WĘGRY

Węgierskie Lazurowe Wybrzeże i węgierski Sopot. Wokół Balatonu: Siófok, Keszthely, Heviz

Bartosz Zwierz, 21.07.2014

Balaton: Heviz

fot.: Botond Horvath, shutterstock.com

Balaton: Heviz
Minęło ponad trzydzieści lat, odkąd Polacy przestali regularnie odwiedzać Balaton. W tym czasie węgierskie morze wypiękniało i odmłodniało. Siófok, Keszthely i Heviz znów liczą na względy polskich turystów.

Balaton: Siófok

"Historia regionu była burzliwa", mówi historyk Csaba Kiss, który co roku przyjeżdża nad Balaton. "Od czasów rzymskich jezioro stanowiło ośrodek produkcji win. W XVI wieku przebiegała tędy granica oddzielająca Węgrów pod panowaniem Turków od Węgrów pod berłem Habsburgów. Pierwsze wille i kurorty pojawiły się w 1765 roku. Od tej pory Balaton to węgierskie Lazurowe Wybrzeże, miejsce gdzie wypada być, mieć daczę albo chociaż kawałek ziemi z widokiem na wodę.

"Jeździsz nad Balaton, jesteś kimś na Węgrzech", mówią niby-żartem mieszkańcy Budapesztu. I jakoś się nie śmieją. Balaton to jednak przede wszystkim miejsce młodych. Przyjeżdżają tu z całej Europy. W Siófok, które jest balatońskim Sopotem, słychać polski, niemiecki, włoski i angielski.

NA TEMAT:

W dzień można się wystraszyć tego miejsca. Sznury hoteli, zatłoczona plaża, która ciągnie się na długości 17 kilometrów. Jednak wieczorem na nadbrzeżnej promenadzie między hotelem Aranyhid a pensjonatem Oliwia zaczyna rozbrzmiewać muzyka, ludzie wychodzą z knajp i siadają z drinkami na plaży. Nie ma w tym kiczowatości Ibizy, więcej swojskich klimatów, z węgierskim przebojami w tle. Pod wpływem zabawy ludzie skaczą do wody. Nie warto jednak wołać ratowników. Dno jeziora jest płytko, aby popływać, trzeba odejść kilkaset metrów od promenad. Nad ranem, zdaniem miejscowych, też łatwiej leczyć kaca.

"Woda jest kryształowo czysta, można ją pić, bo ma właściwości rozcieńczonej wody mineralnej", przekonują Węgrzy. Trudno w to uwierzyć, gdy po kąpieli włosy pachną mi czymś dziwnym. Siófok to także stolica windsurfingu. Owszem, wszędzie nad węgierskim morzem można wypożyczyć sprzęt i popływać, ale to właśnie wschodnie wybrzeże cenią sobie wytrawni żeglarze i deskarze, bo wiatry są tu silne i nieobliczalne. Emocje, jak twierdzą mieszkańcy, gwarantowane.

Jest jeszcze jeden powód, by pojechać do Siofók. W lipcu w tej okolicy odbywa się jeden z najlepszych europejskich festiwali muzycznych, gratka dla wielbicieli electro, drum & bassu i jazzu - Balaton Sound.

Balaton: Siófok

Balaton: Keszthely

Serce Balatonu bije jednak gdzie indziej. Nieoficjalną stolicą jeziora jest bowiem leżące nad północno-wschodnim brzegiem miasto Keszthely. Jego symbolem jest pałac należący kiedyś do węgierskich Radziwiłłów - rodu Festeticsów. Obiekt był oczkiem w głowie madziarskich magnatów. Budowano go od połowy XVIII wieku nieprzerwanie przez 150 lat.

Monumentalny, wieloskrzydłowy pałac wieńczy wieża z fantazyjnym hełmem - tak wysoka, że nie powstydziłaby się jej żadna budapeszteńska bazylika. Na murach pełno rzeźb, balkony zdobią wymyślne kształty żelaznych okuć, w każdym narożniku pnie się strzelista kolumna. W środku (pomieszczeń w pałacu jest aż 101) złocone ściany, XVII-wieczne meble, porcelana i broń.

Prawdziwą ozdobą pałacu jest biblioteka, ściany książek mają osiem metrów wysokości. Stare woluminy pysznią się do wielkich okien złoconymi literami. "To tak jak Wilanów, tylko znacznie większy. Nie mieliśmy tak dramatycznej historii jak wy, Festeticsowie mieli czas, by rozbudować swoją rezydencję", zapewnia mnie Węgierka oprowadzająca nas po pałacu. Krajobraz tego miejsca dopełnia rozległy park utrzymany w stylu angielskim. Warto przespacerować się także po samym mieście, każda z uliczek, do których przyklejone są niewielkie kamieniczki, prowadzi na plażę. Dzięki odległości od Budapesztu (około 220 km) w Keszthely jest taniej niż w innych balatońskich kurortach. Żaglówkę na cały dzień wypożyczyć można za osiem tysięcy forintów. To dwa, trzy razy mniej niż w Siófok.

Keszthely

Balaton: Heviz

Zaledwie kilka kilometrów od Keszthely znajduje się prawdziwy cud geologiczny - gorące jezioro w Heviz. To, że woda z jeziora potrafi leczyć, wiedzieli już Rzymianie. Jak to zwykle bywa, dowiedziano się o tym przez przypadek.

Legenda głosi, że rzymski senator Dubius razem z małżonką Dubią spacerowali nad brzegiem jeziora. Dubia, zgorzkniała i podstarzała kobieta, zaczęła narzekać na niezbyt przyjemny zapach unoszący się znad wody. Wściekły Dubius, mając już dość jej narzekań, wrzucił kobietę do wody. Gdy ta z niemałym trudem wydostała się na brzeg, najpierw poprzysięgła mu zemstę. Ale zaraz potem zauważyła, że czuje się lekko i... młodo. Dubia zaczęła codziennie kąpać się w jeziorze, ku radości męża stając się coraz piękniejszą. Niestety, zauważył to też o 20 lat od niej młodszy żołnierz, z którym Dubia spędziła resztę życia. Przewodnicy żartują, że od tamtej pory przyjeżdżają tu tylko zakochani.

W Heviz można się pluskać cały rok, bo nawet zimą temperatura wody nie spada poniżej 24 stopni, a latem jest wręcz gorąca (33 stopnie). Jezioro jest największym naturalnym jeziorem termalnym Europy. Z podziemnego gorącego źródła bije 400 litrów wody na sekundę. Sceneria jest sielankowa. Na środku stoją eleganckie drewniane pawilony z początku XX w., a w wodzie, wśród czerwonych indyjskich lilii wodnych (rosną tu od 100 lat i są symbolem uzdrowiska), wygrzewają się emeryci, często parami, w nader czułych pozach. Wszyscy zaopatrzeni w dmuchane koła - w najgłębszym miejscu jezioro ma przecież aż 38 m.

Gdy Węgrzy widzą w tej okolicy podróżujących młodych obcokrajowców, nie wiedzieć czemu na siłę ciągną do czegoś, co zupełnie nie pasuje do tutejszego krajobrazu. Buddyjska świątynia miłości w Zalaszántó przypomina klasztory w Birmie, jest zresztą jedyną stupą w kraju, w 1993 roku została poświęcona przez Dalajlamę. Pełno w okolicy młodych zarośniętych ludzi dziwnie obojętnych wobec świata. Węgry nową Holandią?

Polub nas na Facebooku!

Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.