Chińscy patrioci od określenia „podróbka” wolą lepiej brzmiące „chińska kopia”. Wystarczy rozejrzeć się po ulicach metropolii − jeżdżące po nich samochody (bo rowerów jest mało) to nazwane po chińsku kopie matizów, audi, mercedesów, a nawet bmw. Amerykański Facebook i kanał YouTube w Chinach nie działają. Liczące 1,2 mld obywateli społeczeństwo ma jednak do użytku analogiczne chińskie portale. Wszechobecne w Chinach sklepiki Family Mart to kalka amerykańskiej sieci Seven Eleven. W sklepach z zabawkami znajdziemy miejscowej produkcji odpowiedniki klocków Lego (nazwa jest inna, ale klocki i opakowanie kojarzą się jednoznacznie). Znajomy muzyk twierdzi, że w pekińskim sklepie z instrumentami widział wypisz wymaluj „niemiecki” fortepian, który od oryginału różnił się jedynie nazwą, no i ceną.
To wyroby firm, które działają legalnie za zgodą rządowej administracji, lecz nie mają praw do pierwowzorów, kopiują i sprzedają pod własną marką.
NA TEMAT:
Bazar Podróbek
Druga grupa podróbek to rzeczy z nielegalnie używanymi znakami firmowymi, sprzedawane teoretycznie bezprawnie, choć w praktyce wszędzie. Wystarczy pójść na pekiński Bazar Perłowy, gdzie zgodnie z nazwą perły też są (i oryginalne, i podrabiane), ale poza nimi kupimy tam wszystko. Zresztą jest jeszcze druga nazwa tego miejsca: Fake Market, czyli Bazar Podróbek. Kilka kondygnacji wypełniają stoiska z najrozmaitszym asortymentem: od sprzętu elektronicznego przez galanterię po odzież i pamiątki. Jest tanio, ale coś za coś. Trudno być potem zaskoczonym, że nefrytowa figurka Buddy okaże się szklaną, rolex za 5 dolarów nie będzie działać, a koszulka rzekomo „original” ma krzywy napis.
Sekret tkwi w logo
Dla większości turystów magnesem kupna jest znana marka. Jak w takich przypadkach rozpoznać, czy coś jest, czy nie jest oryginałem? Wystarczy spojrzeć na logo – jeśli literki połączone są pojedynczą nitką, mamy do czynienia z kopią. W oryginałach każda literka haftowana jest oddzielnie, co jest dużo droższe.
W podróbce kolorystyki rekordy popularności bije charakterystyczna kratka Burberry. Zdobi szaliki za kilka dolarów, portfele, torebki, a nawet ubranka dla pluszowych pand. A właśnie, torebki! Chcemy taką od Prady czy Gucciego? Ja chciałam akurat „no name”, a z takimi już problem.
Czasem można się naciąć. Jedną turystkę z pilotowanej przeze mnie grupy zapytałam, ile dała za swoją bazarową torebkę z logo Gucci. – Bazarowa?! – z oburzeniem zawołała dziewczyna. – Jest prawdziwa! Z salonu Gucci w Paryżu. Ups!
Chińczycy kochają oryginały
Najciekawsze jest to, że paradoksalnie Chińczycy kochają… oryginały. Nie każdego obywatela Państwa Środka na nie stać, ale jeśli mogą wyjechać za granicę (a w tej chwili chińskie wycieczki zalewają Europę i USA), czas wolny na zakupy jest dla nich bardzo ważnym punktem programu.
W Szwajcarii kupują prawdziwe rolexy, w Stanach torebki Prady oraz iPady. To nic, że wiele z tych wyrobów ma napis „Made in China” i jest dużo droższych niż kupione w Azji. Najważniejsze, że nie są podrabiane.
Już na lotnisku w Szanghaju chciałam wydać ostatnie 50 juanów (około 8 dolarów). – Przepraszam, ale nie mogę ich przyjąć – usłyszałam przy kasie. – Podrobione!