Wracając na Bałkany po latach, zastanawiamy się, jakich spotkamy tu ludzi. Jak wygląda serce Bałkanów – dumna Serbia, największy antagonista rozpadu Jugosławii? Kilometry mijają, a my nie przestajemy zadawać sobie pytań. W końcu mijamy wielokulturowy i wielonarodowościowy Novi Sad nad Dunajem i lądujemy w pobliskim, barokowym Sremskim Karlovci. Nie mamy dokładnego planu podróży ani zarezerwowanych noclegów. Zatrzymujemy auto tuż obok niewielkiego domku i już po chwili siedzimy na werandzie, popijając zaparzoną po turecku kawę, podaną na włoską modłę ze szklaneczką zimnej wody, a gospodarz biegnie szukać dla nas noclegu. Po chwili wraca z dobrą nowiną – adresem niewielkiego pensjonatu. Na obiad idziemy do restauracji nad wodami Dunaju. Niedaleko nas przepływa statek wycieczkowy – pewnie do Belgradu – a my czytamy w przewodniku o czasach, kiedy to z końcem XVII wieku właśnie tutaj, w ówczesnych Karłowicach, podpisano traktat pokojowy, kończący na dobre trwający ponad 250 lat okres wojen z Imperium Osmańskim. Sremski Karlovci znany jest także jako stolica serbskiego winiarstwa i miodosytnictwa. W pobliskim Parku Narodowym Fruška Gora niewielkie pagórki, pocięte pasami winnic, wygrzewają się w słońcu, a polany i las kryją 16 niezwykłych monastyrów. Odrestaurowane, ze wspaniałymi ikonostasami i freskami sprawiają wrażenie, jakby od setek lat nic się w nich nie zmieniło. Praca i modlitwa – te wartości pozostają nienaruszone, wciąż kultywowane przez mieszkających tu mnichów. W monastyrach panuje zupełna cisza, miejsca te uspokajają tak, że mamy ochotę spędzić tu cały dzień. Czujemy jednak niedosyt winnych wrażeń i ruszamy do polecanej winiarni „Kiš” z dobrymi rieslingami i z kultowym trunkiem regionu: słodkim, przypominającym wermut Bermetem, do którego podawany jest deser kuglof, nie różniący się od naszej wielkanocnej babki. Tutejsze wino jest słodkie, w ustach rozpływa się smakiem ziół. – Bermet eksportujemy także do USA – chwali trunek nasz przewodnik po winiarni. – Był nawet w karcie na Titanicu – dodaje z dumą. Z Fruškiej Gory warto wrócić nie tylko z winem, ale i z medoviną – pitnym miodem. Region zwany jest nawet „słodką górą miodu” i zaręczam, że kto raz spróbuje nalewki, ten zostanie wielkim fanem miodowych spirytualiów.
Bardzo dziki wschód
Z czym kojarzą się Bałkany? Wielu osobom pewnie z Goranem Bregovićem i kamienistymi plażami Adriatyku. Ja dodałbym do tych skojarzeń reżysera filmowego Emira Kusturicę i przyrodę. To dla niej jedziemy do Parku Narodowego Tara. Niespodziewanie kończy nam się asfalt i nasze, napędzane na cztery koła auto wpada w koleiny polnych dróg. Odważnie pniemy się jednak do góry, by po niespełna godzinie wylądować w Bieszczadach. Nie dosłownie, ale pagórki środkowej Serbii pocięte dolinami, porośnięte lasami w niższych partiach i z polanami w wyższych, do złudzenia przypominają nasz „dziki wschód”. Znajoma panorama sięga aż po horyzont, na stokach widać pasące się owieczki. Kawałek dalej spotykamy kobietę, która powoli drepcze z wielkim stadem kudłatych zwierząt – idąc, robi na drutach. Zagadujemy do niej trochę po polsku, trochę po rosyjsku, ona odpowiada nam szerokim uśmiechem.
Cały artykuł przeczytasz w najnowszym wydaniu magazynu Podróże.