umiłowanie wolności. W jego gospodarstwie kury naśladują koty i wygrzewają się na parapecie, a krowa o imieniu Butla wychowała się z psami i bliżej jej do aportowania niż dawania mleka. Zresztą mleka nie ma od dawna, bo Piotr nie chce kolejnych cielaków (tak, tak, krowa produkuje mleko tylko wtedy, gdy ma małe). Jako cielę Butla bawiła się piłką i leciała z psami do bramy, gdy ktoś przyjeżdżał. Dziś ma cztery lata i zachowuje się bardziej jak krowa, choć nadal zimą zamiast siedzieć w ciepłej oborze, wyleguje się na śniegu. „Moim marzeniem jest kiedyś móc mieć schronisko dla skrzywdzonych zwierząt, ale na razie to zbyt duże wyzwanie”, deklaruje Piotr. W kuchni siostra Piotra oraz małżeństwo z sąsiedztwa popijają herbatkę z glistnika, czyli jaskółczego ziela. „Chcesz? Trochę gorzkie w smaku, ale ma moc. Działa antybakteryjnie, antywirusowo, rozluźnia mięśnie gładkie i prążkowane, obniża ciśnienie”, zachęcają. Mimo że majaczy mi w głowie, że jaskółcze ziele posiada substancje trujące, wychylam napar jednym haustem i zaraz w mojej szklance pojawia się nagroda – wino jabłkowo-porzeczkowe produkcji Piotra.
NA TEMAT:
Zrób to sam - ekologia na wsi
Gdy Piotrek osiedlił się na Warmii w 1983 roku, na miejscu działała już Spółka. To pierwsze gospodarstwo ludzi, którzy podobnie jak on przenieśli się na wieś z Warszawy. Schronienie znaleźli tu hipisi, anarchiści, KOR-owcy. Jarek Guła, który teraz prowadzi Centralny Dom Qultury w Warszawie, otworzył pub wiejski, który gościł ludzi z całego świata. Powstała też wtedy alternatywna grupa artystyczna Praffdata, która zasłynęła m.in. z takich wydarzeń jak coroczny, odbywający się do dziś, turniej Rzutu Młotkiem do Telewizora. „To były czasy”, wspomina Piotrek. „Jak się wjeżdżało na plac w Jonkowie, to na środku były drabinki do wiązania koni. Po imprezie w restauracji Napoleonka wsiadałem na konia, mówiłem: do domu i szedłem spać. I nie stwarzałem zagrożenia dla ruchu drogowego, bo go po prostu nie było”, śmieje się z nostalgią. „Jesienią i zimą droga była kompletnie nieprzejezdna. Korzystaliśmy z tego i nie płaciliśmy rachunków za prąd, bo nie było takiej opcji, żeby zakład energetyczny się do nas dostał. W ogóle za mało co musieliśmy płacić, naszą ideą był system bezgotówkowy, wymiana usług. Ludzie, którzy przenoszą się na wieś, zaczynają sami robić rzeczy, lepić z giny, sklejać meble. Ale i na wieś dociera miejski pęd. W sklepie w Godkach na przykład nie ma nic, co byłoby w nich wyprodukowane. Ludzie wymieniają okna na plastikowe, sprzedają działki. Stara wieś zamiera”.
Agroturystyka i rękodzieło
Po 1945 roku tereny wysiedlono, następnie przymusowo zasiedlono przez ofiary akcji „Wisła”. Przed wojną domy miały telefony, młyny, wiatraki, prądnice. Nowi mieszkańcy poniemieckich domów wszystko niszczyli. Między innymi dlatego można było się tu schronić. Nikt nie czuł się u siebie. „Dziś żywa kultura warmińska nie istnieje, bo Warmiaków tu nie ma. Zostały pojedyncze porozrzucane rodziny. Większość to nowi osiedleńcy. Chciałabym się nauczyć warmińskich wzorów, ale żeby to zrobić, muszę się poruszać taką drogą, jakbym to zrobiła w Warszawie, znaleźć książki albo stowarzyszenie, które się tym zajmuje”, komentuje Asia. Jednym ze stowarzyszeń, które promuje szacunek dla natury i kultury wiejskiej, jest Stowarzyszenie Artystyczno-Ekologiczne „Ręką Dzieło” założone przez jej męża. „Zrzeszamy ludzi, którzy się zasymilowali ze wsią, znaleźli harmonię z naturą. Więc są z natury ekologiczni i są artystami”, uśmiecha się Piotr. „Stoimy też na straży wiejskości, staramy się ją przybliżać ludziom, sami ją kultywujemy i bronimy, na przykład przed gminą, która chce wycinać piękne stare drzewa rosnące wzdłuż dróg”. Coroczna kulminacja działań stowarzyszenia ma miejsce podczas Letniego Jarmarku Sztuki i Rękodzieła. W tym roku jarmark odbędzie się w dniach 24-26 lipca w Dobrym Mieście. Oprócz rynku zielonej sztuki, czyli targu lokalnych wyrobów takich jak: sery, chleby, konfitury, kosmetyki, wina, nalewki czy suszone zioła, będzie można obejrzeć występy muzyków z całego świata. „Zbudujemy też dom z gliny i słomy, aby uświadomić ludziom, że Warmia złotem stoi, bo glina, która jest tutaj, wszędzie jest doskonałym budulcem. Chcemy też pokazać firmom budowlanym, że bardzo drogie i nieekologiczne technologie to nie jedyne rozwiązanie”.